[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wolałabym pojechać osobiście - powiedziała głuchym głosem Teres.- Przecież nigdy nie odmawiałem memu szczenięciu zaspokajania jego kaprysów, nawet jeśli były wyraźnie bezsensowne.A ponieważ to kończy sprawę owego “poważnego kryzysu", co byś powiedziała na temat solidnego pijaństwa? Po twoich przygodach Wilk uważa, że Breimen powinno we właściwy sposób uczcić powrót jego szczenięcia.- Niezbyt mam ochotę - wykręciła się Teres.- Ostatnie dni były dla mnie wyczerpującą próbą i jedyne, czego teraz chcę, to wyciągnąć się we własnym łóżku i przespać kilka dni.Popatrzył na nią w zdumieniu.- Jak sobie życzysz.choć niepodobne jest do ciebie uchylanie się od całonocnej, piekielnej pijatyki.No cóż, będę świętował za nas oboje.- Jestem tego pewna - zgodziła się Teres i odeszła.Cosmallen spotkała ją przy drzwiach.- To piękna koszula, milady.Czy mogę dotknąć jedwabiu? - Szczupłymi palcami pogłaskała jej ramię.Teres doszła do wniosku, że dręczy ją zbyt wiele myśli i zbyt wiele ma wspomnień, by przywoływać je przez całą noc.- Przyjdź, Cosmallen, i przynieś nam wina.Może pozwolę ci ją przymierzyć.XIX.SNY W ARELLARTINad Arellarti stała głęboka noc; księżyc i gwiazdy przyćmione były i odległe.Skryte mgłą przed ich słabym światłem miasto przysiadło czerwonawymi murami o doskonale pięknej, nieludzkiej geometrii pośrodku gnijącego kraju.Dla przerażonego oka księżyca Arellarti zdawało się jakimś monstrualnym i śmiercionośnym pająkiem, którego niekształtną postać zabarwiała i jednocześnie przyćmiewała opalizująca bańka krwi, w której zawisł.Grobla ciągnęła się w stronę puszczy jak nitka pajęczyny, trzymająca Arellarti zawieszone nad trującym stawiskiem.Powoli pająk wspinał się po swej sieci, wyciągając łapy w stronę uśpionego kraju w oddali.Skrzący się blask Krwawnika rozświetlał całe niebo i wylewał na mroczny muł bagniska.W jego szmaragdowych promieniach plamiste czerwony kamień nabierał niezdrowej barwy, teraz już w widoczny sposób nakrapianej w jego głębi zielenią.Bo w ciemności nawet kamienie Arellarti zdawały się przeświecać, jakby promieniowanie Krwawnika nie tylko oświetlało miasto, ale i prześwietlało.Ściany kolosalnej kopuły były żywe od przenikającej je jasności - przejrzyste do tego stopnia, że można było dostrzec przez ściany gęstszy cień myślącego kryształu.Jego lśnienie miało kolor krwawoczerwonej gwiazdy, umierającej nowej w jadowitym blasku.Skąpany w strasznym świetle, zmęczony Kane oparł się o półkoliste wzniesienie.Obok niego wśród rozsypanego szarego popiołu leżała jeszcze ciepła fajka.Ciężkie były myśli Kane'a, a jego nastrój ponury jak chmurna noc poza zasięgiem posępnego lśnienia Krwawnika.Zaczęło się to jako przygoda, a przynajmniej tak sądziłem.Nie myślałem o tym jak o czymś więcej, niż tylko sposobie zgromadzenia armii dla podboju; jako mej podstawowej broni opartej na pozaludzkiej nauce, a nie starszej magii; za żołnierzy zaś miałem mieć te zwierzęce bagienne stwory zamiast ludzkich wojowników.Ludzie walczyli już za magów i zdobywców w przeszłości; tłumaczyłem sobie, że gdy tylko moja moc stanie się znana, ludzie równie chętnie walczyć będą pod moim sztandarem.Ale teraz groza, w jakiej się pogrążyłem, przesącza się przez mroki mego ducha, tak więc nawet ja czuję emanującą z ciebie przeraźliwą siłę.Czyżbym tym razem posunął się za daleko? Czyżby odraza, jaką ludzie odczuwają wobec mojej mocy, miała się okazać głębsza, niż ich żądza uczestnictwa w łupach podboju? Czy mam stać się jeszcze samotniejszy niż przedtem, a cały mój gatunek chwyci za broń przeciw mnie, lżąc imię Kane'a?Czyżby to było tak odmienne od twego obecnego losu? Jedyną ucieczką przed twym przekleństwem była nieustanna wędrówka przez kraje, gdzie twoje imię zblakło w krótkiej pamięci człowieka, i znów przed siebie, gdy ludzie mieli już nowe powody, by cię zapamiętać [ Pobierz całość w formacie PDF ]