[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I po raz drugi tego dnia sztylet zawiódł swego właściciela.Wyrwał się z wilgotnych dłoni hobbita nieco wcześniej, niż należało.i bezbłędnie odnalazł drogę do gardła złotowłosej.Ból i udręka odmalowały się na jej bosko pięknym obliczu.Smukłe dłonie uniosły się do rany.Adamant upadł na ziemię.- Jak głupio.jest ginąć z ręki połówieczka.- wyszeptały jej wargi.Ciemnowłosy z krzykiem rzucił się ku osuwającej się na ziemię kobiecie, a wtedy berdysz Naugrima przeciął mu nogi.Ostatni wysiłek pochłonął chyba resztki sił Czarnego Krasnoluda - wychrypiał coś, opuścił głowę, oczy zaszły mgłą.Ciemnowłosy miotał się po ziemi, z kikutów nóg chlustała krew.Usiłował pełznąć, ale wyrachowany cios Sandella skrócił jego mękę.Już w górze wiedział, że się spóźnił.Krew wysłanników Valinoru chlusnęła na Adamant.Nic gorszego stać się nie mogło.To znaczy, że pozostało tylko jedno jedyne wyjście.Złożył skrzydła i jak kamień leciał ku ziemi.Oczy jego oślepiał blask Adamantu.Śmiertelni i Nieśmiertelni stali dokoła Kamienia.Jeden z nich siedział i do uszu Wielkiego Orlangura dotarł jego stłumiony jęk.Zabiłem ją - z trudem powstrzymując łzy, powtarzał w duchu hobbit.Zabiłem ją.Dlaczego, dlaczego drgnęła mi ręka?- Dlatego, że w innym wypadku Adamant pozostałby w Świecie.I bardzo szybko byś się przekonał: obecna siła Valarów jest niczym w porównaniu z jego Mocą.Hobbit odruchowo uniósł głowę.Złoty Smok patrzył na niego.- Nie rozpaczaj.Przecież oni są nieśmiertelni.Mandos nie będzie ich długo przetrzymywał.A my musimy się pośpieszyć.Krew Valinoru, przelana tu, przyśpiesza nadejście groźnych wydarzeń.Mamy bardzo mało czasu.- Ale.co się stanie? - odważył się zapytać Forwe.Czteroźrenicowe oczy płonęły purpurą.- Światło Adamantu przywołało do życia potężne Moce Mroku Zewnętrznego.Potężne i ślepe.Są w jakiś sposób podobne do oceanicznych fal.Ale nie ma na nich Ulmo, by opanował ich szał.Dziesięć lat temu męstwo tych, którzy stanęli na drodze Olmera, uratowało świat przed Dagor Dagorrath.A dziś nawet ja nie mogę tego dokonać.Jeśli Adamant tu pozostanie.Jedyny może tylko zrealizować - przed czasem! swój zamysł Drugiej Muzyki.Mamy jedno wyjście: przebić się do Drzwi Nocy.i wrzucić tam ów skarb.- Ale poprzednio mówiłeś.- zaczai książę.- Tak, tak.Mówiłem o Melkorze.Spętany, czeka on na swój czas w otchłani świata.Ale jeśli Światło Adamantu tu pozostanie, to Melkor zginie wraz ze wszystkimi.Nam nie wolno cisnąć Kamienia do Orodruiny - podziemny płomień jest niczym dla niego.W ogóle nie możemy go zniszczyć.- Ale.no to jak? - wykrztusił Malec.- Co, w takim razie, możemy zrobić?- Kiedyś Adamant był tylko częścią Wielkiego Pucharu, w którym płonął Niezniszczalny Płomień.On podarował Światło młodemu Śródziemiu.I wchłonął w siebie Moc tego wielkiego Płomienia.Nawet kiedy został rozbity, nie przestał istnieć, ponieważ nie ma takiej mocy, która zniszczyłaby jego magię.I oto jeden z odłamków wstrząsy skorupy ziemskiej wyrzuciły na powierzchnię.- A pozostałe?! - jednocześnie zakrzyknęli Folko, Sandello i Forwe.- Pozostałe.Pozostałe leżą pogrzebane w trzewiach Ardy.- Ale dlaczego musimy tylko ten jeden zniszczyć? - wychrypiał Sandello.- Dlatego, że do pozostałych nie zdołamy dotrzeć.A one nie ujawniają się - są jakby pogrążone w wiecznym śnie.A Płomień tego Kamienia obudził się.Henna, na swoje nieszczęście, zdecydował, że nadeszła chwila, kiedy może zapanować nad całym światem.- A.ty.możesz.uratować.Olmera? - zapytał ochryple Sandello.Oessie- Tubala cicho popłakiwała nad ciałem ojca.- W tym świecie, nie - padła odpowiedź.- Valarowie szczodrze wyposażyli go w moc.niezbędną do pokonania Henny, któremu Adamant dał niemal całkowitą odporność na rany.Moc ta została zużyta, ale dusza Olmera jeszcze nie rozstała się z ciałem.I jeśli uda się nam.- Co należy zrobić?! - krzyknął garbus.- Musimy dotrzeć do Morza.Tam wsiądziecie na okręt.i wyruszymy na Zachód.Nie mamy czasu.Ja będę żaglem na „Rybołowie”.- Ale, Wielki.- odezwał się Folko.- Tak wyraźnie mówiłeś nam dziesięć lat temu.że nie wmieszasz się w wojnę.- A teraz wtrąciłem się i przestałem być chroniony, ponieważ stanąłem po waszej stronie.W Valinorze czeka nas okrutna walka.Ale lepiej na razie o tym nie myśleć.Nie pomogą nam tam armie! Kto idzie z nami? Uprzedzam - drogi powrotnej może nie być.- Ja! - Sandello wystąpił pierwszy.- I ja! - rozbrzmiał drżący od łez głos Oessie.Folko, Torin i Malec wymienili spojrzenia.Wyglądało, że pościg za Adamantem kierował ich w odległe od Śródziemia strony.Tak odległe, że być może bez powrotu.- Ttrzeba.- wykrztusił z trudem Folko.Poczuł nagle, że nie pragnie niczego innego, jak wrócić do domu.- To ty odzyskałeś Adamant - odezwał się Wielki Orlangur, patrząc mu prosto w oczy.- Twoje ostrze przerwało żywot tej, której imię niech pozostanie dla ciebie tajemnicą.Tylko ty możesz być powiernikiem Adamantu.- No to.idę - zdecydował się Torin.- Gdzie dwaj - tam trzeci! - wzruszył niedbale ramionami Malec.- A Eowina? - zapytał krasnoludy Folko.Przed bitwą zostawili dziewczynę w obozie.- Co z nią, żyje?.Wielki Orlangur zastanawiał się krótką chwilę, zanim udzielił odpowiedzi.- Wszystko w porządku.Wojsko Henny rozproszyło się.Eldringowie wracają do obozu.- A nasze wojsko? - zapytał zaraz garbus.- Czeka na swojego wodza.- Hobbitowi wydało się, że w głosie Ducha Wiedzy zabrzmiała ironia.- Nie martw się, czcigodny Sandello, w jego szeregach jest człowiek.który wyprowadzi wojowników z Haradu.- Kim on jest? - Garbus wytrzeszczył oczy na Smoka.- Zwą go Eodreid z rodu Eorlingów.Folko i krasnoludy otworzyli ze zdziwienia usta.Elfy ponuro milczały.- Tylko, co my możemy zdziałać przeciwko całej potędze Valarow? - zapytał Malec.- Czy jesteśmy równi Bogom? Czy możemy przepalać spojrzeniem skały lub zmieniać bieg rzeki jednym ruchem ręki?- Nie, nie staliście się równi Bogom.- Złoty Smok odpowiadał poważnie, jakby nie zauważał ironii.- Ale nie mamy wyboru.Postaram się powstrzymać Valarow.A wy będziecie mieli do czynienia z ich sługami.- To znaczy z kim? - zapytał Forwe podejrzanie skrzypiącym głosem.- Obawiam się, że z twymi współplemieńcami, przezacny książę - odpowiedział spokojnie Smok.- Vanyarowie, Teleri.może również Noldorowie.- Nie możemy.podnieść broni na braci krwi.- rzekł Maelnor.- Więc zostańcie tu - odpowiedział spokojnie Duch Wiedzy.- No, koniec! Czas upłynął.Opowiedziawszy wam wszystko, trąciłem raz jeszcze Szale.Ale nie było innego wyjścia.Adamant kosztował was wiele, bardzo wiele.- Szponiasta łapa wskazała martwego Naugrima.- Jego nie uratują już nawet Drzwi Nocy.- Musimy pogrzebać zabitego! - odezwali się natychmiast Torin i Malec.- My go pogrzebiemy.według obyczaju Spalonych Krasnoludów - oświadczył Smok.- Niewysoczku Folko! Wydaj rozkaz Adamantowi.- Ja?! - zapytał zaskoczony hobbit.- Ty, ty! Przypomnij sobie - walczyliście ręka w rękę.Czyżbyś chciał odmówić towarzyszowi walki ostatniej posługi?- Ale ja.Ja nie władam magią Kamienia.- A myślisz, że Henna władał? Po prostu pomyśl, co należy wykonać.i już.I pośpiesz się!Folko wstał.Pokryty ciepłą krwią Adamant świecił miękkim światłem.„Co mam uczynić, śmiercionośna zabawko Bogów? No, nie przeciągaj, Naugrim czeka na ognisty pogrzeb, godny Spalonego Krasnoluda!”.Kamień odezwał się natychmiast [ Pobierz całość w formacie PDF ]