[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy, wczasach studenckich, kiedy chodził z tobą, sypiał ze mną iobiecywał mi małżeństwo.Uległam mu na jego pierwszeskinienie.Mówił, że jestem jedyną kobietą, która mufizycznie odpowiada.Potem, po waszym zerwaniu i ożenkuz Mają, też wrócił do mnie.Do was mówił czułe słówka, aja miałam go w łóżku i wiedziałam, że należy do mnie,tylko do mnie zachłystywała się swoimi słowami, ażpiana wystąpiła jej na usta. Nazywałyście mnie głupią,niewydarzoną, traktowałyście jak ofiarę, na którą żadenmężczyzna nawet z łaski nie spojrzy.Zgadzałam się na tęrolę, a w duchu drwiłam z was, przez te wszystkie lata zwas drwiłam.Nie wiedziałyście, że on cały czas kochał sięze mną, to wy okazałyście się nieszczęsnymi idiotkami, nieja przerwała i znów przyjrzała mi się badawczo,sprawdzając, czy trucizna prawidłowo działa. Jak bardzowas nienawidziłam! To ty zabiłaś Maję powiedziałam pozornie spokoj-nym głosem, choć lód ściskał mi serce. Tak, ja zachichotała prawda, jak wszystko mądrzeobmyśliłam? Wystrychnęłam na dudka milicję, absolutnienikt mnie nie podejrzewał.Myślałaś, że zabójcą jest tenHindus, latałaś za nim jak głupia. Ale dlaczego ją zabiłaś? Tyle lat po ich ślubie? Nie mogłam ścierpieć, jak się pyszni, rzucapieniędzmi, chwali jego miłością, jak go zdradza.To japowinnam mieć to wszystko, a nie ona.Nie była go warta,a on nigdy naprawdę jej nie kochał. Musiała zginąć tanędzna złodziejka. W jaki sposób ją zabiłaś? Zaspokoję twoją ciekawość i tak najdalej za półgodziny umrzesz. Maja chorowała na zaburzeniahormonalne, prosiła żebym robiła jej zastrzyki, ale wtajemnicy przed wszystkimi, bo chciała uchodzić zawsze zaokaz zdrowia.Wtedy, po brydżu, wróciłam do niej.Niepokoiła się, czy zastrzyk jej nie zaszkodzi po wypiciuwiększej ilości alkoholu.Zapewniałam, że nic jej się staniei ostrzegałam, że nie trzeba przerywać kuracji.Wtedywpuściłam jej do żyły powietrze.Wiedziałam, że powstaniezator naczyń krwionośnych, krew nie przepłynie i niedotrze do serca.Wyszłam, kiedy zrobiła się sina i zaczęłatracić przytomność. Omyliłaś się w swoich rachubach, popełniłaśniepotrzebną zbrodnię.W tym czasie ona i Jerzy ze sobązerwali. I tak się to jej należało za te wszystkie lata, któreprzeżyła z Jerzym.Stanęła koło mnie, przyglądając mi się przenikliwie, potemobeszła stół i ciężko usiadła na krześle. A ty teraz po-krzyżowałaś mi plany.On z tobą chce się związać, a nie ze mną,kiedy nie ma już przeszkód, abyśmy się połączyli.Musiszzginąć.Nie mogłabym patrzeć na wasze szczęście.Jeszczemożesz mówić? zapytała, sondując mnie spojrzeniem.Potrząsnęłam niemrawo głową; na razie nie przychodziła miżadna zbawcza myśl do głowy, w jaki sposób wyjść cało z tejopresji.Nie próbowałam rzucić się na nią, aby ją obezwładnić,gdyż prawdopodobnie nie dałabym jej rady, była wyższa isilniejsza.Poza tym mogła mieć przy sobie kwas żrący do wypaleniaoczu, albo inną piorunującą truciznę.Tysiące pomysłów przelatywało mi przez myśl, ale nic z tegonie nadawało się do natychmiastowej realizacji.Po tej szalonejkobiecie wszystkiego można się było spodziewać.Tymczasem,sytuacja stawała się coraz grozniejsza.Za chwilę Renata zorien-tuje się, że trucizna nie skutkuje i przystąpi do ataku.Nagleodezwał się dzwonek, przerywając złowieszczą ciszę, którazapanowała po ostatnich jej słowach.Zerwałam się jak smagnięta biczem i zanim Renata zdążyłaoprzytomnieć ze zdziwienia wpuściłam do pokoju Jerzego.Wydał mi się w tym momencie zbawcą. Ratuj mnie! krzyknęłam Renata chce mnie zabić!To ona zamordowała Maję! Przed chwilą chciała mnieotruć! Na co czekasz, chwyć ją i nie pozwól się ruszać. Czyście powariowały obie? zaczął, ale widok Renaty,która rzuciła się na mnie jak furia, uświadomił mu, żeistotnie dzieje się tu coś niedobrego.Walczyła z jakąś dzikąsiłą i z obłędem w oczach.Chwyciła nóż ze stołu, widoczniedostała ostrego ataku szału.Wreszcie po paru minutachszamotaniny, Jerzy wykręcił jej ręce do tyłu iunieruchomił, a ja związałam je w przegubach sznurem odbielizny.Dla pewności spętałam też jej kostki. Czy zadzwonić po pogotowie? spytał. Nie, najpierw muszę zawiadomić milicję powiedzia-łam i wystukałam numer telefonu Zdzisława jeszczedrżącymi i prawie bezwładnymi palcami.Rozdział XII Przyszedł jakiś facet z kwiatami zakomunikowała mipani Waleria Wiśniewska Czy mam go wpuścić?Od dziesięciu dni moja sąsiadka opiekowała się mnę jakmałym dzieckiem, gdyż po ostatnich przeżyciach, przesłucha-niach, wizjach lokalnych, rekonstrukcjach wydarzeń, zapadłamna jakąś dziwną chorobę o podłożu nerwowym, objawiającą sięwysoką gorączką i bólami głowy, niemal jak Stefcia Rudecka z Trędowatej , na szczęście bez tragicznego finału.Gdyby nie pomoc pani kapitanowej, jej nieustanna troska imacierzyńska opieka, nie wiem co by się ze mną stało.Dopieroteraz w biedzie przekonałam się, jaka z niej poczciwa dusza.Zapomniała o wszystkich swoich chorobach, urojonych i praw-dziwych i z samarytańską pieczołowitością objęła ster rządów wmoim gospodarstwie.Mało, że robiła mi zakupy, gotowała,sprzątała, to jeszcze karmiła jak niemowlę, przyjmowała telefo-ny, korespondencję, odprawiała od progu gości [ Pobierz całość w formacie PDF ]