[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczygieł, strasznie czuły na kobiety, zażenowany był poważnie przy tej operacji, w rezultacie jednakże można go było znowu pokazać dorosłym ludziom, jeśli naturalnie dorosłym tym ludziom jest beznadziejnie wszystko jedno, na co patrzą.Dałem wreszcie znak do pochodu na „wizytę”; zatrzymaliśmy się na chwilę tylko przy drzwiach w celu wyrafinowanego dopełnienia elegancji Szczygła, w kącie bowiem przy drzwiach znalazłem jeden mankiet tego Petronjusza i wyraziwszy mu moje nieme ubolewanie, podałem mu go z niemą również uwagą, że jedynie najgorszy rodzaj ludzi składa wizyty z mankietem na lewej tylko ręce.Otwarłem wreszcie pochód, raczej karawanę, bo za mną stąpał wielbłąd, niosąc na rękach, przytuloną do niego miłośnie, największą naszą przyjaciółkę, słodką i najmilszą Haneczkę.V.Haneczka powiodła jednakże Szczygła na zgubą, od dnia bowiem owej wizyty, miałem zaszczyt oglądać mojego przyjaciela dziwnie rzadko.Przesiadywał zwykle całe dnie i znaczniejszą część nocy u naszej sąsiadki; ogromnie mnie to mało obchodziło i zupełnie na ten temat nie rozmawiałem ze Szczygłem, ponieważ połową obowiązków spełniał sumiennie, choć nieco roztargniony, lecz zamiatał co drugi dzień apartament, przynosił i wynosił wodą i czasem przehandlował jakiś obraz, aby należny trybut wrzucić do kasy głównej.Sąsiadka nasza, pani Jadwiga Zasielska, przyjęła nas z wielką atencją; poinformowawszy się zapewne przedtem u stróża o naszych nazwiskach, powiedziała nam parą przemiłych komplimentów, z których tego tylko można się było jasno dowiedzieć, że nie widziała ani jednego obrazu Szczygła i nie czytała ani jednej mojej książki, czemu też należy przypisać grzeczne jej wobec nas zachowanie.Opowiedziała całą historję z Haneczką po naszej pierwszej wizycie, bardzo lekko i zgrabnie i wiele miłego o swojej ogromnej chęci poznania takich „znanych typów”.Mrugnąłem, słysząc o tych „typach” na Szczygła, ale ten polinezyjczyk wpatrzył się w nią jak w tęczę i nie dostrzegł wymownych moich uwag krytycznych; później słuchał znowu historji lalki, którą mu opowiadała Haneczka, na mnie więc, jako najbardziej cywilizowanego człowieka, spadł obowiązek bawienia damy.Nie trzeba było się jednak wysilać, pani Zasielska bowiem miała w sobie coś z furczącej tokarni, z taką łatwością toczyła słowa i rzucała je w przestrzeń.Dowiedziałem się więc bez wielkiego z mej strony wysiłku, że pan Zasielski przebył bankructwo i spotkał go los bankrutów honorowych, to jest kula w łeb, ona zaś z dzieckiem powędrować musiała na ten oto strych i pracować ciężko.Opowiedziała te historje z całym szeregiem warjantów, które się nie chciały jednakże z sobą zgodzić, jak się nie chciała ze śmiechem, zaraz potem następującym, zgodzić sieroca—w jej oku łza, która się potoczyła po jej twarzy prosto na grób męża, który uczciwie zbankrutował.Daj mu tam Panie Boże, zdrowie, lecz z tym mężem coś stanowczo było nie w porządku, bo raz się zastrzelił w lutym, za pół godziny w sierpniu, raz w głowę, raz znów w serce i gdyby nie moja głęboka wiara, wiara w to wszystko, o czem zwykła kłamać kobieta, mógłbym był pomyśleć, że albo ten mąż miał rzadką właściwość powracania z drugiego świata, aby się znowu zastrzelić, albo go też nie było na świecie.Co do tego nabrałem nawet wszelkiej pewności, nie dziwiąc się zbytnio, bo gdyby Haneczka nie była przez pół takiem prześlicznem dzieckiem, jakiem jest, to i tak zacnym chęciom matki, aby dziecku, jeśliby je miał prześladować najgłupszy wymysł obłudy ludzkiej, osłodzić złośliwość tej obłudy, należało wszelką przyznać słuszność.Wrażenie czyniła nasza sąsiadka bardzo sympatyczne, poza tem jednem, że narzekała bezustannie na los, na ludzi i na wszystko i że za największą złośliwość losu uważała obarczenie przez dziecko.Wprawdzie niezmiernie je kocha, wprawdzie skoczyła by za niem z siódmego piętra, lecz miałem wrażenie, że zanim by skoczyła, poszłaby przedtem do fryzjera, aby uczesać loki.Patrzyłem więc z tem większem rozczuleniem na Haneczkę, tłumaczącą Szczygłowi tajemnicę kompletnego wyłysienia lalki, odwróceniem zaś spojrzenia bynajmniej nie obraziłem pani Zasielskiej, bo ona przez cały czas rozmowy ze mną i tak nie patrzyła na mnie, czemu się bardzo nie dziwiłem.W rezultacie zawiązaną została ścisła sąsiedzka zażyłość, z której tylko Szczygieł korzystał w zupełności, ja zaś jedynie pośrednio przez Haneczkę.Mieszkania nasze łączyły się przez sień i odtąd drzwi się nie zamykało, aby maleństwo mogło samem ich pchnięciem wejść do nas.Kochaliśmy to śliczne dziecko doprawdy, że bez pamięci, ono zaś nas całem sercem; zamykane dotąd w czasie nieobecności matki, odczuło całe wielkie szczęście towarzystwa takich starych, lecz dziecinnych jako my pajaców, a już chyba najbardziej zaślepiona matka nie mogła tak przepadać za dzieckiem własnem, jak Szczygieł przepadał za tem nieswojem.Zazdrosny był o nie do śmieszności i na cały dzień potrafił stracić humor, jeśli Haneczka ucałowała.mnie pierwszego, potrafił zaś przez trzy dni nie jeść obiadu, aby czwartego móc Haneczce kupić słodyczy, lub nowe dla lalki warkocze, mniej zaś, zdaje mi się, malował teraz na wystawę do Salonu, więcej dla Haneczki, z portrecisty zaś zmienił się w rodzajowego malarza holenderskiej szkoły, i dochodził mistrzowskiej wprawy w malowaniu świnki z zadartym ogonkiem jedną linją, psów, kotów, koni i ptaków, mniejby go zaś cieszył złoty medal, niż go cieszyło wesołe, piskliwe, roześmiane, śliczne uznanie Haneczki.Zdarzało się nieraz, że pani Zasielska niespodzianie, rano wyszedłszy, wracała dopiero późną nocą.Wtedy na nas spadał obowiązek karmienia i pielęgnowania dziewczynki, co się odbywało z obłąkaną radością, bo wtedy nie jedno, lecz troje dzieci rozbijało się po pracowni.Szczygieł karmił podłysiałą lalkę na wyraźny rozkaz jej pani i musiałem jeszcze najczulszemi słowami przemawiać do drewnianej kukły, bp małpa jedna nie chciała jeść.Potem Haneczkę kładło się.spać po obiedzie, my zaś chodziliśmy na palcach i nie rozmawialiśmy przez cały czas snu, czego przestrzegałem pilnie, chciałem bowiem umrzeć śmiercią naturalną, nie od uderzenia pięści Szczygła, który toczył groźnie oczyma na najmniejszy szmer i czasem tylko wzdychał z rozczulenia, patrząc na śpiącą dziewczynkę.W istocie, śpiąca szczególnie, była prześliczna [ Pobierz całość w formacie PDF ]