RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wystarczy torturantura, tyranistyka, obie bijologie — to ledwie wstęp do rzeczy właściwej.Zresztą nie można podać uniwersalnej receptury — suum malum euique!— I wiele macie tej klienteli?— Klientelą naszą są wszyscy żyjący.To u nas od dziecka.Dzieci dostają lizaki ojcobijcze, by wyładować resentymenty.Ojciec — źródło zakazów i norm, wie pan.Podaje się freudylki.I nikt nie ma kompleksu Edypa!Wyszedłem od niego bez jednej pigułki.A więc to tak.Co to za świat! Czyżby przez to wszyscy tak dyszeli? Jestem otoczony przez potwory.30 IX 2039.Nie wiem, co robić w sprawie Symingtona, ale nasze stosunki nie mogą pozostać bez zmian.Aileen poradziła mi:— Zamów sobie jego wywrotkę! Chcesz, to ci ją zafunduję w prezencie!Szło o rekompensatę zamówioną w „Procrustics” o scenę mego triumfu nad Symingtonem, tarzającym się w prochu u mych stóp i wyznającym, że on, firma jego i sztuka — to plugastwo.Jakże jednak użyć metody, która dzięki sobie samej ma zostać podana w niesławę? Aileen nie rozumie tego.Coś się psuje między nami.Wróciła od ciotki tęższa i niższa, tylko szyję ma teraz daleko dłuższą.Mniejsza o ciało, dusza jest ważniejsza, jak mówił ten potwór.O, za cóż ja brałem świat, w którym muszą przebywać! A roiłem sobie, że się w nim rozeznaję! Dostrzegam teraz rzeczy, które dawniej umykały mej uwadze, na przykład pojmuję już, co robił sąsiad w patio, ten tak zwany stygmatyk; wiem też, co to znaczy, gdy na przyjęciu towarzyskim rozmówca, przeprosiwszy, oddala się z dystynkcją w jakiś kąt, aby tam zażywać swojej tabaczki, jednocześnie fiksując mnie wzrokiem po to, by mój wizerunek doskonale wierny zapadł niezwłocznie w piekło jego rozjuszonej wyobraźni! I tak postępują osoby z najwyższych sfer chemokratycznych! A ja nie dostrzegałem, za fasadą wykwintnej uprzejmości, tej ohydy! Wziąwszy, dla wzmocnienia, łyżkę herkulidyny na cukrze, połamałem wszystkie bomboniery, stłukłem fiolki, puzdra, flakony, słoje i pigularze, jakimi obdarowała mnie Aileen.Jestem gotów na wszystko.Odczuwam taką wściekłość chwilami, że łaknę wprost wizyty jakiegoś rewizyjnego interferenta, boby się na nim moja pasja skrupiła.Refleksja podpowiada, że równie dobrze mógłbym sam się tym zająć, a nie czekać z pałką — na przykład mógłbym wszak kupić nadymaka.Ale jeżeli już nabyć manekina, to czemu nie damekina? Jeżeli damekina, czemu nie człekowca? Jeżeli, do stu par piorunów, człekowca, to czemu nie mogę zamówić u Hopkinsa, czyli w „Procrustics Inc.”, należytej kaźni, deszczu siarki, smoły, ognia na ten zwyrodniały świat? W tym sęk, że nie mogę.Musze wszystko sam, wszystko sam — sam! Potworność.1 X 2039.Dziś doszło do zerwania.Podała mi, na wyciągniętej ręce, dwie pigułki, czarną i białą, abym zadecydował, którą z nich ma niezwłocznie zażyć.A więc nie stać jej było na decyzję naturalną, bez psychemikaliów, nawet w tak zasadniczej sprawie serca! Nie chciałem wybierać, doszło do kłótni, którą wzmocniła sobie babranem.Oskarżyła mnie fałszywie, jakobym przed spotkaniem nażarł się inwektolu (to jej słowa).Były to dla mnie chwile rozdzierające, lecz pozostałem sobie wierny.Od dziś będę jadał tylko w domu, tylko potrawy, które sam przyrządzę.Żadnych śnideł, paradyzjaków, galaretek lukseterninowych, rozbiłem wszystkie hedoniczki.Niepotrzebny mi protestal ani preczan.Do mego pokoju zagląda przez okno duży ptak o smutnych oczach, bardzo dziwny, ponieważ na kółkach.Komputer twierdzi, że nazywa się pederastwa.2 X 2039.Mało co wychodzę z domu.Łykam dzieła historyczne i matematyczne.Poza tym oglądam rewizję.Lecz i wtedy daje mi się we znaki wewnętrzny bunt przeciw wszystkiemu, co mnie otacza.Wczoraj na przykład skusiło mnie, by manipulować regulatorem solidności obrazu, czyli jego ciężaru właściwego, tak aby wszystko miało jak największą spoistość i masę.Stół trzasnął spikerowi pod ciężarem kilku kartek z tekstem dziennika wieczornego, a on sam przewalił się przez podłogę studia.Oczywiście efekty te wystąpiły wyłącznie u mnie i nie miały żadnych konsekwencji, tyle tylko, iż świadczą o moim stanie psychicznym.Ponadto drażni mnie w rewizji humorek, wic, satyra, nowoczesna grotecha.„Piguł na piguł — mówił święty Iguł”.Co za niewybredność konceptu! Same nazwy widowisk.Na przykład Z nadymanką na erotocyklu — sensacyjny dramat, który zaczynał się tym, że w ciemnym bistrze siedziało paru uchylców.Wyłączyłem, miałem już tego dość.Lecz cóż z tego, skoro od sąsiadów słychać było najnowszy szlagier z innego kanału (ale gdzie mój kanał? gdzie?!) — W torebkach dziewczyny noszą refutal i dawainy.Czy nawet w XXI wieku nie można porządnie izolować mieszkadła?! Miałem dziś znów ochotę bawić się solidatorem rewizji, w końcu go złamałem.Muszę zebrać się i coś postanowić.Ale co? Wszystko drażni mnie, wystarczy byle co, drobnostka, nawet poczta — oferta tego biura na rogu, bym podał się do nagrody Nobla, obiecują załatwić w pierwszej kolejności jako przybyszowi z dawnych straszliwych czasów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl