[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie możnapowiedzieć, że był w doskonałym nastroju.- Marto, zostawiam je dla ciebie.I nie wychodz bez nich.-Zdecydowanym ruchem postawiła eleganckie, futrzane buty na ponartach" pod łóżkiem koleżanki.- To bardzo miło z twojej strony, Wiktorio, ale nie będą na mniepasowały.Mam ogromne stopy.- Przymierz je - rozkazała Wiktoria.- Nie możesz chodzić wdeszczu i śniegu w tych swoich pantofelkach.Dorobiłaś się jużodmrożeń.Była to prawda, a z Wiktorią nie należało się kłócić, kiedyprzybierała ton córki admirała.Marta przymierzyła botki i stwierdziła,że idealnie pasują.Aleks burknął coś Marcie na pożegnanie, wziął torbę siostry iruszył korytarzem, a ona za nim.Uzyskał zgodę, żeby samochodemwjechać do sanktuarium Girton, ale przy wejściu czyhali reporterzy.W wyładowanym bagażami MGB GT nie ma miejsca, żeby się ukryć,więc Wiktoria musiała siedzieć obok brata, znosząc przez trzydzieścisekund błysk aparatów przy oknach i okrzyki Wiktorio! Nie bądztaka! Wiktorio! Uśmiechnij się!".Aleks z ogromnym pośpiechemskierował się na ruchliwą trasę.- Chyba oszalałaś pożyczając tej dziewczynie swoje buty -powiedział, kiedy wyjechali z miasta.- Tylko tyle mogę dla niej zrobić.Ma wyłącznie jedną parępantofli i mało pieniędzy.Aleks, dlaczego jesteś w tak podłymnastroju?- Nie jestem w podłym nastroju.Zapanowała nerwowa cisza.- Co u Amandy? - zapytała wreszcie.- Całkiem do dupy z powodu tej całej sprawy.I wcale jej się niedziwię - odpalił, wyprzedzając ciężarówkę tak nieostrożnie, żesamochodem zarzuciło na błotnistym poboczu.- Ale dlaczego? To przecież nie ma z nią nic wspólnego.Wiktoria odrzuciła niegodne podejrzenie, że, być może, dziewczynabrata jest zazdrosna.- Czyżby? Jak w tej sytuacji możemy ogłosić nasze zaręczyny? Ispróbuj sobie wyobrazić ślub z setkami fotografów przed kościołem.A każdy pragnie twego zdjęcia w kapeluszu.Wiem, że to nie twojawina, ale ta sprawa zniszczyła moje stosunki z Amandą.- Aleks, tak mi przykro.Nigdy o tym nie myślałam.- Kiedy ty wreszcie dorośniesz, Wiktorio? I zmądrzejesz? Niemożesz unosić się przez życie na zawsze oddana swym słodkimdoznaniom, nie narażając przy tym nikogo na przykrości.Skurczyła się w sobie z poczuciem winy za każdy możliwywystępek.Zwykle Aleks zarzucał jej, że jest chodzącą niewinnością,zbyt czystą, by żyć.Czuła, że nie jest już ani czysta, ani niewinna.Poraz pierwszy zgrzeszyła, godząc się na zaloty Ryszarda, po raz drugi -znajdując przyjemność w tej miłości, a jeszcze bardziej - czując dumęz intymnego stosunku z rodziną królewską, lecz najhaniebniejzgrzeszyła tym, że myślała o przyszłości i chciała za niego wyjść.W głębi serca musiała się przyznać do jeszcze jednej rzeczy.Cieszyła się bardzo, że w oczach świata jest upragnioną kobietąjednego z najbardziej godnych pożądania ludzi na ziemi.Rozkoszowała się zazdrością, uwagą i lubieżną ciekawościąmiliardów nieznajomych, czując przy tym swą moc.Dobrzewiedziała, że ci wszyscy, którzy twierdzili, że ją kochają, przez całeżycie wykorzystywali jej dobry charakter.I teraz właśnie ta droga,naiwna, marzycielska Wiktoria mogła im sprawić przykrość.Jej kara polegała na tym, że spowodowała tyle bólu.Cierpiał jejojciec, brat, przyjaciele, koleżanki ze studiów, nauczyciele, francuskiemiasteczko pełne domów rozdzwonionych zegarami z kukułką i żonalekarza z Clermont - Ferrand.Ponieważ sama uważała, że jej stosunkiz Ryszardem opierają się na czystej miłości, nie widziała więc w nichżadnych korzyści materialnych ani dla siebie, ani dla innych.Niesądziła, że wiele osób, również i takich, nad których nieszczęściemubolewała, odniesie korzyści z zaistniałej sytuacji.Czarne myśli pierzchły, jak tylko Ryszard wziął ją w ramiona.- Wszystko będzie w porządku, kochanie.Rodzice już sięzgodzili i biuro prasowe zajmie się tą sprawą.Grzecznie poprosipismaków, żeby nas zostawili w spokoju.Pozwolę się sfotografowaćrobiąc coś idiotycznego i potem albo odwołają swych ludzi, albogazety, które odmówią współpracy, nie dostaną przepustek na kolejnąimprezę.Oczywiście, nie powiemy tego wprost, ale domyślą się, o cochodzi.- Ryszardzie, naprawdę mam nadzieję, że tak będzie.To jest niedo wytrzymania.Nie potrafię ci nawet powiedzieć, jak bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]