[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopak z najwyższą obojętnością przyjął ten rozkaz.Chwilę jeszcze słuchał głosu katarynki,pokręcił głową jak szczygieł, spojrzał spode łba na pana Rimotata, a mruknąwszy przez zęby: A to piernik! zwrócił się ku wyjściu.Za chwilę znikł we drzwiach, popychany i potrącany przez policjanta, który się śpieszył na nowąobławę.Teraz nadeszła kolej na Kaśkę.132Z ciemnego kąta podniosła się straszna, wstrętna od smug krwi zasklepionych na szyi i twarzy.Gdy stanęła przed panem Rimotatem, obracając ku niemu swą twarz pokrwawioną, wzdrygnął sięcesarsko-królewski urzędnik i sięgnął czym prędzej po kapsułkę Guyota.Szybko rozpoczął badanie.Ona odpowiadała cicho, gdyż nerwowe kurcze zaciskały jej gardło.Powiedziała przecież, jak sięnazywa i gdzie mieszka.Gdy wszakże pan Rimotat zapytał o przyczynę kłótni i bijatyki, zamilkła,patrząc ponuro w ziemię.Dookoła niej snuli się policjanci, wprowadzając coraz to nowych jeńców.Miałaż ona wobec te-go całego tłumu opowiadać o swej niedoli, o nieszczęściu, jakie ją spotkało o zdradzie Jana i nik-czemności Rózi?Pan Rimotat doszedł do kulminacyjnego punktu rozdrażnienia nerwów.Dziś wszystko sprzysię-gało się przeciw niemu.Teraz jeszcze ta dziewka milczy jak skała i drażni go swym uporem.I beznamysłu nazywa Kaśkę włóczęgą, łajdaczką. , nakazując policjantom odprowadzenie dziewczy-ny do furdygi i zamknięcie jej na trzydzieści sześć godzin o chlebie i wodzie.Jest to dość łagod-na kara, ale pan Rimotat musiał uwzględnić poprzednie przyzwoite prowadzenie się Kaśki, którado tej chwili nigdy nie była karaną.Furdyga była to długa i wąska izdebka, opatrzona maluchnym, zakratowanym okienkiem.Tamumieszczano tymczasowo przestępców, którzy nie kwalifikowali się do więzienia lub mieli wyzna-czoną karą kilkugodzinną.Oprócz trzech tapczanów, pokrytych zniszczonymi derkami, dzbanka zwodą i drewnianego zydla w kącie, nic więcej w izdebce nie było.Przez okienko wpadał gwar miasta, zbudzonego na dobre do życia, do ruchu.Pod tym okien-kiem przesiedziała Kaśka cały dzień i noc następną, nieruchoma, zapatrzona w przestrzeń, z ustamispalonymi gorączką, z rękami splecionymi w nerwowym skurczeniu.Przestała myśleć, czuć, nawetcierpieć.Odrętwiała pod wpływem nieszczęścia i fizycznej niemocy, która nękała ją w przykrysposób.Tylko w lewym boku, więcej ku środkowi, czuła ból dojmujący, jakby jedną wielką ranę,która bolała ją strasznie przy każdym nabraniu oddechu.Reszta cierpień łączyła się ze sobą i zle-wała w chaos, którego Kaśka rozróżnić nie mogła.Piła tylko wodą, nie dotykając chleba sczernia-łego, suchego, który rozkładał się ciemną masą na poplamionym i brudnym zydlu.Szczęśliwym trafem dla Kaśki nie wpuszczono nikogo więcej do furdygi.W ciszy i milczeniuzaczęła powoli przecież uspokajać się i rozumieć swoje położenie.W tej chwili żałowała już swegopostępku.Uniosła ją niepohamowana złość i nie zyskała nic, a straciła wiele.Postanowiła więczłe naprawić.Nawet czuła, że mogłaby przebaczyć Janowi zdradę i oddanie na pastwę policjantów.Całą nienawiść zwróciła ku Rózi z tą dziwaczną, a niczym nie uzasadnioną wściekłością, jakiejdoznają wszystkie opuszczone kobiety.Kochanek u nich zyskuje łatwiejsze przebaczenie, nato-miast rywalka staje się przedmiotem zaciekłej zemsty.Kaśka była kobietą, więc i postępowaniemnie różniła się od płci swojej.Gdy wypuszczona z furdygi znalazła się wreszcie na ulicy, doznała nagle jakby olśnienia.Po-czątkowe odrętwienie, które ustąpiło cichemu przeżuwaniu myśli, ukołysało ją stopniowo.Zrywałasię wprawdzie chwilami z bolesnym jękiem, zwłaszcza gdy obraz Rózi stanął jej przed oczami, aleto odosobnienie od świata ulgę jej wielką czyniło.Na ulicach panował ruch wielki.Prawdziwy ruch popołudnia niedzielnego.Zciemniało się jużnawet, a podwójna fala ludzi płynęła w stronę gmachu teatralnego.Jedni powracali z popołudnio-wego przedstawienia, drudzy dążyli na wieczorne.Szli śmiejąc się, pełni pustoty, zaczerpniętej zwesołej operetki, której walce drgały, gwizdane, w powietrzu.Kaśka stała chwilę na środku ulicy, niepewna, w którą iść stronę; wychodząc z więzienia, ob-myła twarz i starła ślady krwi zakrzepłej na skroniach.Pomimo to jednak wyglądała odrażająco,posiniaczona i podrapana, a poszarpana odzież odbijała dziwnie od świątecznej czystości przecią-gającego tłumu [ Pobierz całość w formacie PDF ]