[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to jest chyba jedyne, co istotnie mo¿na uzyskaæ.W milczeniu przyjê³a reprymendê.- Nalwer - rzek³ nagle Bavatar - co ty o tym s¹dzisz? Wezwany poruszy³ siê, zaskoczony.Kobieta tak¿e spojrza³a z niejakim zdziwieniem.- Uwa¿am, panie - rzek³ Nalwer cokolwiek niepewnie - ¿e mamy niewielkie mo¿liwoœci dzia³ania.¯aden statek nie p³ynie na Agary, sprawdzi³em to.A ma³e szniki stra¿y morskiej s¹ na morzu.By dotrzeæ do Aheli i wróciæ przed jesiennymi burzami, musia³bym u¿yæ du¿ego ¿aglowca Floty G³ównej.- Sprawa nie jest tego warta - przyzna³ niechêtnie Bavatar.Popatrzy³ badawczo.Nalwer mówi³ do rzeczy; wydarzenie zbyt rzadkie, by go nie doceniæ.- Dalej, Nalwer, s³uchamy uwa¿nie.Kobieta potwierdzi³a skinieniem.- Nasunê³y mi siê pewne myœli.Po znikniêciu kapitana Varda - podj¹³ wezwany, ju¿ œmielej - uznaliœmy natychmiast, ¿e sta³o siê to za spraw¹ pani Erry Alidy.Ale przecie¿ ta kobieta, jeœli istotnie jest tak sprytna i przebieg³a, jak s³ysza³em, musia³a zdawaæ sobie sprawê, ¿e usuniêcie go œci¹gnie teraz na ni¹ nieuchronne podejrzenia.- Do czego zmierzasz, panie? - zapyta³a Elena.- Do tego, ¿e gdyby ten kapitan naprawdê mia³ jakieœ kompromituj¹ce j¹ dowody, nie ¿y³by ju¿ w dniu, gdy dowiedzia³a siê o jego przybyciu do Dranu.Wtedy wasza godnoœæ nie rozmawia³byœ z nim - i nie by³oby podejrzeñ.Tamtych dwoje wymieni³o spojrzenia.- A czy nie jest niezwyk³e - ci¹gn¹³ Nalwer - ¿e kapitan Vard, odczuwszy przecie¿ ju¿ raz w ¿yciu si³ê tej kobiety, nie doœæ, ¿e nie powiedzia³ w³aœciwie nic podczas spotkania z tob¹, panie, to jeszcze nawet nie poprosi³ o ochronê? Wynika z tego, ¿e albo jest g³upcem - a wasza dostojnoœæ twierdzi, ¿e nie; albo pewnym siebie ryzykantem - a wasza dostojnoœæ twierdzi, ¿e nie.Albo cz³owiekiem, któremu na rêkê by³o rzuciæ podejrzenie, potem zaœ znikn¹æ, w czym przydzielony do ochrony cz³owiek tylko by przeszkadza³.Zaleg³o milczenie.- Doprawdy.trudno odmówiæ temu wywodowi logiki - rzek³a wreszcie kobieta, patrz¹c dziwnie.Najwy¿szy Sêdzia siedzia³, pogr¹¿ony w zadumie.- Muszê przyznaæ, ¿e zadziwi³eœ mnie, panie Nalwer.Oceniam, ¿e to najrozs¹dniejsze ze wszystkiego, co dot¹d na ten temat powiedziano.A jednak.w moim odczuciu ten cz³owiek nie jest zdolny do takiej intrygi.Elena unios³a lekko brwi.- Masz racjê, pani - odgad³ jej myœli.- Moje odczucie to zbyt ma³o, by z czystym sumieniem podtrzymaæ oskar¿enie przeciw kobiecie, której praca dla Trybuna³u by³a, jak dot¹d, godna najwy¿szej pochwa³y.Ale jednak - wsta³, daj¹c znak, ¿e narada ma siê ku koñcowi - ¿yczê sobie, by odszukano kapitana Varda.Podró¿ do Aheli odwo³ujê - skin¹³ g³ow¹ w stronê Nalwera - wrócimy do niej z koñcem jesieni.Zmarszczy³ na chwilê czo³o - i Elena pomyœla³a, ¿e choæ chwilowo uzna³ temat za zamkniêty, to jednak wcale nie wyczerpany.I rzeczywiœcie tak by³o.Albowiem tego dnia, lecz póŸno, mia³a miejsce jeszcze jedna rozmowa.Odby³a siê - podobnie jak poprzednia - w gmachu Trybuna³u, lecz nie w Sali Narad, a w apartamentach dostojnej B.L.T.Eleny, Pierwszej Przedstawicielki Najwy¿szego Sêdziego.Elena by³a równie pewna odwiedzin Bavatara jak tego, ¿e po dniu nast¹pi noc.Zna³a go zbyt dobrze.Ten twardy, niez³omny cz³owiek, potrzebowa³ jednak oparcia.Dawa³a mu je.Siedz¹c naprzeciw niej - pozornie by³ taki sam jak w Sali Narad: powa¿ny, skupiony, surowy.Wiedzia³a jednak, ¿e czu³ siê nieporównanie lepiej.G³êboko zakorzenione poczucie odpowiedzialnoœci i niezwyk³a sumiennoœæ sprawia³y, ¿e w rozmowach oficjalnych wa¿y³ starannie ka¿de s³owo, panowa³ nad ka¿d¹ dyskusj¹, nie pozwalaj¹c sobie na emocje.Zmieni³o siê to trochê od czasu, gdy na miejsce Drugiego Przedstawiciela, wakuj¹ce od kilku miesiêcy, przys³ano Nalwera.Ten cz³owiek wyraŸnie wyprowadza³ go z równowagi.W œwiecie pojêæ Bavatara, na odpowiedzialnych stanowiskach nie by³o miejsca dla os³ów.W machinie zasad Najwy¿szego Sêdziego, Nalwer stanowi³ czêœæ nie daj¹c¹ siê w ogóle dopasowaæ.Tu jednak Nalwera nie by³o.Co wiêcej - rozmowa mia³a charakter prywatny.Elena wiedzia³a, ¿e rozmowy prywatne w ¿yciu Bavatara zajmuj¹ akurat tyle miejsca co - ona.- Zadziwi³ mnie - rzek³, unosz¹c spojrzenie.- Ten cz³owiek zadziwi³ mnie dzisiaj, Eleno.Podszed³ do rzeczy bez emocji, tak wytrawnie i ch³odno.Przecie¿ to do niego niepodobne.- Istotnie, nie jest mêdrcem - przyzna³a.- Dziœ jednak okaza³o siê, ¿e potrafi te¿ nie byæ g³upcem.Czy to Ÿle?Uczyni³ niejasny gest.- Ta ca³a sprawa - rzek³ powoli - obfituje w niespodzianki.Muszê ci wyznaæ, kuzynko, ¿e trudno mi j¹ oceniæ.z w³aœciwego dystansu.Mam uczucie - odwróci³ spojrzenie, jakby zawstydzony, ¿e ma coœ takiego - jakbym coœ przeoczy³.Dlaczego z morza dostarczanych codziennie raportów, uderzy³ mnie w³aœnie jeden, dotycz¹cy przybycia tego kapitana do Dranu? Zwi¹zek miêdzy jego uwiêzieniem, a pani¹ Alid¹? Oczywiœcie, lecz przecie¿.- Niepotrzebnie ka¿esz dostarczaæ sobie te wszystkie raporty, meldunki i donosy do wgl¹du - zauwa¿y³a.- Czy nie s¹dzisz, ¿e twój czas jest na to zbyt cenny? Dawno, podczas Kociego Powstania, jakiœ oficer gwardii mia³ podobno powiedzieæ, ¿e naczelny wódz powinien kierowaæ armiami, zaœ od rozsy³ania patroli s¹ setnicy.To jedna z tych prawd oczywistych, które wci¹¿ na nowo trzeba sobie uœwiadamiaæ.Milcza³, rozwa¿aj¹c jej s³owa.- Uwa¿asz wiêc, ¿e niepotrzebnie dogl¹dam zbyt ma³ych spraw, i to takich, na których siê nie znam.- Tak uwa¿am.Posiadasz wielki dar kierowania ludŸmi (ale¿ tak), natomiast brak ci tego, co mieæ musi ma³y urzêdnik w szarej szacie, badaj¹cy wnikliwie sto nici, nim po jednej dojdzie do k³êbka.Zreszt¹: có¿ to? Czy tego siê od ciebie oczekuje? Doprawdy, Bavatarze, czemu¿ nie zaczniesz œledziæ rzezimieszków, gdzieœ w ciemnych ulicach?Zmarszczy³ brwi.- Drogi kuzynie - przechyli³a nieco g³owê, jakby ustêpuj¹c upartemu dziecku.- Jeœli ta sprawa nie daje ci spokoju, przeka¿ j¹ ni¿ej! Odpowiedni ludzie zajm¹ siê wszystkim, a tym gorliwiej, ¿e bior¹ za to pieni¹dze z imperialnej szkatu³y.Uniós³ spojrzenie.- Tak chyba bêdzie w³aœciwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]