[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A wiÄ™c to teraz: czas na ostatnie pożegnanie. Tak, toprawda. PowiedziaÅ‚eÅ› jej, papà? Cesare wciąż mocno trzyma jej dÅ‚oÅ„. O czym? O tym, co bÄ™dzie. Masz na myÅ›li mojego męża i teÅ›cia? Nie musicie siÄ™ tym martwić.MamdoÅ›wiadczenie, jeÅ›li chodzi o życie z trudnymi mężczyznami. Ha! Dobrze powiedziane! Papież siÄ™ Å›mieje. Mój Boże, chciaÅ‚bym zobaczyć minÄ™tego starego kutwy, kiedy ciÄ™ ujrzy.Reszty Lucrezia nie musi na razie wiedzieć, Cesare. Jakiej reszty? pyta, popatrujÄ…c na nich obu.Aleksander macha rÄ™kÄ…. To tylko plany.Plany! Mimo to twierdzÄ™, że lepiej, by byÅ‚a przygotowana. Cesare mówi szorstko, bardziejjak ojciec do syna niż na odwrót.Aleksander wykonuje maÅ‚y, lekceważący gest, jakby rzecz niebyÅ‚a warta sporu.Gwiazda Cesarego wznosi siÄ™ coraz wyżej, a papież sprawia wrażenie, żezaczyna bać siÄ™ wÅ‚asnego syna. W nadchodzÄ…cym roku czekajÄ… nas wielkie rzeczy, Lucrezio:wydarzenia, które zmieniÄ… oblicze Italii.PrzysporzÄ… nam jednak także wiÄ™cej wrogów. W takim razie papà z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… ma racjÄ™ mówi Lucrezia niespokojnie. Lepiej,żebym nie wiedziaÅ‚a. Niemniej jednak dotknie to i ciebie.To sprawa rodzinna i jako jedna z BorgiówbÄ™dziesz postrzegana jako jej uczestniczka.Sprawa rodzinna.Lucrezia wpatruje siÄ™ w brata. Zapominasz, Cesare, że wydaliÅ›cie mnie za mąż do Ferrary.Jestem teraz BorgiÄ… tylkow poÅ‚owie.Druga poÅ‚owa należy do rodziny d Este. I uÅ›miecha siÄ™ pogodnie, jakby byÅ‚ to,ostatecznie, tylko żart.Zerka w stronÄ™ okna, za którym Å›nieg sypie teraz nieprzerwanie. MuszÄ™iść. Tak.Skoro musisz, to musisz.Och, chodz tu, chodz, ucaÅ‚uj mnie jeszcze raz. Papieżotwiera ramiona i Lucrezia po raz ostatni zaznaje tego niedzwiedziego uÅ›cisku miÅ‚oÅ›ci. Jak jabez ciebie przeżyjÄ™? SÅ‚yszy, jak jego gÅ‚os Å‚amie siÄ™ wraz z nowÄ… falÄ… Å‚ez, i teraz musi daćz siebie wszystko, by do niego nie doÅ‚Ä…czyć.Z drugiego koÅ„ca komnaty Cesare przyglÄ…da im siÄ™ z suchymi oczami.Lucrezia wygÅ‚adza spódnice i podnosi wysoko gÅ‚owÄ™, idÄ…c ku niemu.Taki piÄ™knymężczyzna, Cesare Borgia, caÅ‚y z lodu i ognia.Niedawno zauważyÅ‚a jedynie, z bliska, że twarzma czasem trochÄ™ zaczerwienionÄ…, tu i ówdzie poznaczonÄ… plamkami, tam gdzie purpurowewykwity pozostawiÅ‚y delikatne Å›lady.A zatem już nie bez skazy. Do widzenia, mój drogi, drogi książę Valentino mówi, obejmujÄ…c go. Obiecaj mi, żebÄ™dziesz na siebie uważaÅ‚, walczÄ…c w tych wszystkich bitwach. Ty też na siebie uważaj. Wypuszcza jÄ… z objęć, ale tylko po to, by przytrzymać jÄ…przed sobÄ… na odlegÅ‚ość ramienia. A wiÄ™c& zniża gÅ‚os do szeptu. A wiÄ™c, ukochana siostro,usÅ‚yszÄ™ to teraz? UsÅ‚yszysz co? odpowiada, z uÅ›miechem wciąż drżącym na wargach. %7Å‚e mnie kochasz i że mi przebaczyÅ‚aÅ›. Och, Cesare& OczywiÅ›cie, że ciÄ™ kocham.JesteÅ› moim bratem.On wciąż jednak czeka. JesteÅ› moim bratem powtarza i teraz to jej gÅ‚os siÄ™ Å‚amie, gdy wysuwa dÅ‚onie z jegouÅ›cisku.Przed SalÄ… Papieży stoi Johannes Burchard tak blisko drzwi, że nie sposób niepomyÅ›leć, że jego ucho znajdowaÅ‚o siÄ™ jeszcze przed chwilÄ… przy dziurce od klucza.MimoupÅ‚ywu wielu lat nie nauczyÅ‚ siÄ™ kataloÅ„skiego na tyle, by nadążyć za bystrym potokiem słów,lecz kryjÄ…ce siÄ™ za nimi emocje rozpoznaje aż za dobrze. Pani mówi, natychmiast zesztywniaÅ‚y. Jestem& JesteÅ›cie& PytajÄ… już o was nadziedziÅ„cu. Tak, tak, już idÄ™ odpowiada Lucrezia, opanowujÄ…c siÄ™. %7Å‚yczÄ™ wam bezpiecznej podróży. Burchard skÅ‚ada ukÅ‚on. I modlÄ™ siÄ™, by miastoFerrara dbaÅ‚o o was tak dobrze, jak na to zasÅ‚ugujecie. Do widzenia. Lucrezia ujmuje jego dÅ‚oÅ„. I dziÄ™kujÄ™, dziÄ™kujÄ™ za życzenia.Na chwilÄ™ zapada niezrÄ™czne milczenie, po czym Lucrezia dodaje porywczo: Johannesie, wiem& wiem, że czasem jesteÅ›my& cóż, jako rodzina mamy wieluwrogów.Ale mój ojciec bardzo ciÄ™ potrzebuje.A ja wiem, że siÄ™ o niego troszczysz.Za co cidziÄ™kujÄ™ mówi jeszcze raz i caÅ‚uje go w policzek.Wyraz caÅ‚kowitego zaskoczenia na jego twarzy bÄ™dzie jej towarzyszyÅ‚ przez wiele mildrogi.W jej paÅ‚acu dwórki krzÄ…tajÄ… siÄ™ wokół niej, nakÅ‚adajÄ…c na niÄ… kolejne warstwy odzieży,weÅ‚nianÄ… pelerynÄ™, futrzanÄ… czapkÄ™, rÄ™kawiczki.NiewÄ…tpliwie powinna skorzystać z lektyki,dziÄ™ki temu pozostaÅ‚aby sucha.Za bardzo jednak zależy jej, by wszystko widzieć.Wspina siÄ™ namuÅ‚a, na specjalne siodÅ‚o, które ma jej zapewnić wygodnÄ… jazdÄ™, i kawalkada rusza z dziedziÅ„ca,wzdÅ‚uż frontu Watykanu, w stronÄ™ Via Alessandrina.Znieg jest teraz gęściejszy, spadajÄ…ce pÅ‚atkiwirujÄ… jak oszoÅ‚omione tancerki.Lucrezia zadziera gÅ‚owÄ™ i patrzy w okna na pierwszym piÄ™trze, bo wie, że zobaczy tamojca, z dużą twarzÄ… przyciÅ›niÄ™tÄ… do grubego szkÅ‚a i uniesionymi rÄ™koma, machajÄ…cegoi machajÄ…cego na pożegnanie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]