[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był zupełnie bez siły, bracie.Tamci trzymali się lepiej, ale też byli ogłupiali ze strachu.Żebyście widzieli, jak oni wiali.Pogubili wszystkie jabłka po drodze, dwa razy się przewracali, ale zrywali się znowu.Byłbym ich dopędził, gdyby nie to, że sam byłem słaby po chorobie, no i że straciłem ich trop w lesie.— Gdzie oni teraz są, mały? — zapytał Piskor chłopca.— Dokąd uciekli, no, gadaj!— Nie bój się, Jurek — powiedział Wąsik — to moi koledzy.Nic ci nie zrobią.No gadaj.— Oni.oni.— wykrztusił Jurek — oni.— Podobno postanowili się oddać w ręce opieki domowej — rzekł Wąsik.— nie widzieli innego wyjścia.Tak twierdzi Jurek.Jurek skinął głową.Pomału pozbywał się strachu.Patrzył na nas coraz przytomniej.— Tak — powiedział zachrypłym głosem.— Ty ich strasznie przeraziłeś.Wpadli tu do mnie ledwie żywi z krzykiem: „Jakiś pucołowaty nas goni.Wszystko przepadło.Widział nas.Nie możemy tu zostać.uciekamy”.„Dokąd?” — pytam ich.„Jak to, dokąd? — mówią.— Do chaty”.„Jak się dostaniecie?” — pytam.„Autostopem”.„Zabiorą was?” — pytam.„Jak powiemy, że zabłądziliśmy i chcemy się dostać do naszej chaty, do Kościerzyny — zabiorą.Do domu każdy samochód zabierze”.Chcieli mnie wziąć z sobą, ale.ja.ja przecież nie mogłem — dodał cicho.— Oni nic nie zrobili, a ja.— Wciąż jeszcze boisz się ciotki? — zapytał Piskor.Jurek skinął ponuro głową.— Ile ty właściwie masz lat?— Prawie jedenaście.— A naprawdę to dziesięć, co? — skrzywił się Piskor.— Co za czasy.Niedługo przedszkolaki zaczną się wypuszczać na autostop.— Co z nim zrobimy? — zapytał Jasio Nowak.— Przede wszystkim należy go pokazać Pieczabie, żeby zrozumiał, że to ci z Kościerzyny rozrabiali, a nie Wąsik — powiedział Piskor.— Szkoda fąfla — mruknął Wąsik.— Stłuc telewizor, bracie, to jest większy pech.— Pech czy głupota? Pod domem nie strzela się z procy.— Zapłacił już za głupotę.Spójrz, jak on wygląda.Jasio Nowak położył rękę na ramieniu Jurka.— No nic, bracie.Pieczabie to my cię nie wydamy, ale do ciotki musisz wrócić.— Nie.nie.tylko nie do ciotki — przestraszył się Jurek.— Musi być lepszy anioł ta twoja ciotka — skrzywił się Jasio i popatrzył z zakłopotaniem na Jurka.— Jedno jest jasne — wtrąciłem — Wąsik musi natychmiast wrócić na kolonię, żeby uspokoić Ciało.— Racja — powiedział Piskor.— Trzeba najpierw uspokoić Ciało.— Jakie ciało? — zaniepokoił się Wąsik.— Ciało, czyli grono — powiedziałem.— No, dobrze — zawahał się Wąsik — ale co z Jurkiem?— Musimy coś wykombinować — rzekłem.— Niech Biała Noga coś wymyśli — dodał Jasio.— Tak, Puchacz powinien coś wymyślić — mruknąłem.— Idę z tobą, Wąsik.— Ja też idę — powiedział Jasio Nowak — a ty, Piskor, poczekaj tu z małym, aż Biała Noga coś wymyśli.Wąsik patrzył na nas zdumiony.— Odkąd to rozmawiacie z Puchaczem? Ja myślałem, że wy z nim nie tego.— Tego, nie tego, ale on się zna na rzeczy.Najlepszy dowód, że kiedy wszyscy na ciebie.to on jeden cię bronił.— Bronił mnie? — powtórzył zdumiony Wąsik i zamrugał śmiesznie oczami.Od czasu kiedy Puchacz zastosował mu ten poglądowy chwyt na początku, Wąsik nie miał do niego za grosz zaufania.IVPobiegliśmy we trzech — Wąsik, Jasio Nowak i ja.Pod bramą kolonii rozdzieliliśmy się.Wąsik poszedł zameldować się panu Klapczyńskiemu i wyjaśnić, jak sprawy stoją, a my, nie zwlekając, od razu ruszyliśmy do Puchacza.Puchacz leżał w swoim kącie pogrążony całkowicie w lekturze.Najpierw w zwięzłych słowach opowiedzieliśmy mu o odnalezieniu Wąsika.Myśleliśmy, że go to rozrusza, ale on nie przerwał zupełnie lektury i nie zadał ani jednego pytania, skrzywił się tylko i mruknął:— No, dobrze.dobrze, a teraz zróbcie spływ — i sięgnął po koreczki douszne.My jednakże nie odeszliśmy i opowiedzieliśmy z kolei o problemie telewizora, Jurka i ciotki, która nie jest aniołem.Puchacz poruszył niecierpliwie białą nogą i przerwał nam:— Co mnie obchodzi jakiś fąfel? Oddać go złemu Pieczabie na pożarcie i kwita.— Wymyśl coś.— Nie przyjechałem tu myśleć.— Musisz znaleźć jakieś wyjście.No, bo co zrobić z tym małym?— Spytajcie się mojej nogi.Na nic się zdały wszelkie prośby, rozzłościliśmy go tylko.— Nie przeszkadzajcie mi! — krzyknął.— Czytam właśnie, jak zbrodniarz goli się zatrutą żyletką.Obchodzi mnie tylko, czy uda się zemsta Mulata.Nie sposób było oderwać go od książki.Myślałem już, że nasza misja skończy się niepowodzeniem, ale, na szczęście, Jasio Nowak nie stracił głowy.Mrugnął do mnie znacząco okiem i spróbował ostatniego sposobu.— Puchacz — powiedział poufnym tonem — ty jeszcze nie wiesz wszystkiego.Ten mały.no, wiesz, ten Jurek, to jest chłopak z Targówka.Patrzyliśmy w napięciu na Puchacza.Puchacz nie oderwał oczu od książki.Widać było, że czyta w najciekawszym miejscu.Przez moment zdawało się, że „zemsta Mulata” zwycięży.Nagle cisnął książkę na podłogę i jęknął:— Żeby was Mulat golił! Niech pchły obsiądą wszystkich chłopaków z Targówka.Wszędzie się pętają! Jak Boga kocham, nie po to tu przyjechałem, żeby być mamką nieletnich.Żebym ja przez takiego fąfla nie mógł dokończyć „Morderstwa na poddaszu”! Niesłychana rzecz!Gderając bez przerwy, wygramolił się ze swoją białą nogą z legowiska, przejrzał w lusterku, przygładził włosy i włożył but na zdrową nogę.— Gdzie jest ten łobuz?— Czeka w lesie z Piskorem.— Idziemy — warknął Puchacz.— Aha, byłbym zapomniał.Weźcie bułki dla głodomora.Po drodze wstąpił do kancelarii, gdzie siedział jeszcze Wąsik w otoczeniu wychowawców.— Panie wychowawco — rzekł z goryczą w głosie do pana Klapczyńskiego — wychodzę załatwić pewne sprawy nieosobiste.— Wyjaśnił krótko, o co chodzi.Pan Klapczyński spojrzał na niego zdziwiony.— Ty? Myślałem, że cię to nic nie obchodzi.— Nic mnie nie obchodzi — rzekł ze złością Puchacz — ale nie mogę oddać chłopaka z Targówka na pożarcie złemu Pieczabie, i ciotce, która nie jest aniołem.— Co chcesz zrobić? — uśmiechnął się pan Klapczyński [ Pobierz całość w formacie PDF ]