[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Westchnęła na to Jagienka i rzekła: Zawszeć to chłopu weselej na świecie niż dziewce, bo na ten przykład ty sobie poje-dziesz na wojnę, równie jak pojechali Zbyszko i Maćko, a my tu ostaniem w Spychowie. Jakoż inaczej, panienko, ma być? Ostaniecie, ale we wszelkiej przezpieczności.Strasznejeszcze i teraz Niemcom Jurandowe imię, com sam widział w Szczytnie, że gdy się dowie-dzieli, iż jest w Spychowie, zaraz strach ich zdjął. To wiemy, że tu nie przyjdą, bo i bagno broni, i stary Tolima, jeno ciężko tu będzie sie-dzieć bez wieści. Jak się co przygodzi, to dam znać.Wiem, że jeszcze przed naszym wyjazdem do Szczyt-na wybierało się stąd na wojnę z własnej woli dwóch dobrych pachołków, którym Tolimawzbronić tego nie może, bo są ślachtą z Aękawicy.Teraz pojadą razem ze mną i w razie cze-go zaraz którego tu pchnę z nowiną. Bóg zapłać.Wiedziałam zawsze, iż rozum masz w każdej przygodzie, ale za twoje sercei za chętliwość ku mnie to już ci do śmierci będę wdzięczna.Na to Czech przykląkł na jedno kolano i rzekł: Nie krzywd ja, jeno dobrodziejstw u was zaznałem.Wziął ci mnie chłopięciem w jeń-stwo rycerz Zych pod Bolesławiem i bez okupu wolnością obdarował, aleć mi milsza już byłasłużba u was od wolności.Dajże mi, Boże, dla was krew rozlać, panienko moja! Boże cię prowadz i przyprowadz odpowiedziała Jagienka wyciągając ku niemu rękę.Lecz on wolał pochylić się do jej nóg i całować stopy, aby jej cześć oddać tym większą, apotem podniósł głowę i nie wstając z klęczek począł mówić nieśmiało i pokornie: Prosty ja pachołek, alem szlachcic i sługa wasz wierny.dajcieże mi jakowy wspominekna drogę.Nie odmawiajcie mi tego! Jużci nadchodzi czas kośby wojennej, a święty Jerzy miświadkiem, że tam w poprzódku, nie zaś w ociągu się znajdę. O jakiż wspominek mnie prosisz? zapytała nieco zdziwiona Jagienka. Przepaszcie mnie byle tam krajką na drogę, by jeśli polec mi przyjdzie, lżej mi było podwaszą przewiązką umierać.I znów pochylił się do jej stóp, a potem ręce złożył i tak błagał ją patrząc w jej oczy, ale natwarzy Jagienki odbił się ciężki frasunek i po chwili odrzekła jakby z wybuchem mimowol-nej goryczy: A mój miły! nie prośże mnie o to, bo ci nic z mojej przewiązki nie przyjdzie.Kto samszczęśliwy, ten niech cię przepasze, bo ten ci szczęście przyniesie.A we mnie po prawdzie cojest? Nic, jeno smutek! A zaś przede mną nic, jeno niedola! Oj! nie napytam ja szczęściani tobie, ni komu, bo czego nie mam, tego i dać nie zdolę.Tak ci mi, Hlawo, zle teraz naświecie, że, że.Tu umilkła nagle, czując, że jeśli słowo jeszcze powie, to płaczem wybuchnie, a i tak za-szły jej jakby chmurą oczy.Czech zaś wzruszył się ogromnie, albowiem zrozumiał, że i wra-cać jej było zle do Zgorzelic w pobliże drapieżnych komyszy: Cztana i Wilka, i równie zlezostawać w Spychowie, dokąd prędzej lub pózniej zjechać mógł Zbyszko z Danusią.Zdawałsobie Hlawa doskonale sprawę ze wszystkiego, co dzieje się w sercu dziewczyny, że zaś niewidział żadnej rady na jej nieszczęście, więc tylko znów objął jej stopy powtarzając: Hej! polec za was! polec!A ona rzekła:87 Wstań.A na wojnę niech cię Sieciechówna przepasze albo ci jaki inny da wspominek,gdyż rada cię ona widzi od dawna.I poczęła ją wołać, ta zaś wyszła niebawem z przyległej izby, albowiem podsłuchując po-przednio pode drzwiami nie pokazywała się tylko przez nieśmiałość, chociaż kipiała w niejchęć pożegnania się z pięknym giermkiem.Wyszła tedy zmieszana, spłoszona, z bijącym ser-cem, z oczyma świecącymi zarazem od łez i od senności, i spuściwszy powieki stała tak przednim podobna do kwiatu jabłoni nie mogąc ni słowa przemówić.Hlawa miał dla Jagienki obok najgłębszego przywiązania cześć i nabożeństwo, ale nieśmiał ani myślą posięgnąć na nią, posięgał zaś często na Sieciechównę, czując bowiem wartkąkrew w żyłach nie mógł obronić się przed jej urokiem.Teraz chwyciła go tym bardziej zaserce swą urodą, a zwłaszcza swym zmieszaniem i łzami, przez które przeglądało kochanie,jak przez jasną wodę strumienia przegląda złote dno.Więc zwrócił się ku niej i rzekł: Wiecie! Na wojnę jadę, może i legnę.Nie żal wam mnie? %7łali ci mi! odpowiedziała cienkim głosikiem dziewczyna.I zaraz poczęła sypać łzami, gdyż zawsze miała je na pogotowiu.Czech wzruszył się doostatnia i jął całować jej ręce tłumiąc w sobie wobec Jagienki ochotę do poufalszych jeszczepocałunków. Przepasz go alibo daj mu wspominek na drogę, aby się pod twoim znakiem potykał rzekła Jagienka.Lecz Sieciechównie niełatwo było mu coś dać, gdyż miała na sobie męski ubiór wyrostka.Poczęła szukać: ni wstążki, ni jakiejkolwiej przewiązki! %7łe zaś niewieście ubrania były jesz-cze w łubach, nie ruszone od czasu wyjazdu ze Zgorzelic, wpadła przeto w kłopot niemały, zktórego znów wyratowała ją Jagienka radząc, by mu oddała pątliczek, który nosiła na głowie. Bo mi! niech będzie pątliczek! zawołał nieco rozweselony Hlawa. Powieszę go nahełmie i nieszczęsna mać tego Niemca, któren po niego sięgnie!Więc Sieciechówna podniosła obie ręce do głowy i po chwili jasne promienie włosów roz-sypały się jej po plecach i po ramionach.Hlawa zaś widząc ją taką przetowłosą i dumną, ażzmienił się na twarzy.Policzki zapłonęły mu, a potem zaraz pobladły; wziął pątlik, ucałowałgo, schował w zanadrze, raz jeszcze objął kolana Jagienki, a następnie mocniej, niż było trze-ba, Sieciechówny i po słowach: Niechże tak będzie! wyszedł nie mówiąc nic więcej zizby.A chociaż był zdrożon i niewypoczęty, nie położył się spać.Pił na umór przez całą noc zdwoma młodymi szlachcicami z Aękawicy, którzy mieli z nim jechać na %7łmujdz [ Pobierz całość w formacie PDF ]