RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— A gdzie buteleczki?— Tutaj.Mag wręczył jej dwa małe gliniane flakoniki.Oba miały woskowe pieczęcie; jeden brązową, drugi białą.— Powtórz, co masz z tym zrobić.Sherrine powstrzymała irytację.— Brązowa pieczęć to środek na wymioty.Zaraz po spełnieniu toastu muszę się oddalić w ustronne miejsce i wypić go.Potem mam wypić to z białą pieczęcią.To odtrutka na proszek.— Popatrzyła na flakonik i zadała drugie pytanie, którego nie śmiała zadać wcześniej: — Odtrutka? Więc ten proszek to trucizna?Bogowie, pomocy! Nie miała zamiaru zabijać Lindena.Zadać mu cierpienie, owszem.Ale nie mordować!— Nie — uspokoił ją mag z lekkim uśmiechem.— Wiem, pani, że nie chciałabyś uśmiercić Lindena Rathana.Ja też nie.To antidotum oszczędzi ci po prostu nieprzyjemnych doznań, jakie staną się jego udziałem.— Dobrze mu tak — mruknęła.Na zewnątrz zastukały kopyta.Althume podszedł do okna.Sherrine usłyszała, jak chrząknął z zadowoleniem.Podniósł rękę i pozdrowił jeźdźca.— To sygnał.Wszystko załatwione.Mag odwrócił się i wziął z fotela opończę.— Jesteś gotowa, pani? Czas nadszedł.W istocie, pomyślała.Czas zemsty.Linden przeprosił rozmówców i oddalił się.Spostrzegł Kiefa i przecisnął się w jego kierunku.— Chyba nie zamierzasz już wychodzić? — zapytał półgłosem starszy Lord Smok.— Zamierzam — warknął Linden.— Przez ten idiotyczny spęd zorganizowany w ostatniej chwili jestem już wystarczająco spóźniony.Nie pozwolę, żeby Maurynna straciła honor w oczach rodziny, a ja w jej.— Wolałbym, żebyś to jeszcze przemyślał.O, nadchodzi Sevrynel! Wygląda, jakby miał osę w spodniach.Ciekawe, co się stało?Linden obejrzał się przez ramię; hrabia szedł prosto do nich.Na widok nieszczęśliwej miny gospodarza ogarnęło go współczucie.Chociaż teraz był zły na Sevrynela, bo dzisiejsza kolacja wypadła nie w porę, lubił go i dobrze się bawił na poprzednich przyjęciach.— I to dużą osę — szepnął do Kiefa.Kief zasłonił dłonią usta, żeby się nie roześmiać.Hrabia podszedł do nich.— Wasze Dostojności.Lindenie Rathanie.Doprawdy nie wiem, jak to powiedzieć.O bogowie.o bogowie.Nagłe poruszenie przy drzwiach przykuło ich uwagę.Rozmowy zamilkły.Linden omal nie zaklął na głos.Przez salę wolno szła Sherrine.Była blada jak ściana, na policzkach miała łzy.Towarzyszyły jej zdumione pomniki gości.Wpatrywała się w Lindena niczym zagubiony wśród sztormu żeglarz w latarnię morską.Niosła duży, srebrny puchar.Linden natychmiast pojął, o co jej chodzi: chce wypić z nim pożegnalny toast.Jeśli odmówi, w oczach zgromadzonej arystokracji wyjdzie na skończonego drania.Nikt z obecnych nie miał oczywiście pojęcia o szczegółach haniebnego występku Sherrine.Z podsłuchanych rozmów wynikało, że wielu dziwi się, dlaczego aż tak się rozgniewał z powodu zwykłej prostaczki.Będzie musiał spełnić toast i publicznie jej wybaczyć.Znów wpadł w pułapkę Sherrine.Tym razem nie było to zabawne.Stał i czekał, z całej siły zaciskając dłonie na pasie.Tylko cudem srebrne płytki nie zgięły się pod jego palcami.— Spokojnie — ostrzegł go Kief.— Nie rób nic pochopnie.Sherrine przyklękła przed nim na jedno kolano.— Lindenie.— przemówiła drżącym głosem.— Chcę cię przeprosić.Nie miałam prawa.Dałeś mi jasno do zrozumienia.— zamilkła na moment i odwróciła wzrok.Po chwili ciągnęła: — Wiem, że już nic nas z powrotem nie połączy.Pragnę cię zapewnić, że do czasu zakończenia debaty regencyjnej zniknę ci z oczu.Przenoszę się do naszej wiejskiej posiadłości.Wyjeżdżam jutro rano.Ale przedtem chciałabym wypić z tobą pożegnamy toast.Za nasze wspólne, szczęśliwe chwile.Linden przyglądał się bladej twarzy Sherrine.W jej oczach był smutek, ale i nadzieja.Wokół rozległy się współczujące szepty.Nie mógł odmówić.Choć miał wielką ochotę.Potem pomyślał o przeprosinowych prezentach.Słowa Maurynny kończące wzajemną wrogość dotyczyły również jego.Omal nie parsknął ze złości.Z trudem zmusił się, by powiedzieć:— Wypiję z tobą na pożegnanie, pani.Sherrine obdarzyła go jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów i wstała.Uniosła puchar wysoko, żeby wszyscy widzieli.— Życzę ci pomyślności, Lindenie.Obyś wspominał mnie lepiej, niż na to zasługuję.— Wypiła duży łyk.Gdy podawała mu puchar, poczuł delikatną woń jej perfum.Przypomniała mu przyjemniejsze momenty.Szkoda, że to się musiało tak skończyć.Wzniósł puchar.— Życzę ci pomyślności, Sherrine.Nie zapomnę, że byliśmy szczęśliwi.Niech bogowie czuwają nad tobą.Jego gest spotkał się z ogólną aprobatą.Cassorijska arystokracja sprawiała wrażenie zadowolonej.Wypił do dna.Wino było wonne i mocne.Zgodnie z tradycją miało słodko-gorzki smak, choć tym razem nieco zbyt cierpki.A może tak mu się zdawało, bo nie chciał go wypić?Niech piekło pochłonie tę dziewczynę za to, co mu zrobiła.Linden oblizał wargi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl