[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I jak ja teraz wyglądam? - powiedział głośno, patrząc w rógpokoju.- I jak ja teraz wyglądam?Szybszym od myśli ruchem przysunął filiżankę po kawie i nalawszysobie pełno, wypił jednym haustem.- Jak ja teraz wyglądam? - wybełkotał.Nalał sobie i wypił po raz drugi, potem - trzeci.Odetchnął; znówbył starym, mądrym, cwanym i cynicznym Kubą.Wciąż nie wypuszczając z rąk butelki, podszedł do stołu, gdzieleżała paczka papierosów.Usiadł i zapalił; ręce miał sprawne jaknajbardziej precyzyjne narzędzia.Zaciągnął się głęboko; dymsmakował mu teraz bardzo, ciało miał ciepłe i mocne, serce - nibydzwon.- Szkoda tylko, że obrazek się zepsuł - powiedział głośno.I wydałomu się to bardzo zabawne.Powtórzył: - Szkoda, że się zepsuł.-47Znów nalał sobie i wypił.- Piję - wyznał szczerym głosem.- Znowupiję.Piję, no, i co? No, i nic.- Począł przedrzezniać swegorozmówcę sprzed pięciu minut: ,,1 jak ja teraz wyglądam? I jak jateraz wyglądam?" - Roześmiał się i krzyknął: - Wyglądacie wszyscyjak małpy w kruchcie! O, tak.Machnął z zapałem ręką i wtedy przewrócił butelkę.Płyn rozlał sięmomentalnie, tworząc na politurowanej powierzchni stołu świetlistąkałużę.Kuba długo siedział osłupiały; patrzył to na kałużę, to napustą butelkę, wreszcie cisnął ją w kąt.Szkło rozsypało się zostrym brzękiem.Siedział z zamkniętymi oczami i palił papierosa;kiedy niedopałek począł parzyć mu palce, odemknął oczy i westchnął.Wtedy zobaczył, że z rozlanej kałuży patrzy na niego twarz Krystyny.Roześmiał się.- Wiedziałem, że przyjdziesz - powiedział.Ona także się uśmiechnęła.Pokiwał głową.- A jednak zjawiłaś się ze swoją zasraną litością -powiedział.-Zawsze przychodzisz wtedy, kiedy chciał-bym przestać myśleć o tobie.A ja znowu piję, Krystyno.Widzisz?Kiwnęła głową.- Głupie, co ?Nie odpowiedziała.Pochylił się nad nią i zobaczył, że twarz jejpełna jest napięcia.- Teraz mnie nie oszukasz swoją litością - powiedział.- Nieoszukasz mnie tym zasraństwem, które mi dajesz zamiast miłości.Jużdługo nie śpimy ze sobą.To coś znaczy, to coś jest.Nie chcesz jużze mną gadać, ale wiem, co myślisz.A teraz powiem ci jedną rzecz:ludzie sami nie zmieniają się nigdy.Ludzi zmienia życie.Dobre czyzłe, dobrego czy złego człowieka, ale zawsze życie.A ja jestemnicpoń, Krystyno.Ty chyba o tym wiesz, co.Kiwnęła głową.- Wszystko wiesz - powiedział Kuba z nienawiścią.-Ja wiem, że tywszystko wiesz.Ty jesteś tak zwana mądra kobieta, o ile takie wogóle istnieją.To znaczy najbardziej nieszczęśliwa.Dlatego żejesteś mądra.%7łe wszystko rozumiesz, że wszystko wybaczasz, żewszystko potrafisz mądrze ustawiać.Za mądrość płaci sięcierpieniem, Krystyno.Biedne nieszczęśliwe, mądre kobiety.%7łal miwas, bo prawie zawsze giniecie przez głupców.Jesteś mądra,Krystyno.Jesteś piekielnie mądra, ty idiotko, ale nie wiesz jednejrzeczy: nie wiesz, czym jest wódka.Nie wiesz, nie wiesz, nie wiesz.Patrzyła na niego z niesłychanym napięciem i z twarzy jej Kubawidział, iż pragnie, aby mówił dalej.- Kto wie? - powiedział w zamyśleniu i potarł policzek.- Kto wie?Może i wiesz? - Nagle roześmiał się wzgardliwie: - Powinnaś przecieżwiedzieć.Mogę ci przypomnieć, chcesz?Znów kiwnęła głową.Uśmiechała się mądrze i tajemniczo.- Czy pamiętasz - począł mówić Kuba - jak byliśmy zeszłego roku wZakopanem? Pojechaliśmy tam, abym ja odpoczął.Aaziliśmy po górach,to było w tym czasie, kiedy w Zakopanem jest na ogół mało ludzi, idlatego wybraliśmy tę porę.Tak, Krystyno? Przypominasz sobie? Irzeczywiście, przez trzy dni było wszystko dobrze.Wodziliśmy sięjak dwie nierozłączki.Pilnowałaś mnie.Nie odchodziłaś ode mnie anina krok.Byłaś szczęśliwa.Kiedy spotykaliśmy na Krupówkach jakąśznajomą gębę, przeciągałaś mnie na drugą stronę ulicy.Chodziliśmytylko tymi szlakami i tylko do tych kawiarni, gdzie nie ma anikieliszka wódki.To dlatego, żeby mnie nie drażnić niepotrzebnie.Ico z tego, Krystyno? Przez trzy dni było wszystko jak w bajce, ale48czwartego nie przyszedłem na spotkanie z tobą.Nie przyszedłemrównież piątego i szóstego.Szukałaś, dzwoniłaś, latałaś po całymmieście, zaczepiałaś nieznajomych ludzi, patrzyłaś na nichobłąkanymi oczyma i pytałaś: "Czy nie widzieliście Kuby? Czy niewidzieliście takiego wysokiego blondyna?" A ludzie pukali palcami wczoło i szli sobie dalej.Zaalarmowałaśnawet pogotowie, gdyż przyszło ci na myśl, że wybrałem się nasamotną wycieczkę w góry i skręciłem kark.A ja, Krystyno? A jachlałem z Cyganami przez ten czas.Kiedy wreszcie znalazłaś mnie,byłem już bez forsy, bez zegarka, bez niczego.I wyjechaliśmynastępnego dnia do Warszawy.%7łeby się odzwyczaić od wódki.A mam ciprzypomnieć pobyt w Międzyzdrojach; te wszystkie awantury wknajpach, to wydzieranie mnie z komisariatów.Zapalił nowego papierosa i, zaciągając się chciwie dymem, patrzył wjej twarz.Krystyna spoglądała na niego teraz surowo, czoło jejprzecinała pionowa zmarszczka.- Zliczna jesteś - powiedział Kuba [ Pobierz całość w formacie PDF ]