[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Głos Adama stał się natarczywy.- Jednak teraz, gdy już się tego wszystkiego dowiedziałem, nie mam pojęcia, co należy dalej robić.- Rozumiem pański dylemat - stwierdził prawnik, zastanawiając się jednocześnie, czy Adam może być niebezpieczny.Wyglądał na pobudliwego.Redford nacisnął guzik ukryty pod biurkiem.- Panie Schonberg, czy mógłbym panu zadać osobiste pytanie?- Naturalnie.- Czy kiedykolwiek rozmawiał pan z jakimś specjalistą na temat pańskich obsesji? Myślę, że byłoby to z pożytkiem dla nas wszystkich.- Ależ ja mówię szczerą prawdę - zaprotestował Adam.Rozległo się ciche pukanie.Redford wstał, by otworzyć drzwi, i polecił sekretarce poprosić pana Stupensky’ego.- Obawiam się, że ława przysięgłych raczej nie da wiary pańskim zarzutom - zauważył.Adam bezskutecznie szukał w twarzy prawnika oznak zrozumienia.- Chyba ma pan rację - przyznał.- Jedyny dowód, jaki mam, stanowi to, co sam widziałem.Drzwi znów się otworzyły i do pokoju wszedł młody mężczyzna ubrany w garnitur w prążki, identyczny z tym, jaki miał na sobie Redford.- To mój wspólnik, pan Stupensky - przedstawił go Redford.Adam przywitał się, po czym jeszcze raz spróbował przekonać prawnika, że to co mówi, jest prawdą.- Podają narkotyki w jedzeniu i uzupełniają to tymi żółtymi tabletkami, które są na pewno jakimś środkiem uspokajającym.- To pan tak twierdzi, panie Schonberg, ale rzecz w tym, że nie ma pan dowodów - powtórzył Redford.Prawnicy wymienili porozumiewawcze spojrzenia.Adam popatrzył na nich zawiedziony.- Muszę powiedzieć, że mając wyniki amniopunkcji, które klinika udostępniła panu Stupensky’emu, żałuję, że staraliśmy się o uzyskanie nakazu wstrzymania aborcji - oznajmił Redford! - Skoro już tak się stało, pozostaje on w mocy przez trzy dni, do czasu najbliższego przesłuchania, a ponieważ oczywiście nie zamierzam podtrzymywać prośby w tej sprawie, może się pan spodziewać uchylenia nakazu po tym terminie.Do widzenia, panie Schonberg.Dopiero po chwili Adam uświadomił sobie, że rozmowa się skończyła.Cztery godziny później - umyty, ogolony i ubrany w najlepszy garnitur - siedział przed gabinetem doktora Schonberga czekając, aż ojciec zakończy ostatnie zaplanowane spotkanie.Było już po szóstej.Kiedy doktor był wreszcie wolny, z pewnym zniecierpliwieniem wysłuchał całej historii, która - jak nawet sam Adam musiał przyznać - brzmiała trochę fantastycznie.- Po prostu nie wierzę - powiedział.- Słuchaj, jeśli chcesz, to zadzwonię do Petera Davenporta z AMA*.To on zatwierdza kursy, które pozwalają na zrobienie specjalizacji z chirurgii.Sam był na kilku rejsach.Zadzwonił do Davenporta do domu i jowialnie poprosił go o opinię na temat rejsów Arolenu.Słuchał przez kilka minut, po czym podziękował i odłożył słuchawkę.- Peter twierdzi, że na tych sympozjach nie dzieje się nic złego.Może niektóre z wieczornych występów są nieco za odważne, ale poza tym zalicza te konferencje do najlepszych, w jakich brał udział.- Zapewne szprycowali go narkotykami, tak jak całą resztę.- Adamie, proszę cię - przerwał mu ojciec.- Zachowujesz się niedorzecznie.MTIC już od ponad dziesięciu lat sponsoruje sympozja i zjazdy lekarzy samo albo za pośrednictwem Arolenu, a te rejsy odbywają się już od pięciu lat.- Może i tak - powiedział Adam.Zaczynał rozumieć, że nie zdoła przekonać nawet własnego ojca.- Ale przysięgam ci, że faszerują lekarzy narkotykami, a potem poddają ich intensywnej kuracji w celu modyfikacji zachowań.Niektórych nawet operują.Sam widziałem blizny na głowie Vandermera.Myślę, że w jakiś sposób sterują nim na odległość.Doktor Schonberg zamrugał powiekami.- Adamie, nawet z tą odrobiną wiedzy psychiatrycznej, jaką zdobyłeś, jesteś chyba w stanie ocenić, jak paranoidalnie brzmi twoja opowieść.Chłopak podniósł się gwałtownie i ruszył w stronę drzwi.- Zaczekaj - zawołał stary Schonberg.- Porozmawiaj ze mną jeszcze chwilę.Adam zawahał się rozważając, czy ojciec zmieni zdanie.Doktor Schonberg odchylił się do tyłu.- Dla dobra dyskusji załóżmy, że w twojej historii jest ziarnko prawdy.- To bardzo uprzejmie z twojej strony - wtrącił Adam.- Co według ciebie miałbym zrobić? Jestem dyrektorem departamentu nowych produktów FDA i nie mogę się zająć propagowaniem jakichś szalonych teorii.Skoro jednak, jak widzę, ta sprawa tak bardzo cię niepokoi, może wybiorę się na jeden z takich rejsów, aby przekonać się o wszystkim osobiście.- Nie - przerwał Adam.- Proszę, absolutnie nie jedź na żaden rejs.- Czego zatem ode mnie oczekujesz?- Chciałbym, żebyś wszczął w tej sprawie dochodzenie.- Zawrzyjmy układ - zaproponował ojciec.- Jeśli ty zgodzisz się pójść do psychiatry, który zbada, czy nie cierpisz przypadkiem na jakąś paranoję, ja przyjrzę się bliżej Arolenowi.Adam zdjął okulary i potarł oczy.Jeśli ktoś jeszcze zasugeruje mu, że jest wariatem, to chyba zacznie krzyczeć.- Dzięki za wszystko, tato - powiedział.- Przemyślę twoją propozycję.W drodze powrotnej na lotnisko zastanawiał się, jaką kurację zastosował Arolen wobec Petera Davenporta i ilu lekarzy znajduje się pod kontrolą MTIC.Adam wylądował na LaGuardii około dziewiątej i wziął taksówkę do miasta.Przygnębiała go myśl, że ma wrócić do pustego mieszkania, a poza tym niepokoił się o Jennifer.Panicznie bał się jechać do Englewood, gdzie musiałby stanąć oko w oko z rozgniewanymi Carsonami, ale czuł, że nie ma wyboru.Musiał porozmawiać z żoną.Kiedy zajechał przed dom teściów, wszystkie światła były już zgaszone.Ostrożnie wszedł po schodach i nacisnął dzwonek.Ku jego zdziwieniu, drzwi otworzyły się niemal natychmiast.- Reflektory twojego samochodu świeciły wprost w okna naszej sypialni - powiedział pan Carson ze złością.- Czego, u licha, chcesz od nas o tej porze?- Bardzo mi przykro, jeśli państwa obudziłem, ale muszę się zobaczyć z Jennifer.Teść skrzyżował ręce na piersiach.- To się nazywa tupet.No cóż, mniejsza z tym, ale moja córka i tak nie chce z tobą rozmawiać.Może za kilka dni zmieni zdanie, ale na razie.- Ale ja muszę się z nią zobaczyć - przerwał Adam.- Widzi pan, uważam, że ona nie powinna przerywać ciąży.Pan Carson złapał go za koszulę.- Nic nie musisz! - krzyknął i wypchnął go za drzwi.Odzyskawszy równowagę, Adam przyłożył ręce do ust i zaczął wołać żonę:- Jennifer, Jennifer!- Dość tego! - wrzasnął Carson.Ponownie złapał Adama za ubranie z zamiarem wyprowadzenia go do samochodu.Chłopak jednak wyrwał się teściowi i wbiegł do domu.U podnóża schodów jeszcze raz zawołał swoją żonę.Jennifer pojawiła się na górze w nocnej koszuli i spojrzała na niego z obrzydzeniem.- Posłuchaj! - krzyknął Adam, ale nim Jennifer zdążyła się odezwać, pan Carson chwycił go od tyłu i wywlókł za drzwi.Adam nie chciał się z nim bić.Popychany w stronę samochodu, potknął się i spadł z werandy prosto w krzaki.Zanim zdołał się podnieść, usłyszał trzaśniecie drzwi.Zrozumiał, że tej nocy teść żadną miarą nie pozwoli mu porozmawiać z Jennifer.Wsiadając do samochodu, usiłował wymyślić coś, co powstrzymałoby żonę od przerwania ciąży, przynajmniej do czasu, gdy uzyska opinię innego lekarza.Miał tylko trzy dni, żeby ją przekonać.Przejeżdżał przez Most Waszyngtona, gdy przyszło mu do głowy rozwiązanie.Wszyscy chcieli od niego dowodów.A zatem pojedzie do Puerto Rico i je zdobędzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]