[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarda jak podeszwa, nie podlegająca rozkładowi i prawie nic zniszczona tkanka była charakterystyczną cechą struktury stwora, a zatem przejawem jakiegoś organicznego cyklu ewolucji bezkręgowców całkowicie przekraczającego możliwości naszych dociekań.Ma początku wszystko co zna lazł Lakę było wyschnięte, jednak po upływie pewnego czasu, gdy w panującym w namiocie cieple rozpoczął się proces odtajania, z nieuszkodzonego boku stwora począł dobywać się płyn organiczny o nader ostrej, odpychającej woni.Nie była to krew, ale gęsta, ciemnozielona ciecz, pełniąca zapewne podobną funkcje.Zanim Lakę osiągnął to stadium badań, wszystkie trzydzieści siedem psów zostało odprowadzonych do niewykończonej jeszcze zagrody opodal obozowiska, choć nawet z tej odległości słychać było ich szaleńcze ujadanie, gdy wyczuwały unoszący się w powietrzu, kwaśny, ostry, drażniący fetor.Ta prowizoryczna sekcja, zamiast cokolwiek wyjaśnić, pogłębiła tylko zagadkę.Wszelkie domysły snute na lemat zewnętrznych organów okazu okazały się słuszne i w świetle uzyskanych dowodów nikt nie mógł się wahać, by nazwać owo stworzenie zwierzęciem.Badania wewnętrzne jednak, wykazały istnienie tak wielu cech roślinnych, że Lakę był kompletnie zdezorientowany.Trawienie, cyrkulacja wewnętrzna i wydalanie odbywało się poprzez czerwonawe rurki umieszczone przy podstawie, w kształcie rozgwiazdy.Ogólnie można stwierdzić, iż jego organy oddechowe przyswajały raczej tlen niż dwutlenek węgla, a co dziwniejsze, natknięto się na wewnętrzne komory powietrza oraz dwa inne, w pełni rozwinięte systemy oddychania - przy pomocy skrzeli i porów, najwyraźniej stwór był istotą ziemnowodną, przystosowaną do długotrwałych okresów hibernacji.Jego narządy głosowe zdawały się być połączone z głównym systemem oddychania, aczkolwiek zawierającym w sobie tyle anomalii, że przy tak prowizorycznej sekcji nie sposób ich było wyjaśnić.Artykułowana mowa, w sensie zwykłego wyrażania słów, wydaje się mało prawdopodobna, bardziej logicznym byłoby sądzić, iż stwór wydawał całą gamę dźwięcznych, melodyjnych, świergoczących tonów.Układ mięśniowy rozwinięty był wręcz nadnaturalnie.System nerwowy był tak skomplikowany i wyewoluowany, że Lakę wręcz osłupiał.Jakkolwiek pod pewnymi względami niezwykle prymitywny i archaiczny, stwór posiadał szereg niebywale rozwiniętych i wyspecjalizowanych ośrodków nerwowych i tkanek łącznych.Mózg o pięciu płatach był zaskakująco zaawansowany w rozwoju i posiadał wyraźnie układ sensoryczny, działający po części przy pomocy sztywnych rżę sęk na głowie stworzenia, którego parametry były kom piętnie obce dla jakiegokolwiek organizmu.Prawdopodobnie dysponował więcej niż pięcioma zmysłami, toteż jego zwyczajów i zachowań nie sposób było domyślić się na podstawie analogii.Lakę sadził, że musiało to być stworzenie o ogromnej wrażliwości i zróżnicowanych funkcjach.Reprodukcji dokonywał jak rośliny okrytozalążkowe, zwłaszcza Pteriodophyta, posiadanymi na czubkach skrzydeł zarodnikami, na tym etapie badań dokładne określenie nazwy owego stworzenia byłoby rzecz niepoważna.Po części roślina, posiadało w trzech czwartych strukturę zwierzęca.Z pochodzenia było istotą morską; wskazywał na to jego symetryczny kształt oraz nie które inne cechy; nikt jednak nie potrafił określić granic jego późniejszej adaptacji.Skrzydła nieodparcie sugerowały, że to stworzenie latające.Sposób w jaki zdołało przejść swą potwornie złożoną ewolucję, na nowo narodzonej ziemi, w tak szybkim czasie, by zostawić odciski w skałach archaiku był równie niepojęty jak pewne mity, powracające w osobliwy sposób we wspominaniach Lake'a - o wielkich Starych Istotach, które przybyły z gwiazd i, dla żartu lub przez pomyłkę, stworzyły życie na ziemi, a także szalone, zwariowane opowieści o zamieszkujących w głębi ziemi przybyszach z kosmosu, opowiadane mi przez kolegę, badacza folkloru z wydziału anglistyki w Miskatonic.Lakę brał rzecz jasna pod uwagę możliwość, że prekambryjskie odciski mogli po zostawić mniej rozwinięci jeśli chodzi o ewolucję, przodkowie obecnego okazu, ale po rozważeniu rozwiniętych właściwości strukturalnych starszych skamielin, szybko odrzucił tę łatwą teorię.Kontury późniejszych stworzeń wykazywały bowiem raczej cofanie się, aniżeli poślę? w ewolucji.Rozmiar pseudostóp malał, a cała morfologia upraszczała się, tracąc swą złożoność.Ponadto przebił dane nerwy i organy wyraźnie sugerowały regresję w stosunku do form bardziej złożonych.W zadziwiający sposób przeważały tu organy ulegające zanikowi, bądź organy szczątkowe.Ogólnie rzecz biorąc, niewiele to wyjaśniało i Lakę znów powrócił do mitologii nadając swym znaleziskom tymczasową, żartobliwą nazwę - Starsze Istoty.Około 2:50 nad ranem zdecydował wreszcie zakończyć pracę i udać się na spoczynek.Organizm, na którym prowadził sekcję przykrył brezentem, wyszedł z namiotu laboratoryjnego i z zainteresowaniem począł oglądać nienaruszone okazy.Promienie nie gasnącego, antarktycznego słońca ponownie dotarły do ich tkanek i czubki głów oraz rurki dwóch czy trzech okazów zaczęły się z wolna rozwijać; Lakę nie sądził jednak, by w powietrzu o temperaturze bliskiej zeru istniało niebezpieczeństwo ich rozkładu, niemniej zebrał wszystkie nienaruszone okazy razem, nakrywając je zbędnym namiotem, aby w ten sposób uchronić je przed bezpośrednim działaniem procesów słonecznych, a zarazem stłumić nieco woń.która - jak wszystko wskazywało - drażniła zaprzęgowe psy; wrogość tych zwierząt stała się rzeczywistym problemem, mimo sporej bądź co bądź odległości w jakiej je trzymano i coraz wyższych ścian ze śniegu, które wciąż zwiększająca się liczba osób wznosiła pospiesznie wokół ich zagrody.Z powodu przybierającej na sile wichury - wszystko wskazywało na to, iż od strony tytanicznych, posępnych gór nadciągała nielicha śnieżyca - musiał przycisnąć jeszcze brzegi namiotu kilkoma ciężkimi bryłami zlodowaciałego śniegu.Znów powróciły obawy przed antarktycznymi zawieruchami, toteż pod nadzorem Atwooda zaczęto obwarowywać śniegiem od strony gór namioty, zagrodę dla psów i prowizoryczne schronienia dla samolotów.Te ostatnie, wzniesione z twardego śniegu i w trudnych warunkach, nie były dostatecznie wysokie; koniec końców Lakę polecił zaprzestać innych prac i zająć się tylko tym jednym za daniem.Było już po czwartej, kiedy Lakę dal nareszcie sygnał do zakończenia transmisji, radząc nam, byśmy również pozwolili sobie na odrobinę odpoczynku, tak jak uczynią to jego ludzie, kiedy ściany hangaru będą odpowiednio wyższe.Następnie uciął sobie niedługą, przyjacielska pogawędkę z Pabodiem raz jeszcze wychwalając jego doprawdy doskonałe świdry, które pomogły mu dokonać wielkiego odkrycia.Do pochwał i pozdrowień do łączył się Atwood, ja zaś przesłałem Lake'owi kilka ciepłych słów, przyznając mu rację co do podjęcia wyprawy na zachód.Na koniec ustaliliśmy kolejną łączność radiową na dziesiątą rano.Gdyby do tej pory wichura ustała, Lakę miał wystać samolot po grupę z mojej bazy.Tuż przed udaniem się na spoczynek wysłałem ostatnią wiadomość na "Arkham" z instrukcją, by nieco stonowano wiadomości wysyłane tego dnia w świat.Wszystkie szczegóły bowiem były tak radykalne, że wzbudziłyby falę nieufności i niedowierzania; należało rozgłaszać informacje o naszych odkryciach nader oględnie, aż do chwili kiedy będziemy w stanie wszystko uzupełnić, wyjaśnić i udokumentować.3 [ Pobierz całość w formacie PDF ]