[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zaraz ci wyjaśnię - odparł Louis.Przeszedł ostrożnie wzdłuż kadłuba, podniósł oblepiony plastykiem zaczep i pociągnął.Nić ani drgnęła.Pociągnąłmocniej.To samo,Drzwi śluzy trzymały ją mocno.- Nie mam jak lepiej tego wypróbować- powiedział.- Nie byłem pewien, czy docisk drzwi okaże się wystarczający.Nie byłem pewien, czy nić nie rozetnie samego kadłuba.Ciągle nie jestem pewien.Ale tak, właśnie dlatego wróciliśmy.- Co teraz zrobimy?- Otworzymy drzwi śluzy.-Po chwili były już otwarte.- A teraz zaniesiemy zaczep z powrotem na„Niemożliwego" i umocujemy do ściany.329Larry Niven - PierścieńNić ciągnęła się tysiące mil za latającym budynkiem.Być może sięgała aż do miasta, nad którym unosił się zamek zwany Niebem.Teraz przechodziła także przezwnętrze kadłuba „Kłamcy", zaś jej koniec byłprzytwierdzony garścią plastyku do ściany „Niemożliwego".- Jak na razie, wszystko w porządku - stwierdził Louis.-Teraz będę potrzebował Prill.Nieżas! Zupełnie zapomniałem, że ona nie ma skafandra!- Skafandra?- Lecimy „Niemożliwym" na Pięść Boga, a przecież ta ruina nie jest hermetyczna.Będziemy musieli ją tutaj zostawić.- Na Pięść Boga - powtórzył Mówiący.- Louis, silnik skutera ma za mało mocy, żeby wciągnąć tam „Kłamcę".Może odmówić posłuszeństwa.- Wcale nie mam zamiaru go ciągnąć.Chcę tylko przeprowadzić przez„Kłamcę" czarną nić.- To powinno się udać - stwierdził po chwili namysłu Mówiący.- Jeżeli zabraknie mocy, będziemy mogli odciąć jeszcze kilka pięter.Ale.po co to robisz? Co spodziewasz się znaleźć na szczycie?- Mógłbym ci powiedzieć-to tylko jedno słowo.Ale ty mógłbyś wtedy roześmiać mi się w twarz.Jeżeli okaże się, że nie miałem racji, to przysięgam, nigdy nie dowiesz się, co planowałem.Będę musiał wytłumaczyć Prill, czego od niej oczekuję, pomyślał.I zatkać plastykiem ten otwór w rufie „Kłamcy".„Niemożliwego" w żaden sposób nie można było uznać za statek kosmiczny.Siła utrzymująca go w powietrzu była pochodzenia elektromagnetycznego i działała odpychając go od podłogi Pierścienia.Na szczęście podłoga ta wznosiła się cały czas ku górze, bowiem Pięść Boga była pusta w środku.Tyle tylko, że latająca budowla wykazywała tendencję do ześlizgiwania się wstecz.Silnik skutera lalecznika miał nie tylko ją przed tym powstrzymać, ale i pchać naprzód.Musieli coś zrobić, żeby ułatwić mu to zadanie.Jeszcze przed rozpoczęciem właściwej podróży zamieszkali na stałe we wnętrzu swoich skafandrów.330Larry Niven - PierścieńLouis pociągał markotnie odżywczą papkę z tubki i myślał tęsknie o upieczonym promieniem lasera befsztyku.Mówiący pociągał sztuczną, podgrzaną krew, o czym myślał, nie wiadomo.Nie potrzebowali już kuchni, więc odcięli mieszczącą ją część budynku.Odcięli także piętra, na których znajdowała się aparatura wentylacyjna i najróżniejszy sprzęt policyjny, łącznie z generatorami pólelektromagnetycznych, które kiedyś schwytały ich w swe sidła.Odcięli większość stropów i ścian.Zostały tylko te, których cień byłniezbędny dla normalnego życia.Z każdym dniem zbliżali się do ziejącego na szczycie góry krateru, w którym swobodnie zmieściłaby się większość asteroidów, jakie Louisowi zdarzyło się kiedykolwiek widzieć.Krawędź krateru wyglądała dosyć niezwykle: można było odnieść wrażenie, że materiał konstrukcyjny Pierścienia zostałwypchnięty od wewnątrz.W górę strzelały olbrzymie strzępy i załomy.Między dwoma z nich otworzyła się nagle dosyć szeroka przerwa.- Chcesz wejść do krateru - stwierdził w pewnej chwili Mówiący-do-Zwierząt.- Tak.- Musimy więc skierować się do tego przesmyku.Nie damy rady wznieść się wyżej.Mówiący sterował „Niemożliwym" regulując ciąg silnika skutera.Dążąc do, maksymalnego zmniejszenia wagi budynku odcięli nawet mechanizm stabilizujący jego położenie.Kzin dokonywał cudów zręczności, żeby utrzymać w pionie nieregularną konstrukcję.- Wzywam Prill - powiedział Louis do interkomu.- Wzywam Halrloprillalar.Słyszysz mnie, Prill?- Słyszę, Louis.- Zostań tam, gdzie jesteś.Za dwadzieścia minut będziemy na miejscu.- To dobrze.Długo to trwało.Łuk Nieba jarzył się nad nimi błękitnym blaskiem.Z wysokości tysiąca mil nad powierzchnią Pierścienia widzieli, jak Łuk łączy się ze ścianami krawędzi, przechodząc stopniowo w płaski teren.Louis czuł to samo, co czuli tysiąc lat wcześniej pierwsi ludzie, którzy wznieśli się nad Ziemię i zobaczyli, że 331Larry Niven - Pierścieńnaprawdę jest okrągła.- Nie mogliśmy o tym wiedzieć - powiedział cicho Louis.Mówiący usłyszałjednak i spojrzał na niego.Louis nie zwrócił uwagi na dziwny wzrok kzina.-Zaoszczędzilibyśmy sobie tyle czasu i kłopotów.Mogliśmy zawrócić od razu, jak tylko znaleźliśmy nić.Mogliśmy przecież wciągnąć „Kłamcę" naszymi skuterami.Ale wtedy Teela nie spotkalaby Poszukiwacza.- Znowu szczęście Teeli Brown?- Oczywiście - Louis otrząsnął się.- Czy mówiłem na głos?- Tak.- Powinniśmy się domyśleć - podjął Louis.Krawędź była już bardzo blisko i czuł nieodpartą potrzebę mówienia.- Inżynierowie nigdy nie zbudowaliby tu t a j aż tak wysokiej góry.Mają przecież pasma o długości ponad miliarda mil, jeśli liczyć obie krawędzie.- Ale Pięść Boga istnieje, Louis.- Właśnie, że nie - to tylko skorupa.Spójrz w dół.Co widzisz?- Materiał konstrukcyjny Pierścienia.- Kiedy pierwszy raz to zobaczyliśmy, myśleliśmy, że to brudny lód.Brudny lód w zupełnej próżni!Ale mniejsza o to.Pamiętasz, jak suwałeś na mapie Pięści Boga i nie mogłeś jej znaleźć? Wiesz, dlaczego?Kzin nie odpowiedział.- Bo jej nie było.Kiedy sporządzano te mapy, po prostu jej nie było.Prill, jesteś tam?- Jestem.Dlaczego miałoby mnie nie być?- Dobrze.Zamknij drzwi śluzy.Powtarzam: zamknij drzwi śluzy.Tylko uważaj, żeby nić nie pocięła cię na plasterki.- To m y wynaleźliśmy tę nić, Louis.- W interkomie zapadła cisza, przerywana jedynie szumem i trzaskami zakłóceń.- Wewnętrzne i zewnętrzne drzwi zamknięte - zameldowała po pewnym czasie Prill.332Larry Niven - Pierścień„Niemożliwy" przechodził właśnie między dwoma ostrymi szczytami.- Louis, co właściwie chcesz znaleźć w, tym kraterze?- Gwiazdy.- Nie kpij ze mnie.Moje poczucie.Znajdowali się już w kraterze.Pięść Boga rzeczywiście była tylko pustą w środku skorupą.Spadali.I krater był pełen gwiazd.Louis Wu dysponował znakomitą wyobraźnią.Nie miał żadnych kłopotów z odtworzeniem tego, co musiało się kiedyś wydarzyć.Miał przed sobą doskonale czysty, przejrzysty model Pierścienia; żadnych statków, promów, satelitów.Tylko słońce typu G2 i Pierścień.Widział, jak z międzygwiezdnej przestrzeni nadlatuje jakieś ciało.Leciało bardzo szybko.aż wreszcie jego lot zakończył się na spodniej stronie Pierścienia.W jego wizji to ciało było wielkości ziemskiego Księżyca.W ciągu ułamka sekundy zamieniło się w zjonizowaną plazmę.Mniejsze meteoryty, poruszające się z niewielkimi prędkościami po wejściu w atmosferę jakiejś planety płoną niczym suche drewienka, niknąc przed dotarciem do powierzchni.Tutaj jednak nie istniała atmosfera, zaś plazma, wtłoczona potwornym uderzeniem w spodnią stronę konstrukcji nie miała gdzie się rozszerzać.Pędziła dalej przed siebie, wypychając w górę spód Pierścienia, aż wreszcie twarda powłoka pękła, wypuszczając.ognistą kulę na wolność.Obszar większy od powierzchni Ziemi znalazł się nagle dziesiątki i setki mil wyżej, niż do tej pory [ Pobierz całość w formacie PDF ]