RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aączącego ich uczucia nie udało się ukryć.Jednego wieczoru, kiedy Michael zmieniał białerobocze spodnie z cienkiego płótna na dżinsy, przy jego pryczy zatrzymał się na sąsiedzkąpogawędkę Al Jenkins. Słuchaj, pajęczarzu, ty naprawdę rżniesz ten sopel lodu z Radcliffe?Michael łypnął na niego okiem, lecz nic nie odpowiedział. Powiedz, jaka ona jest?  zapytał głośno Al.Jeden z chłopców z obsługi autobusów szturchnął drugiego w bok.Michael spiął się w sobieszykując się do walki.Od chłopięcych lat z nikim się nie bił i teraz zrozumiał, na kogooszczędzał pięści.Zapiął dżinsy i wolno obszedł łóżko. Powiedz jeszcze tylko jedno słowo!  wycedził.Jenkins zapuszcza! wąsy i Michaelzamierzał go uderzyć właśnie tam, w ten jasnoblond puszek nad wykrzywionymi107NOAH GORDONw ironicznym uśmieszku wargami.Jenkins sprawił mu jednak zawód. Ja cię sunę!  mruknął wycofując się. Ale ci faceci robią się tutaj drażliwi!Chłopcy z obsługi autobusów zaczęli buczeć, lecz było oczywiste, że ich dezaprobata nieodnosi się do Michaela.Właściwie powinien poczuć się doskonale, tymczasem wychodząc kilka minut pózniej domiasta stwierdził, że jest w nastroju pod psem.W nie lepszym samopoczuciu dotarł do apteki.Za ladą stała koścista, krostowata dziewczyna, a wgłębi sklepu siedział bezczynnieszpakowaty mężczyzna. Czym mogę panu służyć?  zapytała dziewczyna. Poczekam na tego pana.Skinęła mu chłodno głową i oddaliła się od lady. Trzy sztuki czy cały tuzin?  zapytał obojętnie aptekarz.Do końca sezonu pozostały jeszcze trzy tygodnie. Tuzin  zdecydował Michael.Tej nocy przyszedł na spotkanie z Ellen niosąc zapinaną na suwak niebieską saszetkę. Masz zamiar uciec z domu?  zażartowała.Potrząsnął saszetką, żeby usłyszała chlupot płynu w butelce. Przyniosłem sherry, skarbie.Napijemy się po wyjściu z wody. Wodzisz mnie na pokuszenie.Popływali trochę, postali w wodzie, całując się, pieszcząc i rozmawiając szeptem o swojejmiłości, po czym wyszli na brzeg.Michael pokładał nadzieję w winie, tymczasem okazałosię, że Ellen nie stawia mu oporu, kiedy zaczął zdejmować jej kostium, suwak saszetkipozostał więc zapięty. Nie, Michael, błagam, nie!  zaczęła bronić się słabo, gdy zsuwał kostium z jej bioder. Proszę cię. bełkotał Michael. Proszę.Stanowczym uściskiem palców powstrzymała jego rękę.Gdy go pocałowała, jej sutkidotknęły jego klatki piersiowej., 108RABIN. O Boże!  jęknął i objął dłonią miękką ciepłą pierś. Rozbierzemy się tylko! wykrztusił. Nic więcej.Chcę przytulić się do ciebie nagiej. Błagam cię, nie proś mnie o to!  szepnęła.Michaela chwycił gniew. Czy ty myślisz, że ja jestem ze stali? Jeśli naprawdę mnie kochasz. Nie waż się mnie w ten sposób szantażować!Opuściła jednak ręce i kostium zsunął się na piasek u jej stóp.Michael zdrętwiałymi palcami ściągnął slipki.Położyli się obok siebie na jedwabistympiasku.Chłopak badał w ciemności ciało Ellen przeżywając drobne zaskoczenia i małeniespodzianki.Pośladki miała jędrne i gładkie, lecz znacznie mniejsze niż się spodziewał;mieściły mu się w dłoniach.Kiedy je napięła, aż jęknął jej prosto w usta z pożądania.Namiętność odebrała mu mowę.Sięgnął do łona Ellen, ale ona powstrzymała jego rękę. Nie teraz, błagam, nie teraz!Nie wierzył własnym uszom.Chciało mu się wyć.Miał ochotę uderzyć ją w szczękę izgwałcić.Chwycił dziewczynę za ramiona. Nie teraz? Więc kiedy? Kiedy, na litość boską, kiedy?! Jutro. Więc czemu nie dzisiaj? Postaraj się mnie zrozumieć, błagam! Potrząsnął nią lekko. A co tu jest do rozumienia, u diabła? Ja nie mam pojęcia o seksie.Jestem prawie zupełnie zielona.Wyszeptała to tak cicho, że ledwo ją dosłyszał.Wyczuwa! dłońmi drżenie jej ciała i zapragnąłprzytulić ją mocno, ukoić to drżenie.Poczuł wstyd i jakiś dziwny lęk.Oparł głowędziewczyny na swoim ramieniu. Ellen, naprawdę? Chcę, żebyś mi najpierw wszystko dokładnie opowiedział, jak to będzie, niczego niezatajając.Będę o tym myślała bez przerwy od teraz aż do jutrzejszej nocy.Wtedy będęgotowa.109NOAH GORDONStęknął. Ellie!. Opowiedz mi, błagam!Leżeli w ciemności przytuleni do siebie, Ellen dotykała wargami jego ramienia, a Michaelkreślił dłonią małe kółka w uroczym zagłębieniu u dołu jej pleców, które okazało się najmniejpodniecającym punktem jej ciała, jaki udało mu się znalezć.Po chwili zamknął oczy i zacząłopowiadać.Trwało to dość długo.Kiedy skończył, jeszcze przez kilka minut leżeli oboksiebie nieruchomo.Potem ona pocałowała go w policzek, chwyciła kostium i uciekła.Michael leżał na piasku jeszcze długo po ucichnięciu syczącego szmeru prysznica.Następniewyjął z saszetki butelkę, odkorkowa! ją i wszedł w kipiel przyboju.Wino smakowałokorkiem.Chciał odmówić brochę, ale uznał, że byłoby to bluznierstwo.Cieple fale obmywałyjego nagie genitalia.Poczuł się jak ostatni poganin.Pociągnął długi łyk z butelki, po czymwylał trochę wina do morza, jakby czynił libację.Ellen nie myliła się: rozmyślanie o tym, co miało nastąpić najbliższej nocy, okazało sięnieustającą męką, przyczyniającą jednak wielce przyjemnych i urozmaiconych doznań.Michael trwał w stanie niespokojnego uniesienia, czekając niecierpliwie chwili, kiedy dojrzyEllen ze swojego stanowiska na zapleczu kuchni.Czy jego opis nie przejął jej wstrętem, nie powiększył obaw? Kiedy ją wreszcie zobaczył, odetchnął z prawdziwą ulgą.Ellen wpadła po tacę sokupomarańczowego i czekając, aż ją przygotuje, nie odrywała od Michaela ciepłego,rozmarzonego spojrzenia, a nim wybiegła z kuchni, posłała ukochanemu porozumiewawczyuśmiech.Michael uświadomi! sobie wtedy, że owoc awokado, który właśnie kroił, jest oblany krwią.Przez kilka następnych minut trwało na zapleczu kuchni małe zamieszanie.Chłopak zaciął sięw opuszek palca wskazującego lewej ręki.Bólu prawie nie czuł, ale zrobiło mu sięRABINsłabo, jak zawsze na widok krwi, choćby i cudzej.Pobladł natwarzy. Zaraz się tym zajmiemy  zaofiarował się Bobby Lee.Wsadził rękę Michaela pod kran, anastępnie wlał do miski ćwierć litra wody utlenionej i zanurzył w niej dłoń pomocnika,dopóki na rance nie utworzyła się musująca pianka.W kuchni zadzwonił telefon.Po chwili pan Bousąuet wetkną! głowę w drzwi. Co się stało?  zapytał ujrzawszy krew. Małe rozcięcie, czyste jak pupcia niemowlęcia.Właśnie ją podcieram  odparł BobbyLee. Międzymiastowa do pana, panie Kind  poinformował uprzejmie pan Bousąuet.W tym okresie życia Michaela rozmowa międzymiastowa oznaczała niechybnie jakieś ważnewydarzenie, młodzieniec zerwał się więc i pobiegł do telefonu, znacząc drogę szlaczkiemjasnoczerwonych kropel i ciągnąc za sobą Bobby'ego Lee, który mruczał pod nosem coś,czego Michael nie rozumiał, prawdopodobnie jakieś koreańskie przekleństwa. Słucham? Halo, Michael? Kto mówi? Michael? Tu ojciec!Bobby Lee podstawi! miskę pod krwawiącą rękę pomocnika i odszedł. Co się stało?!  zawołał do słuchawki Michael. Jak się czujesz, synku? Dobrze.Czy coś się stało? Chcemy, żebyś jak najszybciej przyjechał do domu. Dlaczego? Jesteś tu potrzebny, synu.Michael przycisnął słuchawkę do ucha i spojrzał na kratkę mikrofonu. Słuchaj, tato, powiesz mi wreszcie, co się stało, czy nie? Chodzi o dziadka.Przewrócił się i złamał sobie nogę w biodrze. W którym leży szpitalu? Leży w ambulatorium w swoim pensjonacie.Mają tam wszystko, co trzeba, nawet salęoperacyjną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl