[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Konferencja z Grupą Alamo była naznaczona za dwa dni w budynku Pan-Global.Limuzyna firmy zawiozła Easterhouse'a do hotelu Remington, gdzie czekał na niego zarezerwowany apartament.Przed zameldowaniem się wysłuchał późnego dziennika.Tu też stawiano te same pytania.Pułkownika nie poinformowano o Planie Travisa.Nie potrzebował o nim wiedzieć.Wiedział jednak, że zmiana na stanowisku prezydenta usunie ostatnią przeszkodę na drodze do realizacji wszystkich jego zamierzeń: zabezpieczenia Rijadu i pól naftowych Hasa przez amerykańskie siły szybkiego reagowania wysłane przez prezydenta gotowego to uczynić.Co za zbieg okoliczności, myślał zasypiając, co za wspaniały zbieg okoliczności.Mała mosiężna tabliczka na ścianie zaadaptowanego magazynu tuż obok obłożonych tekową boazerią drzwi głosiła po prostu: Przedsiębiorstwo Spedycyjne Thor AG.Najwyraźniej Lenzlinger ukrywał prawdziwy charakter swego przedsiębiorstwa za fasadą firmy przewozowej, choć nigdzie nie było nawet śladu ciężarówek, a wysłanego puszystymi dywanami zacisza biura na czwartym piętrze, na które wspiął się Quinn, nigdy nie przeniknął smród oleju napędowego.Przy wejściu z ulicy był przycisk i domofon, drugi z kamerą telewizji przemysłowej w przejściu na czwartym piętrze.Adaptacja magazynu przy bocznej uliczce odchodzącej od starych doków, tam gdzie Wezera przystaje na swej drodze do Morza Północnego, by dostarczyć powodu, dla którego powstała stara Brema, nie mogła być tania.Sekretarka, na którą natknął się w pierwszym pomieszczeniu biura, bardziej pasowała do charakteru firmy.Gdyby Lenzlinger miał jakieś ciężarówki, mogłaby je jedną ręką uruchamiać na pych.- Ja, bitte? - spytała, choć jej spojrzenie mówiło wyraźnie, że to on, nie ona, jest tu petentem.- Chciałbym rozmawiać z panem Lenzlingerem - powiedział Quinn.Poprosiła go o nazwisko, po czym zniknęła w prywatnym sanktuarium, zamykając za sobą szczelnie drzwi.Quinn odniósł wrażenie, że lustro w ścianie działowej jest dwustronne.Wróciła po trzydziestu sekundach.- A w jakiej sprawie, Herr Quinn?- Chciałbym spotkać się z jednym z pracowników Herr Lenzlingera, niejakim Wernerem Bernhardtem - odparł.Znów zniknęła za kulisami.Tym razem nie było jej ponad minutę.Kiedy wróciła, stanowczym zamknięciem drzwi odcięła dostęp do tego, kto tam siedział, ktokolwiek to był.- Żałuję, ale Herr Lenzlinger nie może teraz z panem rozmawiać - oznajmiła.Zabrzmiało to nieodwołalnie.- Zaczekam - powiedział Quinn.Obdarzyła go spojrzeniem pełnym żalu, że urodziła się zbyt późno, by prowadzić obóz koncentracyjny, w którym on byłby więźniem, po czym zniknęła po raz trzeci.Kiedy znów się pojawiła, wróciła za swe biurko i całkowicie go ignorując, zaczęła walić w maszynę z pełną jadu furią.Chwilę później otworzyły się inne drzwi do pomieszczenia dla interesantów i stanął w nich jakiś mężczyzna.Z takich, co to świetnie by się nadawali na kierowcę ciężarówki - chodząca lada chłodnicza.Bladoszary garnitur był świetnie skrojony, niemal tak dobrze, by ukryć piętrzące się pod spodem zwały byczych mięśni; krótka modelowana fryzura, płyn po goleniu i warstewka zewnętrznego poloru nie były tanie.Pod tym wszystkim krył się zwyczajny zbir.- Herr Quinn - powiedział przyciszonym głosem - Herr Lenzlinger jest zbyt zajęty, żeby się z panem zobaczyć lub odpowiadać na pańskie pytania.- W tej chwili - zgodził się Quinn.- Ani w tej chwili, ani nigdy, Quinn.Proszę, niech pan sobie pójdzie.Quinn odniósł wrażenie, że wizyta dobiegła końca.Zszedł na dół i wrócił brukowaną ulicą do miejsca, gdzie w samochodzie czekała Sam.- Nie można się do niego dostać w czasie godzin pracy - powiedział.- Trzeba będzie odwiedzić go w domu.Jedziemy do Oldenburga.Kolejny stary gród, śródlądowy port od stuleci prowadzący handel na rzece Hunte, niegdyś siedziba hrabiów Oldenburga.Jego jądro, Stare Miasto, nadal otaczają fragmenty dawnych murów obronnych i fosy tworzonej przez sieć połączonych kanałów.Quinn znalazł hotel z tych, jakie najbardziej lubił, cichy zajazd z otoczonym murem dziedzińcem.Nosił nazwę “Graf von Oldenburg” i znajdował się przy ulicy Ducha Świętego.Przed zamknięciem sklepów zdążył jeszcze odwiedzić sklep z artykułami żelaznymi oraz sklep ze sprzętem turystycznym; w ulicznym kiosku kupił najdokładniejszą mapę okolic, jaką udało mu się znaleźć.Po obiedzie wprawił w zdumienie Sam, wiążąc co dwadzieścia cali węzły na pięćdziesięciostopowej lince zakupionej w sklepie z artykułami żelaznymi i mocując do niej na końcu trójzębną kotwiczkę.- Gdzie ty się wybierasz? - spytała.- Podejrzewam, że na drzewo - było jego jedyną odpowiedzią.Zostawił ją w ciemności przed nastaniem świtu, twardo śpiącą [ Pobierz całość w formacie PDF ]