[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem bez ostrzeżenia zaczyna kaszleć.Marta jest zła. Widzisz?Iwona macha ręką niecierpliwie.Rozgarnia dym. Taka była umowa.Bez ale. Kaszle sucho. Nienawidzę słowa ale.Ty, odpręż się.Najgorsze słowo we wszystkich językach świata.Masz ślicznąsukienkę, ale.Marta uśmiecha się i kończy: Wyglądasz w niej jak krowa. Kocham cię, ale..musimy się rozstać.Dla naszego dobra.Iwona zaciąga się mocno, już nie kaszle. Brawo! Masz cudnie obcięte włosy, ale..tobie i tak nic nie pomoże.Iwona kładzie popielniczkę na łóżku. No właśnie.Będziesz żyć, ale.Iwona strzepuje popiół.Czeka.Marta milczy.Iwona trąca ją lekko. Dlaczego milczysz? Miałyśmy się świetnie bawić. Ale ostatnie słowojuż wypluwa z siebie razem z ostrym napadem kaszlu.Marta nie wytrzymuje. Wolałabym, żebyś nie paliła. Ty neofitko! Sama dymiłaś jak piec.A dlaczego to niby mam nie palić?Dostanę raka i umrę? Kochana, dlaczego mam nie palić? Iwona robi się zła.Marta opanowuje się w mgnieniu oka. Jak chcesz, to pal. Lepiej, lepiej, dużo lepiej. Głos Iwony jest ostry. Będę żyła długo iszczęśliwie.Dla ciebie zawsze butelka jest do połowy pusta.A u mnie do połowypełna. Rób, co chcesz. Marta czuje się urażona.Iwona spogląda na nią, zaciąga się jeszcze raz, a potem gwałtownym ruchemgasi papierosa. Jestem wstrętna.Zobacz, gaszę.Tego już gaszę.Olewam.Robię to dlaciebie.No?Pytanie jest wyrazne i Marta czuje się w obowiązku wytłumaczyć: Naprawdę palenie jest..szkodliwe dla zdrowia, minister zdrowia i opieki społecznej i chuj muw du.89O nie, tak nie można! Marta nie chce tego słuchać! Iwona! Jesteś wstrętna z tym przeklinaniem.Ale Iwona jest zadowolona.Wyraznie ją prowokuje. Nie bądz taka delikatna, siostro, od brzydkich wyrazów jeszcze nikt nieumarł.Ani od mówienia, ani od słuchania.Byłabym pierwszym wypadkiem.Upierdliwa jesteś jak.Takie słowo w ekstremalnych warunkach może uratowaćżycie.Marta wykrzywia z dezaprobatą usta. Eeee.Ty jak coś powiesz.Niedobrze powiedziane.Iwona już się nie uśmiecha. Ja przywołuje Martę do porządku dzisiaj mogę mówić, co chcę.Ciało Marty znowu napina się lekko. Tak.Ale to nie wystarcza.Głos Iwony jest cieńszy niż zwykle. Może nie odzywaj się niepytana? Iwona patrzy na Martę, widzi jej ra-miona, które drgnęły przed chwilą w nieznacznym geście wzruszenia ramionami,czuje jej urazę i oświadcza: Nie wolno ci się obrażać.Marta jest zgodna: Okej. Ale jej ramiona znowu się poruszają, urażone osobno, wbrewzgodzie ust.Iwona nie chce kłótni. Nie wolno ci się obrażać.No, nie rób takiej minki, no, dziubasku.Przymilny ton nie robi wrażenia na Marcie. Daj spokój.Ale Iwona nie ma zamiaru rezygnować.Przechyla się w stronę Marty, podnosiwysoko brwi, nadaje oczom niewinny wyraz. Dziubasku-kutasku, popatrz na mnie! Szczygiełku, to ja twój burek-siu-rek, twój szczurek-pisiurek, zrób ładną minkę do grzecznej dziewczynki, grzecznedziewczynki mają ładne minki, minetki nimfetki, to grzeczne.Marta nie wytrzymuje, parska cichym śmiechem.Twarz Iwony również sięrozjaśnia. No właśnie.Okej.Palimy, pijemy i sobie szalejemy.Otwieraj! PodajeMarcie szampana.Kryształowe kieliszki cicho dzwięczą przy stuknięciu.A Marta odstawia na chwilę swój i zapala świecę.* * *Zwieca daje inne światło.Bardziej okrągłe i przyjazne.Twarze kobiet wygła-dza, zmniejsza kanty mebli, ociepla wnętrze.Leżą obok siebie, na poduszce jasne90włosy Iwony, te pszeniczne fale, balejaż robi swoje, i ciemniejsze włosy Marty,związane w koński ogon, niemodny ogon, ściągnięte mocno gumką frotte.Trzy-mają w dłoniach kieliszki, pusta butelka stoi przy łóżku, odsłonięte nogi unosząwysoko w górze.Marta podciąga spódnicę i wyciąga nogi jeszcze wyżej.Nogi Iwony są dłuższe i szczuplejsze. Zdecydowanie ja! Iwona naciąga stopy jak tancerka. E, bo ty mierzysz nieuczciwie. Marta nie pozwala się przekonać, zsuwasię niżej. O, proszę, ja! Nie oszukuj!Jej kieliszek drży, resztka szampana odbija się kręgiem od ścianek.Marta zsu-wa się coraz bardziej i jej szampan wylewa się na piersi Iwony.Iwona odsuwa sięz krzykiem, nogi Marty, samotnie wyciągnięte ku sufitowi, lekko się kołyszą. Jezu! No widzisz? Moje! To nieuczciwe! Iwona wyciera sukienkę, zostaje na niej mokra plama.Marta sięga po chusteczkę, wyciera dekolt Iwony i mówi przekornie: Prawda jak oliwa, zawsze na wierzch wypływa.Znów kładą się obok siebie, Iwona dzieli swojego szampana na dwa kieliszki. Przez chwilę czułam się całkowicie zadbana.A tyle rzeczy zaniedba-łam.Marta grzecznościowo mruczy coś pod nosem, potakując, przechyla kieliszeki złocisty płyn spływa prosto do jej ust. Wiesz, kiedyś powiedziałam na podwórku, że moja młodsza siostra jesz-cze sika w majtki.Dzieciaki się śmiały. Iwona patrzy w sufit, nie możezauważyć, że twarz Marty tężeje. Nie przerywaj! Ale potem przestały.A onapobiegła do domu.Nie odzywała się do mnie.Przestała wychodzić na podwórko.Teraz bym jej powiedziała, że.Deszcz pada, słyszysz? Słyszę mówi Marta drewnianym głosem. Nie wiedziałam, że to ją tak zaboli.Lubię spacery w deszczu.Poszłabymna spacer.Na takim spacerze idziesz w kaloszach i odgłos taki chłepczący.isłychać kaaap kaaap przez gałęzie.Pajęczyny całe w drobniuchnej mgiełce.Podeszczu widać, jak taki pająk się narobi.Tak precyzyjnie niteczka po niteczcezapierdala, żeby akurat na wysokości twojej twarzy to powiesić.Uee wzdrygasię. Przesadzasz.Ale Iwona jakby jej nie słyszała. Bo w pogodny dzień nie masz szans, żeby to zobaczyć, a po deszczu wi-dać.Chciałabym to zobaczyć.Marta odstawia zdecydowanym ruchem kieliszek na szafkę. Myślisz, że lepiej by nam teraz było w zimnicy, z pajęczyną na gębie, zmokrymi nogami.Iwona ma przymknięte oczy.91 A krople kaaap, kaaap jak z kroplówki. A krople sraaap, sraaap. Nienawidziłam chodzić na spacery.Trzy cztery, Ciapku! Teraz na space-rek! Jak do psa.Piotr był taki.zdrowowyznaniowy.Bo to zdrowo, Ciapku.Ateraz podziwiaj, Ciapku! Na trzy cztery! Przed obiadkiem, bo to zdrowo na apetyt,Ciapku, po obiadku nażarty Ciapku, bo brzuszek musi strawić.Zdrowo! Iwonaprycha, a potem jej głos smutnieje. A teraz bym poszła. Po nocy? Marta jest realistką.Iwona ożywia się. No! Kiedyś się założyłam.I poszłam.W nocy.Na cmentarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]