RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Musisz odpocząć od nauki.No, uciekaj już – powie­dziawszy to, dał mu żartobliwego kuksańca w głowę i chłopak pędem zbiegł ze schodów.Kulgan podszedł do posłania i umie­ścił na nim swe potężne cielsko.Spojrzał na kapłana.– Ach, ci chłopcy – powiedział, kiwając głową.– Urzą­dza się dla nich święto, przyjmuje do nauki rzemiosła, a oni oczekują, że z dnia na dzień staną się mężczyznami.A to prze­cież ciągle chłopcy i choćby nie wiem jak się starali, nadal będą zachowywać się jak chłopcy, a nie jak dorośli mężczyźni.Wyjął fajkę i zaczął ją napychać tytoniem.– Mag w wieku lat trzydziestu uważany jest ciągle za bardzo młodego i niedoświadczonego.W innych zawodach, mając trzydziestkę, zostaje się czeladnikiem czy nawet mi­strzem, a już prawie na pewno szykuje się swego syna do dnia Wyboru.Przytknął drzazgę do węgli tlących się w garncu z żarem i zapalił fajkę.Tully przytaknął kiwnięciem głowy.– Tak, Kulgan, dobrze cię rozumiem.Kapłaństwo jest również powołaniem starszych.Kiedy byłem w wieku Puga, miałem ciągle jeszcze przed sobą trzynaście lat nowicjatu.Stary kapłan pochylił się w stronę maga.– Kulgan, a co z problemem chłopaka?– Widzisz, Tully, chłopak ma rację.– powiedział krót­ko Kulgan.– Nie ma doprawdy żadnego rozsądnego wyjaś­nienia, dlaczego nie może posługiwać się technikami, których starałem się go nauczyć.To, jak ten chłopiec potrafi posługi­wać się starymi zwojami czy innymi pomocami, jest doprawdy zdumiewające.Ma do tego taki talent, że gotów jestem założyć się, iż są w nim zadatki na maga potężnych mocy, wyższej sztuki magii.Z drugiej strony jednakże, ta jego nieudolność korzystania z własnych, wewnętrznych sił.– Jak sądzisz, uda ci się znaleźć jakieś rozwiązanie?– Mam nadzieję.Bardzo bym nie chciał, aby okoliczności zmusiły mnie do zwolnienia go z terminu.Byłoby to dla niego o wiele gorsze, niż gdybym go nigdy nie był przyjął.Na jego twarzy malowała się prawdziwa troska.– Gubię się w tym, Tully.Zgodzisz się chyba ze mną, że tkwi w nim zapowiedź wspaniałego talentu.Gdy tylko zoba­czyłem tamtej nocy w chacie, jak wykorzystał kryształową kulę, po raz pierwszy od lat poczułem, że być może znalazłem swego terminatora.I kiedy żaden inny mistrz go nie wybrał, wiedzia­łem, że los skrzyżował nasze ścieżki.Jest jednak w jego umyśle, w głowie, coś, na co nigdy jeszcze się nie natknąłem.Jakaś potęga, potężna moc.Nie mam pojęcia, co to może być, Tully, ale to coś odrzuca, nie akceptuje moich ćwiczeń, jak gdyby były one nie całkiem.prawidłowe lub.nieodpowiednie dla niego.Nie wiem, czy potrafię wytłumaczyć lepiej, na co się natknąłem u niego.Nie ma żadnego prostego wytłumaczenia.– Czy zastanawiałeś się nad tym, co chłopiec powiedział? – spytał kapłan zamyślonym i zatroskanym głosem.– O tym, że być może się pomyliłem? Tully kiwnął głową.Kulgan machnięciem ręki oddalił py­tanie.– Tully, o naturze magii wiesz co najmniej tyle samo co ja, a być może więcej.Twój bóg nie został nazwany Bogiem Który Wprowadził Porządek ot, tak sobie.Twoi współwyznaw­cy odkryli wiele prawd o tym, co rządzi wszechświatem.Czy choć przez chwilę wątpiłeś, że chłopak ma talent?– Talent? Nie.To nie ulega wątpliwości.Teraz jednak mówimy o problemie jego zdolności, możliwościach dzia­łania.– Dobrze to ująłeś.Jak zwykle zresztą.Masz więc jakiś pomysł? Może zamiast tego powinniśmy zrobić z niego kle­ryka, co?Tully wyprostował się.Na jego twarzy pojawił się wyraz dezaprobaty.– Wiesz dobrze, Kulgan, że kapłaństwo jest powołaniem – powiedział sztywno.– Nie obrażaj się, Tully, żartowałem.– Westchnął.– Wracamy zatem do punktu wyjścia.Jeżeli nie ma powołania kapłańskiego ani drygu do sztuki magicznej, co mamy począć z jego przyrodzonymi zdolnościami?Tully rozważał pytanie w milczeniu.– Czy zastanawiałeś się nad zaginioną sztuką? Kulgan spojrzał na niego rozszerzonymi ze zdziwienia oczami.– Ta stara legenda? Tully pokiwał głową.– Wątpię, czy którykolwiek z dzisiejszych magów nie rozmyślał w jakimś momencie swego życia nad legendą o za­ginionej sztuce.Jeżeli istniała rzeczywiście, tłumaczyłoby to wiele niedoskonałości naszego rzemiosła.Spojrzał na Tully'ego zwężonymi oczami.Wyraźnie nie akceptował pomysłu.– Wszędzie dookoła mamy jakieś legendy.Przewróć ka­mień na plaży, a znajdziesz kolejną.Ja osobiście wolę szukać prawdziwych przyczyn naszych niedoskonałości, zamiast zwa­lać winę na starodawne zabobony.Twarz Tully'ego przybrała surowy wyraz.W głosie słychać było naganę.– My ze świątyni nie uważamy tego za legendę, Kulgan! Jest ona uznawana za część prawdy objawionej i przekazanej pierwszym ludziom przez bogów.Dotknięty do żywego tonem kapłana, Kulgan wypalił:– Tak samo jak przekonanie, że świat jest płaski aż do momentu, kiedy Rolendirk, który – pozwolisz sobie przy­pomnieć na marginesie – był magiem, wysłał swe magicz­ne spojrzenie na taką wysokość, skąd można było stwierdzić, że horyzont jest zakrzywiony, co ponad wszelką wątpli­wość udowodniło, że świat jest kulą! Od początków świata ten fakt był znany prawie każdemu żeglarzowi czy rybakowi, który na horyzoncie dostrzegał najpierw żagle zbliżającego się statku, a dopiero potem całą resztę! – prawie krzyczał Kulgan.Spostrzegł, że Tully został boleśnie dotknięty odwołaniem się do starodawnego, od dawna zarzuconego kanonu kościel­nego.Złagodził swój ton.– Nie chciałem cię urazić, Tully.Ale nie ucz starego zło­dzieja, jak kraść [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl