RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby coÅ›siÄ™ dziaÅ‚o.gdyby miaÅ‚a pani kolejne halucynacje, proszÄ™ wezwać siostrÄ™, a ona pani po-może. Dobrze wiedzieć. Nie jest pani sama. Jestem tego Å›wiadoma i wdziÄ™czna panu za to.WyszedÅ‚.Przy drzwiach odwróciÅ‚ siÄ™ do niej, uÅ›miechnÄ…Å‚ i pomachaÅ‚ rÄ™kÄ….Jeszcze przez kilka minut po odejÅ›ciu doktora McGee Susan trwaÅ‚a w stanie bÅ‚o-giego podniecenia seksualnego, aż wreszcie temperatura jej ciaÅ‚a wróciÅ‚a do normal-nej 36,6°C.O Boże! ZachowujÄ™ siÄ™ w jego obecnoÅ›ci jak jakaÅ› siksa, pomyÅ›laÅ‚a.Jak jakaÅ› niewy-żyta siksa.ZaÅ›miaÅ‚a siÄ™ z siebie.A potem, choć nie byÅ‚a sama, poczuÅ‚a siÄ™ samotna.Przy kolacji przypomniaÅ‚a sobie uwagÄ™ McGee na temat jej oporu w przyjmowa-niu od niego komplementów.To byÅ‚a prawda.Osobliwa prawda.MyÅ›laÅ‚a o tym przezchwilÄ™.Jeszcze nigdy nie pragnęła sÅ‚yszeć komplementów od mężczyzny tak bardzo, jakpragnęła tego od McGee.Może dlatego uchylaÅ‚a siÄ™ od ich przyjmowania, żeby zmu-sić doktora do ciÄ…gÅ‚ego powtarzania? Nie.Im wiÄ™cej o tym myÅ›laÅ‚a, tym bardziej po-dejrzewaÅ‚a, że sprawy miaÅ‚y siÄ™ wprost przeciwnie.Susan po prostu baÅ‚a siÄ™ pochlebstwMcGee i dlatego ich nie zauważaÅ‚a.A baÅ‚a siÄ™ z tego powodu, że McGee dziaÅ‚aÅ‚ na niÄ…tak silnie, iż akceptujÄ…c jego pochlebstwa Å‚atwo poddaÅ‚aby siÄ™ bez reszty jemu same-mu.MiaÅ‚a w życiu kilku kochanków, niezbyt wielu, ale dosyć; w każdym wypadku pil-nowaÅ‚a siÄ™ bardzo i gdy nadchodziÅ‚ czas pożegnania, to ona zrywaÅ‚a zwiÄ…zek.Z żalem,ale bez specjalnych sentymentów.PotrafiÅ‚a rzÄ…dzić swym sercem tak samo jak swojÄ… ka-rierÄ… zawodowÄ….Ale czuÅ‚a, że z McGee nie byÅ‚oby to takie proste.To byÅ‚by bardziej in-tensywny zwiÄ…zek, bardziej emocjonalny, bardziej wiążący.Może to wÅ‚aÅ›nie tak jÄ… wy-straszyÅ‚o, mimo iż podÅ›wiadomie tego chciaÅ‚a.WiedziaÅ‚a, że pragnie Jeffreya McGee.To, jak na niÄ… dziaÅ‚aÅ‚, nie podlegaÅ‚o dyskusji.Ale czy poza pożądaniem byÅ‚a miÅ‚ość? To pytanie, którego nigdy przedtem nie musiaÅ‚asobie zadawać.106 MiÅ‚ość?To niemożliwe, do jasnej cholery! pomyÅ›laÅ‚a.Nie mogÄ™ być zakochana w mężczyz-nie, którego spotkaÅ‚am trzy dni temu.Prawie nic o nim nie wiem.Nawet go tak na-prawdÄ™ nie pocaÅ‚owaÅ‚am.Ani on tego nie zrobiÅ‚.To byÅ‚y tylko buziaki w policzek.NamiÅ‚ość boskÄ…, nie mogÄ™ powiedzieć z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ…, że on coÅ› do mnie czuje.Przecieżnikt nie zakochuje siÄ™ w ciÄ…gu jednej nocy.To siÄ™ po prostu nie zdarza.Ale wiedziaÅ‚a, że to siÄ™ zdarzyÅ‚o wÅ‚aÅ›nie jej.Tak jak w kinie.Dobra, pomyÅ›laÅ‚a, jeÅ›li to miÅ‚ość, to skÄ…d siÄ™ ona wzięła? Czy zakochaÅ‚am siÄ™ w nimjedynie dlatego, że jestem chora, sÅ‚aba i bezbronna, tylko dlatego, że on jest silny, po-ważny i jest akurat pod rÄ™kÄ…? JeÅ›li tak jest, to nie można tego nazywać miÅ‚oÅ›ciÄ…, to ra-czej wdziÄ™czność i wyprzedaż wÅ‚asnych ideałów.Jednakże, im wiÄ™cej o tym myÅ›laÅ‚a, tym bardziej skÅ‚onna byÅ‚a przypuszczać, że tojednak miÅ‚ość.Lub jednoczesne poÅ‚Ä…czenie miÅ‚oÅ›ci z desperackim pragnieniem posia-dania u swego boku silnego mężczyzny.Co byÅ‚o pierwsze, zastanawiaÅ‚a siÄ™, jajko czy kura? I czy to w ogóle ma jakieÅ› znacze-nie? Znaczenie ma to, co ja do niego czujÄ™.A czujÄ™ naprawdÄ™ dużo.W koÅ„cu uznaÅ‚a, że rekonwalescencja jest ważniejsza od romansów i jakoÅ› udaÅ‚ojej siÄ™ odegnać niepokojÄ…ce myÅ›li.ZjadÅ‚a do koÅ„ca kolacjÄ™, przeczytaÅ‚a kilka rozdzia-łów dobrego kryminaÅ‚u, pochÅ‚aniajÄ…c przy tym kilka czekoladek.Siostra z nocnej zmia-ny, dziarska brunetka nazwiskiem Tina Scolari, przyniosÅ‚a jej piwo imbirowe.SusanzabraÅ‚a siÄ™ do dalszego czytania książki, która stawaÅ‚a siÄ™ coraz ciekawsza.Na dwo-rze deszcz przestaÅ‚ padać, dziÄ™ki czemu ustaÅ‚o też monotonne i irytujÄ…ce walenie kro-pel o parapet.ZadzwoniÅ‚a po pielÄ™gniarkÄ™ i poprosiÅ‚a o jeszcze jednÄ… szklankÄ™ napoju.Wieczór upÅ‚ywaÅ‚ wzglÄ™dnie przyjemnie.Na razie. 10PiÄ™tnaÅ›cie po dziewiÄ…tej przyszÅ‚a siostra Tina. Jutro rano bÄ™dzie pani miaÅ‚a dużo wrażeÅ„.Dużo badaÅ„. PodaÅ‚a Susan talerzyk,na którym leżaÅ‚a różowa tabletka, lekki Å›rodek uspokajajÄ…cy przepisany jej przez dok-tora McGee.Pacjentka przeÅ‚knęła lekarstwo, popijajÄ…c ostatnim Å‚ykiem napoju, jaki zo-staÅ‚ jej w szklance, a tymczasem siostra Tina zajrzaÅ‚a do pani Seiffert.Ale i ona odchy-liÅ‚a zasÅ‚onÄ™ tylko na tyle, aby przez niÄ… siÄ™ przecisnąć, i zaraz zasunęła jÄ… za sobÄ….Kiedyznów siÄ™ pojawiÅ‚a, powiedziaÅ‚a do Susan:  Niech pani nie siedzi dÅ‚ugo w nocy. SkoÅ„czÄ™ tylko ten rozdziaÅ‚ i idÄ™ spać  odpowiedziaÅ‚a Susan.WskazaÅ‚a na książkÄ™i dodaÅ‚a:  Jeszcze tylko dwa akapity. Czy potrzebna bÄ™dzie pani pomoc w Å‚azience? Och nie, myÅ›lÄ™, że sama dam sobie radÄ™. Jest pani pewna? OczywiÅ›cie.PielÄ™gniarka zatrzymaÅ‚a siÄ™ przy drzwiach i przekrÄ™ciÅ‚a wyÅ‚Ä…cznik sÅ‚abego, nocnegoÅ›wiateÅ‚ka, które zapaliÅ‚o siÄ™ w rogu pokoju.DziÄ™ki temu Susan nie bÄ™dzie musiaÅ‚a wsta-wać, żeby to zrobić, gdy zechce zgasić Å›wiatÅ‚o dzienne.Siostra Tina odpięła także gu-mowÄ… pÄ™telkÄ™, przytrzymujÄ…cÄ… do framugi drzwi od sali, i zamknęła je za sobÄ….Susan przeczytaÅ‚a rozdziaÅ‚ do koÅ„ca i poszÅ‚a do Å‚azienki.JednÄ… rÄ™kÄ… opieraÅ‚a siÄ™o Å›cianÄ™, na wypadek gdyby zasÅ‚abÅ‚a i nie mogÅ‚a siÄ™ utrzymać na nogach.Nogi wciążmiaÅ‚a sÅ‚abe i obolaÅ‚e, zwÅ‚aszcza Å‚ydki i tylnÄ… stronÄ™ ud, ale nie trzÄ™sÅ‚a siÄ™ już caÅ‚a w cza-sie chodzenia, jak to miaÅ‚o miejsce do tej pory.UmyÅ‚a zÄ™by i wróciÅ‚a do łóżka.SzÅ‚a bezstrachu, że upadnie, mimo iż nie staÅ‚a na nogach caÅ‚kiem pewnie i mimo Å›wiadomoÅ›ci,że o wÅ‚asnych siÅ‚ach nie potrafi pokonać jeszcze wiÄ™kszych odlegÅ‚oÅ›ci niż ta.WzruszyÅ‚a poduszki, by byÅ‚y bardziej puszyste, i obniżyÅ‚a oparcie łóżka.Potem zga-siÅ‚a lampkÄ™, która staÅ‚a koÅ‚o niej na nocnej szafce.Ponad przeÅ›cieradÅ‚ami okrywajÄ…cymi łóżko pani Seiffert wpÅ‚ynęło do sali Å‚agodne,przefiltrowane przez szyby Å›wiatÅ‚o księżyca.Tak jak minionej nocy biaÅ‚a powierzch-nia płótna zdawaÅ‚a siÄ™ absorbować ten blask, uszlachetniać go i emitować jako wÅ‚a-108 sny [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl