[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko, byle tylko uciec przed dalszym bólem! Został spalony na stosie i wiadomo, że wył i śpiewał, gdy pożerały go płomienie.Być może poczciwym tropicielom czarownic z Bambergu udało się go zabić; być może nie.Lecz legenda głosi, że w kilka tygodni później poczęto widywać go w rozmaitych miastach Bawarii bladego i dziwnie zmienionego na twarzy.Lloyd nic nie odpowiedział.Niemal niemożliwe wydało mu się prowadzić towarzyską rozmowę z kimś, kto z całym spokojem przyznawał, iż spalił tysiące niewinnych ludzi dla sprawdzenia jakiejś mistycznej teorii, choćby nie wiadomo jak doniosłej.Nie była ona warta ani jednego spośród tych żywotów.Ani jednego.Lecz któż dzisiaj o nich pamiętał?Otto mówił dalej:— Księga Salamandry, amulety i pozostały fragment czary Piłata, jak również wszystkie notatki Juniusa były zamknięte na ratuszu w Bambergu przez dwieście lat.Lecz w listopadzie 1882 ktoś, nie wiemy kto, je odnalazł.Mógł to być epidemiolog nazwiskiem Giinther Hammer lub astrolog znany tylko jako Stange.Ktokolwiek to był, musiał zaliczać się do fanatycznych wielbicieli Ryszarda Wagnera, gdyż z miejsca wysłał mu to wszystko wraz z długim, nie podpisanym listem, w którym prosił, by Wagner posłużył się tym do zyskania nieśmiertelności.Ryszard Wagner w ostatnim roku swego życia począł niedomagać.Rozumie pan, słabe serce.W liście ów Hammer lub Stange pisał doń: „Zagraj te melodie, o Mistrzu, a będziesz żył wiecznie”.Nordyckie pieśni wywarły na Wagnerze głębokie wrażenie.Były takie barbarisch, takie potężne! Jednak zupełnie opacznie zrozumiał intencje swego dobroczyńcy.Sądził, iż nakłania go się, by przerobił pieśni na operę i w ten sposób zyskał wieczną sławę.Po prostu nigdy mu nie przyszło do głowy, iż naprawdę mógłby żyć wiecznie.Amulety spodobały mu się, lecz czarę uznał za przedmiot dość ponury i odesłał ją swojemu przyjacielowi Franzowi Lieberowi z Berlina jako spóźniony prezent ślubny.Ów profesor muzykologii, młody Żyd z obozu koncentracyjnego we Flossenburgu, powiedział mi, że jego zdaniem istnienie opery Junius jest jedynie mitem i że całkiem prawdopodobne, iż Wagner nigdy nawet nie zaczął jej pisać.Lecz teraz miałem już trop, którym mogłem podążyć! Korzystając z pomocy pięciu historyków, w prywatnych dziennikach przyjaciół Wagnera odkryłem wzmianki, że w ostatnim roku swojego życia pracował on nad nową operą, którą żartobliwie określał jako swój Wikingsgesangbuch.Zabrał ją ze sobą do Wenecji i podczas pracy nad nią zmarł.Niestety, po śmierci Wagnera pośród jego spuścizny nie znaleziono ani opery, ani Księgi Salamandry.Przed długi czas sądziłem, że zaszedłem w ślepą uliczkę i że młody profesor muzykologii miał rację utrzymując, iż opera to tylko legenda.Lecz w przypływie natchnienia odkryłem nazwiska doktora i księdza, którzy odwiedzali Wagnera na łożu śmierci.Księdzem był ojciec Xavier Montini, jezuita i słynny uczony w kwestiach rytuałów pogańskich.Wówczas, panie Denman, posłużyłem się logiką — swoją umiejętnością dedukcji, a także żywionym od urodzenia uprzedzeniem do jezuitów! Wywnioskowałem, iż skoro tylko ojciec Montini ujrzał, nad czym pracuje Wagner, wpadł w popłoch i potajemnie wyniósł z jego domu Księgę Salamandry oraz nie dokończoną operę i ukrył je.Poza wszystkim innym, czyż nieśmiertelność nie jest uważana za dziedzinę zastrzeżoną wyłącznie dla Opatrzności boskiej? A Kościół za jej autoryzowany punkt sprzedaży? Ksiądz bynajmniej nie pragnął konkurencji jakiegoś przedchrześcijańskiego szamaństwa z Jutlandii!Sztab wojskowy Mussoliniego udzielił nam wszelkiej pomocy przy przeczesaniu Wenecji w poszukiwaniu opery i księgi.W końcu po trzech miesiącach znaleźliśmy ją zamurowaną w piwnicy jednego z przyjaciół ojca Montiniego.Z wielkim żalem skonstatowaliśmy, że od chwili ukrycia ksiąg piwnica była kilkakrotnie zatapiana przez powódź.Choć oba woluminy były pieczołowicie opakowane w ceratę, zawiniątko z Księgą Salamandry zostało nadgryzione przez szczury i większość oryginalnych runów zatarła wilgoć.Lecz opera przetrwała nie naruszona i niemal tak samo czytelna jak w dniu, kiedy Wagner odłożył pióro.Mieliśmy w ręku środki do stworzenia rasy panów, o której Hitler zawsze marzył, rasy nieskażonej krwi istot nieśmiertelnych, które dzięki swej mądrości i sile zapanowałyby nad światem.— Cóż zatem was powstrzymało? — zapytał Lloyd [ Pobierz całość w formacie PDF ]