RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Karol jej obecność zignorował, sięgnął jednakże, nie patrząc, na stolik, do kieliszka trafił, za to łokciem zrzucił popielniczkę.Nawet się za nią nie obejrzał.- Idiotyzm bywa nieuleczalny - poinformował uprzejmie ekran telewizora.Helenka w drzwiach kuchni westchnęła, cofnęła się po zmiotkę i śmietniczkę, za przykładem chlebodawczyni odegrała rolę ducha, tyle że mniej zażyw­nego, postawiła popielniczkę z powrotem na stoliku i sprzątnęła popiół z dywanu.Petów tam jeszcze nie było.Po czym wróciła na poprzednie miejsce.Równocześnie Malwina jakby odzyskała śmiałość.Poruszyła się, podłogi nie obdarzając ani jednym spoj­rzeniem.- Głupią gębę ukryłam - rzekła z łzawym sar­kazmem - żebyś nie musiał na nią patrzeć.Ale muszę ci powiedzieć.- Nic absolutnie nie musisz mi mówić - prze­rwał Karol.- Nie ma takiego przepisu.-.że pieniądze na dom wyszły - kontynuowa­ła Malwina, jakby nie słysząc.- I najdalej pojutrze nie będzie żadnego obiadu.- Niekórym odchudzanie się przyda.- Przyganiał kocioł garnkowi - wymamrotała w kuchennych drzwiach Helenka najciszej, jak mog­ła.-.ani nawet śniadania - ciągnęła Malwina z rozpaczliwą determinacją.- Nic nie poradzę na to, że Paprockiemu trzeba płacić i pranie na sucho kosztuje.Musisz mi dać pieniędzy.- Weź swoje.- Już nie mam.Zużyłam.Sam wiesz, że mało przelałeś.Karolowi skończyła się pogoda, zaczął zatem prztykać pilotem, szukając w Telegazecie strony z notowa­niami giełdowymi.Milczał długą chwilę, wreszcie spojrzał na żonę, co sprawiło, że palec zamarł mu na przycisku.- Wybierasz się straszyć na cmentarzu? - spytał z zainteresowaniem.Malwina nie wytrzymała, wśród kosmetyków za­szkliły się łzy.- Tak, powinnam chyba! Nie chciałeś na mnie patrzeć, więc proszę bardzo, nie musisz! Traktujesz mnie gorzej niż psa! Gorzej niż karalucha! Gorzej! Gorzej! Ja już ścibolę i oszczędzam, jak ja mam pro­wadzić dom bez pieniędzy.!!!- Nie przypominam sobie, żeby jakiś karaluch kiedykolwiek domagał się ode mnie pieniędzy - rzekł Karol w zadumie, wracając wzrokiem do ek­ranu.- Ponadto wątpię, czy nawet w Arabii Sau­dyjskiej miałabyś powodzenie.Nie znoszę nachal­nych bab.Malwinie w ostatniej chwili przypomniało się, że kocha go bez granic i żyć bez niego nie może.Siłą zdławiła prawdziwe uczucia.- Ja się tak staram - wyjęczała żałośnie, nie umiejąc jednak całkowicie usunąć z tonu ciężkiej ura­zy.- Dla ciebie, żebyś miał wszystko najlepsze! Ale mi przecież darmo nie dadzą.Już mnie traktuj, jak chcesz, ale przynajmniej nie utrudniaj!- Pyzy - powiedział Karol,- Co, pyzy.?- Pyzy są tanie.- Dobrze, kochanie, zrobię pyzy - zgodziła się Malwina z wybrakowaną nieco słodyczą, po czym znów nie wytrzymała.- Ale pyzy idą z czerwonym winem, to skąd ci wezmę? Naprawdę nic nie pora­dzę, że na dom potrzeba pieniędzy!Karol milczał.Notowania giełdowe wskoczyły mu na ekran i bardzo go zaciekawiły.Gdyby Malwina miała bodaj cień wyczucia, dałaby mu spokój w tej chwili, ale nie potrafiła.Rozeznanie w takich akurat sytuacjach nigdy nie było jej dostępne, nie umiała przeczekać, nie pojmując nawet, dlaczego powinna przeczekiwać.Z impetem usiadła w fotelu i jojczała dalej, dmuchając w czarczaf wydymając go w balon, bliska wycierania weń nosa.Karol zdecydował się jej pozbyć.- Jutro - oznajmił stanowczo, przerywając w pół słowa rozpłakane wyrzuty i argumenty.Jego zdaniem pseudoargumenty.Malwinę zastopowało.Zastanawiała się przez chwilę.- Jutro? Dasz mi pieniędzy jutro? A dlaczego nie dziś? I kiedy jutro? Przecież ja muszę zrobić zakupy!- Jutro!!! Powiedziałem!!! I odczep się!!!Nowy, szepczący, świdrujący syk wreszcie załatwił sprawę, do Malwiny dotarło, że więcej nie uzyska i rzeczywiście trzeba się od niego na razie odczepić.Zadowolona z sukcesu, bodaj połowicznego, bo przecież mógł się uprzeć i nie dać pieniędzy jeszcze przez i tydzień, zarazem ciężko urażona, skrzywdzona i nie­szczęśliwa, usiłowała jeszcze coś powiedzieć, użalić się, ewentualnie wykrzesać z siebie jakieś walory in­telektualne, okazać, z jakim poświęceniem znosi fanaberie podłego tyrana, coś zrobić, żeby musiał się nią zainteresować i przyznać jej rację, krótko mówiąc, z wielkim wysiłkiem i nie wiedząc, co czyni, wyszuki­wała sposób postąpienia odwrotnie niż Karol mógł znieść.Nie wytrzymał.Notowania giełdowe odpracował, więcej nic ciekawego w telewizji nie było, najzwy­czajniej w świecie wstał z kanapy i wyszedł, zabierając ze sobą kieliszek i butelkę.Zamknąwszy się w gabinecie, zastanowił się, dlaczego właściwie nie dał jej tych pieniędzy od razu, tylko przerzucił sprawę na jutro? Miał je przecież zawsze miał przy sobie dużo gotówki, nie mówiąc o tym, że w każdej chwili mógł podpisać czek.Ponadto doskonale wiedział, że za wszystko trzeba płacić i wcale nie chciał być karmiony suchym chlebem.Owszem, wrócił do domu wściekły.Sfinalizował wprawdzie umowę bardzo korzystnie, ale umęczył się przy tym straszliwie, a oprócz tego wyszło na jaw, że ktoś go zdradził [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl