RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Świetnie ci idzie, Rémy — powiedział Teabing.— Teraz już powinno być bezpiecznie.Robercie, mógłbyś nacisnąć ten mały błękitny guzik tuż pod nawiewem.Widzisz?Langdon odnalazł guzik i nacisnął go.Przytłumione żółte światło rozesłało się na ścieżce tuż przed nimi.Z ciemności wyłoniły się gęste zarośla po obu stronach ścieżki.Reflektory przeciwmgielne, domyślił się Langdon.Dawały na tyle światła, żeby utrzymać samochód na ścieżce, ale nie wcinały się głęboko w las, by zdradzić ich obecność.— Cóż, Rémy — powiedział wesoło Teabing.— Zapaliliśmy światła.Nasze życie jest w twoich rękach.— Dokąd jedziemy? — zapytała Sophie.— Ta ścieżka jakieś trzy kilometry prowadzi przez las — powiedział Teabing.— Przechodzi przez teren posiadłości, a potem skręca łukiem na północ.Jeżeli nie natkniemy się na żadne bajoro ani na powalone drzewa, powinniśmy dotrzeć bez szwanku do pobocza autostrady numer pięć.Bez szwanku.Głowa Langdona mówiła co innego.Skierował oczy na kolana, gdzie klucz sklepienia leżał bezpiecznie w drewnianej szkatułce.Intarsjowana róża na wieczku była znów na swoim miejscu i chociaż w głowie mu wciąż szumiało, nie mógł się powstrzymać, żeby nie spróbować raz jeszcze wyjąć intarsję i dokładnie przyjrzeć się wyrzeźbionemu pod nią liternictwu.Odsunął zasuwkę, na wieczku i zaczął je uchylać, kiedy poczuł za sobą na ramieniu rękę Teabinga.— Cierpliwości, Robercie — powiedział Teabing.— Tu jest pełno wybojów i ciemno.Niech Bóg broni, żebyśmy coś stłukli.Jeżeli nie zrozumiałeś tego języka przy świetle, w ciemności nie pójdzie ci lepiej.Na razie lepiej trzymać wszystko w całości.Już niedługo.Langdon wiedział, że Teabing ma rację.Kiwnął głową i zamknął szkatułkę.Rzucony na tył samochodu mnich jęczał i walczył ze swoimi więzami.Nagle zaczął dziko kopać.Teabing odwrócił się i wymierzył pistolet nad siedzenie.— Nie wyobrażam sobie, na co pan się może skarżyć, sir.Zjawił się pan nieproszony w moim domu i nabił pan okropnego guza mojemu przyjacielowi.Miałbym absolutne prawo teraz pana zastrzelić i zostawić własnemu losowi, żeby gnił pan w tych lasach.Mnich ucichł.— Jesteś pewien, że powinniśmy zabrać go ze sobą? — spytał Langdon.— Diablo pewien! — wykrzyknął Teabing.— Jesteś poszukiwany za morderstwo, Robercie.Ten łotr jest twoim biletem do wolności.Policji chyba tak bardzo na tobie zależy, że śledziła cię aż do mojego domu.— To mój błąd — powiedziała Sophie.— Furgonetka prawdopodobnie miała nadajnik.— Nie o to chodzi — powiedział Teabing.— Nie dziwi mnie, że policja was znalazła, ale naprawdę jestem zdziwiony, że ten oprych z Opus Dei was namierzył.Z tego, co powiedzieliście, trudno mi sobie wyobrazić, jak mógł was śledzić aż do mojego domu, chyba że miał kontakt albo z francuską policją, albo z Bankiem Depozytowym Zurychu.Langdon zaczął się nad tym zastanawiać.Miał wrażenie, że Bezu Fache za wszelką cenę chce znaleźć kozła ofiarnego i oskarżyć kogoś o te morderstwa.A Vernet zaatakował ich dość nagle, chociaż biorąc pod uwagę, że Langdona oskarżono o cztery morderstwa, ta niespodziewana zmiana postawy bankiera wydawała się zrozumiała.— Mnich nie działa na własną rękę, Robercie — powiedział Teabing — i dopóki się nie dowiemy, kto za tym wszystkim stoi, będziecie oboje w niebezpieczeństwie.Jest i dobra wiadomość, a mianowicie taka, że teraz to wy macie nad wszystkim kontrolę.Ten potwór za moimi plecami już o tym wie, a ten, kto pociąga za sznurki, zaczyna się teraz denerwować.Rémy jechał coraz szybciej, czując się z minuty na minutę pewniej na leśnym dukcie.Przejeżdżali przez kałuże wody, wdrapywali się na wzniesienia, a potem znowu zjeżdżali w dół.— Bądź tak miły.Robercie, i podaj mi ten telefon.— Teabing wskazał na telefon samochodowy, którego słuchawka tkwiła w desce rozdzielczej.Langdon podał mu ją, a Teabing wybrał numer.Czekał bardzo długo, zanim ktoś odebrał po drugiej stronie.— Richard? Obudziłem cię? Jasne, że cię obudziłem.Głupie pytanie.Wybacz mi.Mam mały problem.Nie najlepiej się czuję.Musimy obaj z Rémym wyskoczyć na wyspy na kurację.Cóż, po prawdzie, to już zaraz.Przepraszam, że daję ci tak mało czasu.Czy mógłbyś przygotować Elizabeth wjakieś dwadzieścia minut? Wiem, wiem, zrób, co możesz.Do zobaczenia niebawem.— Rozłączył się.— Elizabeth? — spytał Langdon.— Mój samolot.Jej Królewska Mość kosztowała mnie bajońskie sumy.Langdon odwrócił się na siedzeniu i spojrzał na niego pytająco.— O co chodzi? Nie sądzicie chyba, że będziecie mogli zostać we Francji, kiedy całe Centralne Biuro Śledcze siedzi wam na karku.Londyn będzie znacznie bezpieczniejszy.Sophie też odwróciła się do Teabinga.— Myśli pan, że powinniśmy wyjechać z kraju?— Przyjaciele, mam znacznie więcej wpływów w cywilizowanym świecie niż tutaj, we Francji.Ponadto panuje powszechne przekonanie, że Graal jest gdzieś w Wielkiej Brytanii [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl