[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadeszła noc, przybył małżonek i po pierwszych harcach miłosnych w sen zapadł głęboki.[22] Wtedy to Psyche, której choć dusza w niej zamiera, a ciało się słania jednak grozalosu sił dodaje, wyciąga latarkę i porywa nóż; zuchwałość zmienia jej płeć.Ale skoro tylkoświatło przybliżone rozjaśniło tajniki łoża, spostrzega ze wszystkich potworów najmilszego inajsłodszego potworka, bo samego Kupidyna, boga cudnego, wdzięcznie rozciągniętego, naktórego widok nawet światło latarki weselej zajaśniało i żywiej rozbłysło ostrze owego świę-tokradzkiego sztyletu.A Psyche wstrząśnięta i obezwładniona takim widokiem, zabijającymlękiem podcięta, na kolana upadła rozdygotana i żelazo zatopić chciała, ale we własnej piersi;i byłaby to zaiste uczyniła, gdyby ono ze strachu przed takim uczynkiem z rąk jej lekkomyśl-nych nie było wyśliznęło się i wypadło.Ale już znowu rośnie jej serce, choć tak zgnębionechwilę i beznadziejne, gdy dłużej patrzy na piękno tego boskiego oblicza.Widzi cudne włosyonej słonecznej głowy, przesiąkłe ambrozją, widzi śnieżny kark i promienne lica, po którychbłądzą urocze splątane kosmyki włosów na tę i na tę stronę opadające; a taki blask szedł odnich, że samo światło latarni przyćmiewać się jęło.Na barkach lotnego bóstwa bielą się wrośnych połyskach skrzydła, a choć one same bezwładne, to mięciutki i delikatny puszek, coje obrzeża, drży ciągle i faluje.Całe zasię ciało gładziuchne i błyszczące i takie, że nie żalpewnikiem Wenerze, iż takiego urodziła.U stóp łóżka leżał łuk i kołczan, i strzały, broń mi-łościwa potężnego bóstwa.[23] Kiedy na to tak patrzyła w pożądliwej ciekawości nienasyconymi oczyma Psyche,kiedy dotykała i podziwiała tę zbroję małżonka, zdarzyło się, iż wyjęła jedną strzałę z kołcza-nu i koniuszkiem palca spróbować chciała jej ostrza.Ale że to i teraz jeszcze dygotały jejczłonki, więc się ukłuła zbyt silnie, tak że po skórze pociekło kilka kropelek różowej krwi.Tak nieświadoma tego, z własnej woli uwikłała się Psyche w miłości dla boga miłosnego.Wtedy zaś, coraz gorętszą żądzą do Kupidyna płonąc, pochyla się nad nim dysząca, z roz-chylonymi usty, i okrywa bez tchu pożądliwymi i długimi pocałunkami, drżąc zarazem,by snu jego nie skrócić.Ale gdy rozdygotana cała z rozkoszy słania się odurzona, latarka owa czy to z haniebnej przewrotności, czy z jadliwej zawiści, czy też dlatego, że sama pożądaładotknięcia tak cudnego ciała i, żeby tak powiedzieć, pocałowania go latarka owa prysła odognia swego kroplą wrzącego oleju na prawy bark boga.O latarko zuchwała i płocha, zła służko miłości, tyś to samego boga wszelkiego płomieniasparzyła? Ty, którą przecież chyba wynalazł jakiś kochanek, by i w nocy nawet mógł dłużejsycić się przedmiotem swych pożądań?!Sparzony takim sposobem zerwał się bóg, a zobaczywszy, jak zuchwale zdradzono jegotajemnicę, natychmiast bez słowa uleciał z oczu i ramion najnieszczęśniejszej małżonki.58[24] Ale Psyche pochwyciła jeszcze, gdy się podnosił, obiema rękami jego nogę prawą inieszczęsna, wisząca i przyczepiona doń podczas jego jazdy powietrznej, towarzyszy mu takprzez najdalsze, przez obłoczne szlaki, aż zmordowana osuwa się na ziemię.Bóg zaś, ciągleją miłujący, nie opuścił jej, gdy legła na ziemi, ale wzleciał na pobliski cyprys i z wyniosłegojego wierzchołka tak do niej, sam głęboko wzruszony, przemówił: O Psyche, ty najnaiwniejsza z naiwnych! Jaż to niepamiętny poleceń matki mej, Wenery,która mi przykazała, bym w tobie zażegł namiętność do najnędzniejszego z ludzi i w zamęż-cie dał cię najhaniebniejsze jaż to sam jako kochanek do ciebiem przyleciał.Teraz wiem,jak lekkomyślnie to uczyniłem ja, łucznik ów przesławny, którym się sam pociskiem swymzranił i ciebiem poślubił! A tyś widać myślała, że jestem potworem, i chciałaś nożem odciąćgłowę moją, z której patrzą te oczy ciebie miłujące.A wszakżeż tylekroć cię przed tym wła-śnie przestrzegałem, o tym przypominałem! Ale zaiste odpokutują mi bezzwłocznie za tęzgubną naukę te twoje życzliwe doradczynie; ciebie zaś ukarzę jedynie mym odejściem idomawiając tych słów wzbił się na skrzydłach w górę.[25] A Psyche na ziemi rozciągnięta patrzyła, jak długo mogła, za ulatującym mężem, ję-cząc i płacząc w okrutnej rozpaczy.A skoro powietrzną żeglugą skrzydeł uniesiony małżonekzniknął w bezmiarze przestrzeni, rzuciła się do rzeki płynącej nieopodal.Ale rzeka litościwa,z czci zapewne dla boga, który nawet w falach umie pożogę swą wzniecać, a także z lękuprzed nim, natychmiast ją zdrowo na falach wyniósłszy, złożyła na brzegu trawiastym ikwietnym.A właśnie przypadkiem Pan, polny bóg, na grobli siedział nadrzecznej i górską boginkę, cojej na imię Echo, w ramionach trzymając, uczył ją głosy wszelakie odśpiewywać.Nad brze-giem baraszkowały, pasąc się swobodnie, kozy i skubały zielska nadrzeczne.Przywołał ła-godnie kozli bóg do siebie Psyche zrozpaczoną i nieszczęsną i że to dobrze po niej widział,jak jej na sercu tak ją pociesza słowy kojącymi: Dziewczynko urodziwa, chłop ze mnie ino i kozlarz, ale że mi to roków już mnogo, tomjuż i doświadczeniem bogaty [ Pobierz całość w formacie PDF ]