RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.no i nie mogłam być sama w tym okropnymmieszkaniu.Bo to było straszne! Widzisz  w oczachMagdaleny znowu błysnął strach  przecież oni pomyślą, żeja truję ludzi! Drugi wypadek w moim mieszkaniu i to wtakich samych okolicznościach, pojmujesz? Jacy oni? Milicja, to przecież jasne.Dlatego uciekłam, boję się! Co się stało Andrzejowi? To było niesamowite! Mówił coś z ożywieniem i naglezrobił się czerwony, wytrzeszczył oczy, chwilę tak stał purpurowiejąc coraz bardziej, i nagle: padł!  Magdalenaurwała, paliła w milczeniu przeżywając widać powtórnieopowiadaną scenę. Zadzwoniliśmy po pogotowie i staliśmynad leżącym Andrzejem zupełnie otumanieni.No i zabraligo, był nieprzytomny.Odjechali na sygnale.Pytałam lekarza,ale tylko wrzasnął na mnie.Dobrze zresztą, że się spieszył. I co dalej? Dalej?.Nic! Nie wiem. Trzeba się dowiedzieć.Do którego szpitala zabraneAndrzeja? Nie mam pojęcia.Paweł sięgnął po telefon, dowiedział się numeru szpitalamającego ostry dyżur.Magdalena czekała w napięciu,wpijając wzrok w Pawła.Aączono go z właściwym oddziałem.Po krótkiej rozmowie odłożył słuchawkę. %7łyje  powiedział  ale stan bardzo ciężki.Słuchaj,Magda, trzeba zawiadomić jego rodzinę.Znasz? Andrzej ma tylko ojca, mieszka w Poznaniu.Wiem, żema telefon.Odszukanie numeru telefonu ojca Andrzeja i połączenie znim poszło błyskawicznie.Starszy pan zaniepokoił siędopiero wtedy, gdy na swoje pytanie   czy to coś z nogą usłyszał, że to chyba serce.Powiedział, że najbliższymsamolotem wylatuje do Gdańska. Co teraz?  w głosie Magdaleny była trwoga. Nic.Dowiemy się, kiedy przylatuje samolot i pojedziemypo ojca Andrzeja na lotnisko. A jeśli już mnie szukają? Co ty pleciesz, kto znów ma ciebie szukać? Milicja! Zrozum Paweł, Teresa umarła w moim miesz-kaniu a teraz Andrzej. Andrzej żyje. Tak.A jeśli umrze? Zresztą to w tym wypadku nie maznaczenia, istotne jest, że to zdarzyło się znowu u mnie. Przestań histeryzować! Dlaczego ktokolwiek miałby miećdo ciebie pretensję o to, że w twoim mieszkaniu przytrafił siękomuś atak serca, zastanów się.  Dlaczego?  głos Magdaleny był ponury, nie zdawała siębyć przekonana argumentacją Pawła. W ogóle najlepiej zrobisz, jeśli się teraz prześpisz.Rozbieraj się, dam ci tabletkę relanium, wyśpisz się i strachyminą. Paweł? A jak my poznamy ojca Andrzeja? Czekaj, rzeczywiście.No to będziemy podchodzić dokażdego samotnego, starszego pana wysiadającego z sa-molotu, nie będzie ich chyba tak wielu.To co, położyszsię? Spróbuję, ale nie zostawisz mnie samej? Nie zostawię  Pawł zebrał naczynie i wyszedł dckuchni.Kiedy wrócił, Magdalena leżała już pod kołdrą.Podał jejtabletkę i mleko, poczekał aż przełknie, odniósł szklankę dokuchni i tu usiadł na stołku.Nie chciał krępować Magdaleny.Budziła w nim ciepłe uczucie.To dziwne, że pomocy szukaławłaśnie u niego, a nie u kogokolwiek z lepiej znanych sobieludzi.Może zresztą wcale nie takie dziwne?Zaczął rozmyślać o Andrzeju.Czy przez dwa lata człowiek może się zasadniczo zmienić?Wykluczone! Może się zmienić w niewielkim tylko stopniu.Mimo więc dwuletniego braku kontaktu Paweł mógł założyć,że go zna.Poznali się w czasie studiów.Paweł studiował historięsztuki, Andrzej  ASP.Najczęściej spotykali się u  Hop-fera , wymieniali parę zdań i na tym się zwykle kończyło.Zato, gdy w rok czy dwa po skończeniu uczelni spotkali sięprzypadkowo w Gdańsku, spotkanie to okazało się po-czątkiem zażyłej przyjazni.Widywali się codziennie, dysku-towali bardziej zapalczywie niż za studenckich czasów, cośtam robili razem dla chleba.Czuli się ważni, czuli, że żyjąmocno, robią rzeczy konkretne, coś naprawiają.Terazdopiero uderzyło Pawła, jakie to wszystko było jałowe,pozbawione znaczenia.W tym czasie Andrzej poznał Jolę.Zwariowaną dziew-czynę, rozpieszczoną przez zamożnych rodziców, robiącą tylko to, na co miała ochotę.Pobrali się po błyskawiczniekrótkiej znajomości  Paweł był oczywiście świadkiem.Wesele było imponujące, panna młoda śliczna, pan młodyurżnął się już przed ślubem tak, że w kościele trzy razyprzyklękał w drodze do ołtarza, co tak śmieszyło Jolę, że całyczas przykrywała twarz bukietem.Następnego dnia wyjechalido Jugosławii; był to ślubny podarek ojca Joli.Po powrocie wprowadzono ich do przygotowanego przezten czas mieszkania, w którym było wszystko  od ście-reczek do kurzu po automatyczną pralkę.%7łyli beztrosko, bokto myślałby o pracy, gdy jest tyle przyjemniejszych zajęć.Odwiedzała ich masa znajomych, urządzali wariackieprzyjęcia, biegali do teatru, kina, na koncerty.Jednym zcodziennych zajęć były też awantury.Inicjatorką ich byłazawsze Jola.Awanturę potrafiła zrobić w każdym miejscu i okażdej porze, ale najładniejsze były te w domu.Rzucaławówczas w Andrzeja najbliżej stojącym przedmiotem i zanimon zdążył przygotować sobie amunicję  już miał spodnieoblane zupą albo guza od popielniczki.Dopiero wtedyzaczynała się prawdziwa batalia.Kończyło się przeważnietym, że jedna ze stron wybuchała śmiechem i już pogodzenina gruzach tańczyli polką.Tragedia zdarzyła się pewnego zimowego wieczoru.Wra-cali z rodzicami Joli z jakiegoś przyjęcia.Jola uparła się, żebędzie prowadzić samochód.Była w ciąży i rodzice bardziejniż kiedykolwiek jej ustępowali, Andrzej zaś nie oponował,bo nie robił tego z zasady.Jezdnia była śliska [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl