[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sierżant tymczasem wspinał się ze swymi ludzmi aż na samą górę, po czym ostrożnie za krza-kami, posuwał się naprzód.Kiedy dotarli do drzew jeden z jego ludzi przystanął i wyszeptał: Stójcie, tam na górze jest człowiek! Gdzie? Tam, za tym dębem.Sierżant spojrzał we wskazanym kierunku. Do diabła, naprawdę! odrzekł. To z pewnością wartownik, bo ma przy sobie broń. Mam mu posłać kulkę? zapytał drugi Nie! Musimy unikać wszelkiego hałasu.Zakłuj go!%7łołnierz poczołgał się ostrożnie za krzakami, gdy był tuż obok wartownika wyciągnął bagnet iskoczył.Wartownik tylko jęknął, po czym znowu zapanowała cisza. Teraz jesteśmy bezpieczni zawołał sierżant. Naprzód, za mną!Niedługo dostali się aż do ogrodzenia.Sierżant widząc, że jest zbyt wysokie, potrząsnął głowąi rzekł: Przeskoczyć nie damy rady, musimy się skradać wzdłuż muru, może spotkamy gdzieś przej-ście.Posuwali się z wolna, dopiero przy wschodniej części fortu znalezli dziurę.Nie namyślając się długo weszli do środka.Idąc dalej nie zauważyli nikogo.Cała obrona byłaskupiona po przeciwnej stronie, kobiety zaś i dzieci pochowały się w domach. Fort nasz! odezwał się sierżant. Słyszycie te krzyki? Widać, że już naszych dopadli. Co teraz zrobimy? Otworzymy bramę naszym.71 Myśli pan, że naprawdę będą musieli się cofać? Kto to wie.W każdym razie tych czerownych było dosyć. Ale co będziemy mieć z tego jeżeli otworzymy bramę? odezwał się któryś żołnierz.Przylecą wszyscy i odbiorą nam zdobycz. Mądre słowa zawołał sierżant. Musimy najpierw sami zabrać to i owo.Ale żeby nikt otym pózniej nie gadał. Nikt nie jest przecież na tyle głupi. Dobrze, spróbujmy odrzekł sierżant. Ale nie wolno się rozchodzić, bo nas jest mało, anie wiemy ilu obrońców jest w forcie. To chodzmy od domu do domu. To zajmie zbyt wiele czasu, najlepiej wyszukajmy najbogatszy. A jak poznamy który jest najbogatszy? Hm, w sklepach i szynkach zwykle bywa najwięcej pieniędzy. To prawda.Tylko czy w tej dziurze jest jakiś sklep? Zdaje się, że Hiszpanie taki dom, gdzie można dostać napitek i inne rzeczy nazywają ventą. Ventą? Chodzmy szukać.Zgadł.Słowo venta widniało nad drzwiami domu starego Pirnero, który siedział w środku za-dowolony, że znalazł zastępcę do walki.Dom Pirnera był piętrowy i stał dosyć wysoko, tak że z okien strychu można było widziećprzez palisady, aż po teren bitwy.Z tego powodu udał się tam hrabia, Emma, Karia i Resedilla, podczas gdy Pepi i Zilli za-mknęły się w swoim pokoju.Pirnero siedział na dole na zwykłym swym miejscu przy oknie, za-tykając uszy rękami.Każdy strzał denerwował go.%7łądał od innych odwagi i za odważnego uwa-żał siebie, tylko wypróbować tej odwagi jakoś mu się nie chciało.Samotność jednak szybko mu się znudziła, wstał by zawołać córkę, kiedy do izby wpadłvaquero, ten sam co niedawno przybył z hacjendy del Erina.Uczestniczył w walce i dotychczastrzymał się dość dzielnie.Chciał przejść tylko przez pokój i udać się do kuchni, ale Pirnero zatrzymał go mówiąc: Stój, senior! Przychodzi pan z pola bitwy? Bitwy? spytał vaquero. To tylko potyczka. Co za różnica między bitwą a potyczką. W bitwie, naprzeciwko siebie stoją całe armie, senior Pirnero. Słusznie! Ale zapomnieliście o głównej rzeczy. Jakiej? Ja wam to wytłumaczę.Wiecie co to jest polityka? Wiem.Jeżeli się nie jest osłem, tylko się ma trochę oleju w głowie, to można zostać polity-kiem.Pirnero popatrzył na niego zdziwiony. Bardzo słusznie odrzekł. Dlatego osły nie prowadzą politykiA wiecie może co to jest dyplomacja? Wiem.Jeżeli się wielcy panowie wodzą za nosy. Do diabła! Widzę że nie jesteście głupcem [ Pobierz całość w formacie PDF ]