[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szedł pogrążony w myślach, szepcząc do siebie słowa bez związku.Nie przystawał ani nachwilę.Jeśli drogę zagradzały mu góry, wspinał się na ich szczyty.Jeśli u stóp jego rozwie-rały się przepaście, zstępował w ich głąb.Przebywał brody, mijał straszliwe okolice, mroczneod wyziewów siarki.Był tak upartym wędrowcem, że stąpał po rozpalonej lawie, na którejbuty jego znaczyły głębokie ślady.Wreszcie zapuścił się w ponurą jaskinię, gdzie przezszczeliny skalne sączyła się kropla po kropli woda morska i spływając jak łzy tworzyła nanierównym gruncie małe jeziorka.Niezliczone skorupiaki rozrastały się w nich do potwor-nych rozmiarów.Olbrzymie kraby, raki, homary i pająki morskie trzaskały pod stopami karła.Uciekały w popłochu, budząc po drodze ohydne mątwy, wiekowe ośmiornice, które wycią-31gały setki chciwych ramion i pluły ze swych ptasich dziobów cuchnącym jadem.Ale królMikrus nie zwolnił kroku.Doszedł do ostatniej z pieczar, gdzie kłębiły się opancerzone stwo-ry, zbrojne w ostre iglice i szczypce zębate jak piły.Twarde łapy wspinały mu się aż na kark,patrzyły na niego ponure ślepia, tkwiące na długich mackach.Wspinał się na ścianę jaskini,czepiając się występów skalnych, nie bacząc na potwory pełzające w ślad za nim.Zatrzymałsię dopiero wtedy, gdy na sklepieniu groty namacał dłonią odstający głaz.Dotknął go swympierścieniem i natychmiast ze straszliwym łoskotem głaz runął, a pieczarę zalało dzienneświatło, przed którym pierzchły w popłochu wylęgłe w ciemnościach potwory.Wsunąwszy głowę przez otwór ujrzał król Mikrus Jantarka ze Srebrnych Wybrzeży, któryw tym szklanym więzieniu biadał nad swym losem, tęskniąc do Zazulki i do ziemi.Król Mi-krus przedsięwziął bowiem swą niebezpieczną podróż, aby uwolnić jeńca boginek wodnych.Ale Jantarek, ujrzawszy wielką, kudłatą głowę z krzaczastymi brwiami, z długą brodą, i oczyprzyglądające mu się z głębi szklanego leja, sądził, że grozi mu nowe niebezpieczeństwo.Sięgnął po miecz, gdyż zapomniał, że skruszył go na piersi zielonookiej królowej.Tymcza-sem król Mikrus przyglądał mu się z zajęciem. Phi mruknął wreszcie. Toż to jeszcze dziecko! Rzeczywiście, Jantarek był naiwnymdzieckiem i tylko dzięki temu nie uległ słodkim a niosącym śmierć pocałunkom królowejwodnych boginek.Największy filozof z całą swoją wiedzą nie byłby tak łatwo uniknął nie-bezpieczeństwa.Jantarek widząc, że nie ma się czym bronić, rzekł: Czego tu chcesz? Po co czyhasz na mnie, kudłaty łbie? Ja przecież nie skrzywdziłem cięnigdy.Na to król Mikrus odparł tonem na poły szorstkim, na poły dobrodusznym: Nie możesz wiedzieć, mój mały, czy nie wyrządziłeś mi krzywdy, gdyż nie odróżniaszprzyczyn od skutków, nie masz pojęcia o odruchach duszy ani w ogóle o niczym, co ma jaki-kolwiek związek z filozofią.Ale dajmy temu pokój.Jeżeli opuszczenie tego leja nie sprawi ciprzykrości, zejdz tędy.Bez chwili wahania Jantarek wślizgnął się do pieczary, zsunął po jej ścianie i gdy tylkoznalazł się na dole, powiedział do swego wybawcy: Jesteś dzielnym, małym człowieczkiem i kochać cię będę do końca życia.Ale czy niewiesz, gdzie przebywa Zazulka, księżniczka %7łyznych Pól? Wiele rzeczy jest mi wiadomych odparł na to karzeł a przede wszystkim to, że niecierpię ciekawskich.Jantarek zawstydził się i w milczeniu szedł za swym przewodnikiem w gęstych ciemno-ściach, gdzie kłębiły się mątwy i skorupiaki.Król Mikrus odezwał się z lekkim przekąsem: Piękny rycerzyku, wybacz, że droga, którą cię wiodę, nie jest dość szeroka i wygodna. Droga wiodąca do wolności jest zawsze piękna odparł Jantarek i nie boję się zbłądzićidąc śladami mego dobroczyńcy.Król Mikrus przygryzł wargi.Kiedy doszli do porfirowej galerii, wskazał Jantarkowi wy-kute w skale schody, którymi można było wydostać się na powierzchnię ziemi. Oto dalsza twa droga powiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]