[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pełna szacunku postawa tych ostatnich wskazywała, że męż-182czyzną jest bazyleus Andronik.Sceneria musiała wywrzeć ogromne wrażenie na monarsze, stanął bowiem jak wryty.Przeżegnał się pobożnie przed ikonostasem. Czemu mnie tu sprowadziłeś? spytał po chwili Zosimę. Panie mój odparł mnich zaprosiłem cię tu, gdyż prawdziwą hydromancjęuprawia się tylko w miejscach konsekrowanych, jedynie tam bowiem można nawiązaćstosowne porozumienie z królestwem zmarłych. Nie jestem tchórzem rzekł bazyleus i raz jeszcze zrobił znak krzyża czy jed-nak nie lękasz się przyzywać zmarłych?Zosima zaśmiał się zuchwale. Panie, mógłbym podnieść te oto dłonie, a śpiący z dziesięciu tysięcy konstanty-nopolskich loculi padliby pokornie do moich stóp.Nie potrzebuję jednak wzywać tychciał do żywota.Mam pewną cudowną rzecz, dzięki której szybciej porozumiem się zeświatem mroków.Podpalił od jednego z trójnogów łuczywo i przyłożył je do kanalika wokół krawędzimisy.Olej zapłonął i korona płomieni, przemykając dokoła, rozświetliła powierzchnięwody mieniącymi się błyskami. Nic nie widzę rzekł bazyleus, nachylając się nad misą. Spytaj tej swojej wody,kto taki gotuje się do tego, by zająć moje miejsce.Zdaję sobie sprawę, że w mieście pa-nuje ferment, ale chcę wiedzieć, kogo mam obrócić w proch, by niczego się nie lękać.Zosima podszedł do okrytego czerwoną tkaniną przedmiotu na kolumience, zerwałteatralnym gestem zasłonę i podsunął bazyleusowi prawie krągłą rzecz, którą trzymałw rękach.Nasi przyjaciele nie mogli dostrzec, co to takiego, ale zobaczyli, że bazyleuscofa się, drżąc na całym ciele, jakby chciał znalezć się jak najdalej od nieznośnie dręczą-cego widoku. Nie, nie powiedział tylko nie to! Zażądałeś tej rzeczy, bo była ci potrzebnado obrządków, ale nie wiedziałem, że podsuniesz mi ją pod oczy!Zosima uniósł swe trofeum i prezentował je wyimaginowanemu zgromadzeniu nibymonstrancję, obracając na wszystkie strony pieczary.Była to głowa dziecka, o nie zmie-nionych jeszcze rysach, jakby przed chwilą odjęto ją od ciała: zamknięte oczy, rozsze-rzone nozdrza wąskiego nosa, małe, leciutko rozchylone wargi, które okrywały dwarówne rzędy drobnych zębów.W nieruchomości tej twarzy i osobliwej ułudzie życiabyło tym więcej dostojeństwa, że miała jednolicie złociste zabarwienie i odnieśliśmywrażenie, iż błyszczy w świetle płomyków, do których zbliżał ją Zosima. Aby dopełnić obrzędu, musiałem użyć głowy twojego bratanka Aleksego po-wiedział Zosima, zwracając się do bazyleusa. Aleksego łączyły z tobą więzy krwii dlatego jego pośrednictwo ułatwi ci dotarcie do świata tych, których nie ma.I powoli zanurzył w płynie ten mały przerażający przedmiot, opuszczając go na samo183dno misy, nad którą Andronik pochylił się na tyle, na ile pozwalała korona płomieni. Woda zmętniała powiedział szeptem lekkim jak tchnienie. Zyskała w Aleksym ziemski żywioł, na który czekała, i teraz go bada wyszeptałZosima. Poczekajmy, by mgła się rozproszyła.Nasi przyjaciele nie mogli widzieć, co dzieje się w wodzie, ale zdali sobie w pewnymmomencie sprawę, że stała się z powrotem przejrzysta i że widać na dnie oblicze ma-łego bazyleusa. Na moce piekielne, wracają mu dawne kolory wybełkotał Andronik i mogęodczytać znaki, które ukazały się na jego czole.Och, cud!.Jota, sigma.Nie trzeba być hydromantą, by zrozumieć, co się stało.Zosima wyrył na czoleAleksego dwie litery, a potem pokrył twarz złocistą, rozpuszczalną w wodzie substan-cją.Sztuczna powłoka rozpuściła się i nieszczęsna ofiara przekazywała zleceniodawcyzabójstwa znak, który Zosima, albo ktoś za nim stojący, chciał przekazać.I rzeczywiście, Andronik sylabizował: Jota, sigma, IS.IS. Wyprostował się, kręcił jakiś czas w palcach kosmykibrody, ciskał, zdawało się, z oczu płomienie, pochylił głowę, jakby się zastanawiał,a wreszcie poderwał ją niby ognisty rumak, który z trudem się hamuje. Isaac! ryk-nął Wrogiem jest Izaak Komnen! Co on tam knuje na Cyprze? Poślę flotę i unice-stwię go, zanim ten nędznik zdoła cokolwiek przedsięwziąć!Jeden z dwóch towarzyszących mu mężczyzn wyszedł z cienia i Baudolino zauważył,że miał twarz człowieka, który gotów byłby upiec własną matkę, gdyby zabrakło mu nastole mięsiwa. Panie rzekł. Cypr jest zbyt daleko, a twoja flota musiałaby opuścićPropontydę, przepływając obok miejsca, którym zawładnęły zastępy króla Sycylii.Alejak ty nie możesz udać się do Izaaka, tak on nie może przybyć do ciebie.Nie o Komne-nie myślałbym, lecz o Izaaku Angelosie, który jest tu, w mieście, a wiesz wszak, że zgołacię nie miłuje. Stefanie zaśmiał się pogardliwie Andronik chcesz, bym zaprzątał sobiegłowę Izaakiem Angelosem? Jak mogłeś choćby pomyśleć, że ten dychawiczny koń,ten impotent, ten człek bez talentów i nieporadny śmiałby choćby wyobrazić sobie, żemógłby mi zagrozić? Zosimo, Zosimo! krzyknął ze złością. Ta woda i głowa mówimi o kimś, kto albo znajduje się zbyt daleko, albo jest zbyt głupi! Po co ci oczy, skoro nieumiesz niczego wyczytać z tego naczynia napełnionego szczyną?Zosima zrozumiał, że może stracić oczy, ale na jego szczęście głos zabrał tenżeStefan, który przemówił przed chwilą.Zapowiadał z wyrazną uciechą nowe zbrodnie,Baudolino domyślił się więc, że jest to Stefan Agiochristoforyta, zły duch Andronika,tenże, który udusił młodziutkiego Aleksego i uciął mu głowę. Panie, nie waż sobie lekce cudów.Widziałeś wszak, że na twarzy chłopca poja-184wiły się znaki, których z pewnością za życia na niej nie było.Może Izaak Angelos jestczłekiem małym i tchórzliwym, lecz żywi do ciebie nienawiść.Wszak bywało, że inni,mniejsi i tchórzliwsi niż on, podnosili rękę na ludzi wielkich i śmiałych jak ty, jeżelibyli jacyś mogący się z tobą równać.Udziel swej zgody, a jeszcze tej nocy schwycęAngelosa i własnymi rękami wydrę mu oczy, a potem powieszę go na kolumnie we wła-snym pałacu.Ludowi powie się, że otrzymałeś znak z niebios.Lepiej od razu pozbyć siękogoś, kto na razie ci nie zagraża, niż zostawić go przy życiu, by kiedyś mógł ci zagro-zić.Winniśmy uderzyć pierwsi. Chcesz wykorzystać mnie, by uśmierzyć jakąś swą urazę odparł bazyleus alemoże zdarzyć się i tak, że czyniąc zło, sprzyjasz dobru.Usuń Izaaka.Nie podoba mi siętylko. Spojrzał na Zosimę tak, że ten zaczął drżeć jak osika. Nie podoba mi siętylko, że skoro Izaak rozstanie się z życiem, nigdy nie dowiem się, czy naprawdę chciałmi zaszkodzić, czy zatem ten mnich wyjawił prawdę.Ale w końcu podsunął mi słusznepodejrzenie, a kiedy myśli się o kimś zle, prawie zawsze ma się rację.Stefanie, musimyokazać mu naszą wdzięczność.Zadbaj, by dostał to, czego zażąda.Dał ręką znak swoim dworzanom i wyszedł, zostawiając samego Zosimę, który po-woli wyzbywał się przerażenia sprawiającego, że stał jak skamieniały nad swoją misą [ Pobierz całość w formacie PDF ]