[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecina pomoc swojej towarzyszce. Popatrz, mamo, jak ja latam! piszczy Oleńka.Zobacz, lecę do okien, a teraz do ściany, a teraz wracam.Wszyscy byli syci, nie zdążyli zgłodnieć i humory dopisywały,chociaż z początku potracono głowy.Zmiana nastąpiła tak nieocze-kiwanie, że większości wydawało się to snem. Jak ciepło! wołały dzieci. Przedtem rzadko bywało takciepło.Tylko w upalne lato.Wszyscy pozdejmowali już podróżną odzież i nosili wyłącznielekkie przepaski.Temperatura dochodziła do trzydziestu stopni Cel-sjusza.Członkowie rodziny spotykali się podczas spaceru w olbrzymiejsali.Z naprzeciwka nadlatywały inne rodziny.Zwiatło słoneczne,przenikając przez warstwę roślin, rzucało wymyślne desenie na tefruwające grupy.Przewodnicy niczym nie trwożyli nowo przyby-łych, pozwalali im przypatrywać się wszystkiemu i stopniowo oswa-jać z życiem dookoła i nowymi obowiązkami.A co właściwie robili koloniści? Czyżby tylko jedli, spali i space-rowali? Mieli co prawda wszystkie możliwości po temu.Ale rzeczprzedstawiała się inaczej.Na razie zaludnienie oranżerii było niewielkie: czterysta osób.Oranżeria mogła jednak pomieścić i wyżywić cały tysiąc.Dom tenskonstruowali Ziemianie częściowo jeszcze na Ziemi.Ziemscy bu-downiczowie, którzy przybyli tu specjalnie, złożyli oranżerię z ele-mentów i wyposażyli ją we wszystko, co niezbędne do hodowli ro-ślin.Przesiedleńcy korzystali więc w pełni z daru Ziemi, plonu pracyswoich pobratymców.Otrzymali jak gdyby nagrodę za swoje cnotyna ojczystej planecie, gdzie wyróżniono ich wyborem.Czy koloniści byli teraz w stanie sami zbudować podobną oranże-rię przeznaczoną na mieszkanie dla innych kolonistów lub dla siebiesamych? Na razie nie, ponieważ zaludnianie przestrzeni kosmicznejdopiero się zaczęło.Mieszkańców jest jeszcze mało, nie można więcbudować fabryk, warsztatów i zakładów, które podjęłyby skompli-kowaną produkcję.Ponadto nie znaleziono jeszcze zródeł materia-162łów budowlanych.Nie opłaca się sprowadzać ich z Ziemi, lepiej jużz Księżyca, ale i to jest niewygodne.Uczeni badacze, pozostawieniprzez nas na orbicie Księżyca, mieli nadzieję, że uda im się przyjść zpomocą kolonistom i urządzić ich tak, aby zawsze mogli pozyski-wać niezbędne surowce bezpośrednio na miejscu swojego pobytu.Otworzy się wówczas pole do wielostronnej działalności i pomocZiemi nie będzie już potrzebna.A zresztą cóż w tym złego? Prze-cież dzieci korzystają z pomocy rodziców, a niemowlęta wysysająmleko matki, otrzymując od niej życiodajne substancje.Któż robiwymówki słabym! Dla nich również nadejdzie czas intensywniejszejpracy.Koloniści muszą utrzymywać porządek w swoim obszernym do-mu, a mają przy tym możliwości uczenia się, nauczania innych,przeprowadzania badań naukowych, mogą rozwijać się umysłowo,fizycznie i duchowo.Konieczna jest do tego organizacja społeczno-ści, wybierają więc swoje kierownictwo.Każda sala ma w nim swo-jego przedstawiciela.Wybierają swoich przedstawicieli chłopcy,dziewczęta, ludzie samotni, ludzie żyjący z rodzinami, a także osobystarsze.W skład samorządu powinno wejść osiem osób.Ponieważjednak trudno jest zarządzać bez odpoczynku, każda korporacja wy-biera po trzy lub cztery osoby, które pełnią swoje obowiązki po ko-lei.Dwudziestu kilku członków samorządu wybiera dodatkowo zeswojego grona trzy- lub czteroosobową radę naczelną; członkowierady również zarządzają po kolei.Wybory powtarza się, jeżelizgromadzenie uzna, że należy zmienić nieudolnych członków zarzą-du, albo wtedy, kiedy zarząd pełni swoje obowiązki nazbyt długo.Członkowie zarządu mają specjalne znaczki, aby wszyscy miesz-kańcy mogli rozpoznawać swoich przedstawicieli.Odznaka możemieć kształt owocu, kwiatu, wianka nieśmiertelników lub czegoś wtym rodzaju.Oto zbliża się machając skrzydłami grupa chłopców ze swoimprzewodnikiem przyozdobionym wielkim kwiatem.Oto uroczagromadka dzieci wraz ze swoim przywódcą.A tam dziewczynki zeswoją wybranką na czele.Wybrankę163ozdobiono pięknym wiankiem.Tutaj zaś ludzie starsi wraz ze swo-imi przedstawicielami.Tutaj żonaci mężczyzni, a tam ich żony imałe dzieci.Reszta członków zarządu lata w osobnej grupie; nie mają nic doroboty, dopóki nie nadejdzie ich dyżur lub nie wezwą ich inne obo-wiązki.Starcy mają starych przedstawicieli, ponieważ młodzi niemogą wniknąć w ich stan duchowy i zrozumieć ich życia, potrzeb ipostępków.Podobnie kobiety kierowane są przez kobietę, a todlatego, że ich świat nie zawsze jest dostępny dla duszy mężczyzny.Z tego samego powodu wybierają też swoich przedstawicieli dzieci;przecież dorośli tak często zapominają o swoich dziecięcych słabo-ściach i dawnych potrzebach, podobnie jak staruszki o latach, kiedybyły dziewczętami lub młodymi matkami.Grono wybranych podejmuje decyzje dotyczące wszystkichmieszkańców bez różnicy wieku i płci.Właściwie nawet nie gronowybranych, a jego kolejny przedstawiciel, czasami mężczyzna, aczasami kobieta.Dzięki temu wszystkie problemy rozwiązywane sąna czas.Lecz jeśli w grupie znajdzie się wiele osób niezadowolo-nych z zarządzeń kierownictwa, to wybór ulega zmianie.Wybranywyraża wolę ogółu, po to właśnie został przedstawicielem.Tak sa-mo jest w mniejszych grupach.W grupie dziewcząt na przykładprzedstawicielka reprezentuje interesy grupy i ustanawia prawa,dopóki grupa obdarza ją zaufaniem.Niezadowoleni pojawiają sięzawsze, ale jedność poszczególnych grup i jedność całej ludnościwymaga takiego właśnie porządku.Stale przebywając ze sobą koloniści poznają się wzajemnie i jestto sprawa niepozbawiona znaczenia.Dzięki temu można dokonywaćtrafnego wyboru, a odpowiednie funkcje i prace powierzać właści-wym osobom.Małżeństwa zawiera się przed wybranym przedstawi-cielem wszystkich mieszkańców [ Pobierz całość w formacie PDF ]