RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ryan wkurzał mnie przez cały dzień i nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie się od niego uwolnię.Odezwał się, gdy byliśmy na moście.- Wątpię, by chodziła do salonu kosmetycznego albo na solarium.- To zdumiewające.Teraz już wiem, dlaczego zostałeś detektywem.- A może powinniśmy się skupić na Brianie.Może on gdzieś pracował przez ten czas.- Już go sprawdziliście.Nie ma nigdzie wzmianki o zapłaconym podatku, prawda?- Nic.- Może płacono mu gotówką?- To zmniejsza liczbę możliwości.Zatrzymaliśmy się na parkingu przed restauracją Olliego.- To gdzie ruszamy dalej? - zapytałam.- Nigdy nie jadłem chleba kukurydzianego.- Miałam na myśli śledztwo.Sam się postarasz o swój obiad.Ja idę do domu, biorę prysznic i robię sobie talerz pysznego makaronu błyskawiczne­go.Właśnie w tej kolejności.- Jezu, Brennan, w tym jest więcej konserwantów niż w mumii Lenina.- Czytałam etykietę.- To może od razu łyknij sobie odpady przemysłowe.Zaburzasz tylko harmonię - naśladował Kathryn - w swoim “potencjale genetycznym”.Jakaś niesprecyzowana myśl wkradła się do mojego umysłu, bezkształt­na jak poranna mgła.Chciałam ją sprecyzować, ale umknęła.-.służebnice Owensa niech lepiej uważają.Mam zamiar dobrać mu się do tyłka.- Jak myślisz, co on głosi?- Wygląda mi to na jakąś kombinację ekologicznego Armageddonu i pracy nad sobą.Kiedy zatrzymaliśmy się na molo, niebo nad bagnami zaczynało się prze­cierać.Wzdłuż horyzontu biegły linie żółtego światła.- Kathryn coś wie - stwierdziłam.- Jak my wszyscy.- Czasami jesteś naprawdę upierdliwy, Ryan.- Milo, że to w końcu zauważyłaś.Dlaczego sądzisz, że ona coś jednak ukrywa?- Powiedziała “dzieci”.- No i?- Dzieci.Wreszcie zrozumiał.- Cholera jasna.- Nie mówiliśmy jej, że Heidi nosiła bliźniaczą ciążę.Czterdzieści minut później ktoś zapukał do drzwi od strony portu.Właśnie miałam na sobie koszulkę Katy z emblematem drużyny Hornets, byłam bez bielizny, a na głowie miałam okręcony w fantazyjny turban ręcznik.Spojrza­łam przez żaluzje.Na zewnątrz stał Ryan z sześcioma puszkami i monstrualnej wielkości pizzą.Zdjął marynarkę i krawat, a rękawy koszuli podwinął do łokci.Cholera.Odsunęłam się od okna.Mogłam wyłączyć światło i nie otwierać.Mo­głam go olać.Albo powiedzieć, żeby sobie poszedł.Znowu wyjrzałam i tym razem moje oczy napotkały jego.- Wiem, że tam jesteś, Brennan.Jestem detektywem, pamiętasz?Pomachał puszkami.- Cola dietetyczna.Niech to szlag.To nieprawda, że go nie lubiłam.Tak naprawdę to lubiłam jego towarzy­stwo bardziej niż wielu innych ludzi.Bardziej, niż byłam skłonna przyznać.Podobało mi się jego zaangażowanie w to, co robił, i współczucie, jakie oka­zywał rodzinom ofiar.Podziwiałam jego inteligencję i dowcip.Podobała mi się historia jego życia, dzieciaka, który w college'u prowadził szalone życie, został kiedyś pobity przez jakiegoś narkomana harleyowca, a potem się na­wrócił.Z twardego dzieciaka wyrósł twardy gliniarz.Była w tym jakaś poe­tycka symetria.No i bardzo podobał mi się fizycznie, ale mój zdrowy rozsądek nie po­zwalał się angażować.Do diabła.To lepsze niż makaron i syntetyczny ser.Wpadłam do salonu, założyłam dżinsy z obciętymi nogawkami i przeje­chałam szczotką po włosach.Podniosłam żaluzje i wpuściłam go do środka.Wręczył mi napoje i pizzę i wspiął się na pokład.- Mam własną colę - powiedziałam zamykając osłonę z siatki.- Coli nigdy dość.Wskazałam mu kuchnię, położyłam pizzę na stole, on wziął piwo dla sie­bie i colę dla mnie, a resztę puszek włożył do lodówki.Wyjęłam talerze, ser­wetki i duży nóż; Ryan otworzył pudełko z pizzą.- Uważasz że to bardziej odżywcze niż makaron?- Wegetariańska.- A to co? - wskazałam brązowy kawałek.- Kawałek z boczkiem.Chciałem, żeby były na niej różne skład­niki.- Weźmy to do salonu - zaproponowałam.Rozłożyliśmy wszystko na stoliku do kawy i usiedliśmy na kanapie.Woń bagna i mokrego drewna mieszała się z zapachem sosu pomidorowego i ba­zylii.Jedliśmy rozmawiając o morderstwach i rozważając możliwość związku ofiar z St-Jovite z Domem Owensem.W końcu przeszliśmy na bardziej osobiste tematy.Opisałam mu Beaufort z mojego dzieciństwa i podzieliłam się z nim wspomnieniami z wakacji na plaży.Mówiłam mu o Katy i mojej separacji z Pete'em.On opowiedział mi o latach spędzonych w Nowej Szkocji i o swoim ostatnim rozstaniu z przyja­ciółką.Nasza rozmowa była przyjemna i naturalna, a ja opowiedziałam mu o so­bie więcej, niż kiedykolwiek mogłam przypuszczać.Kiedy milkliśmy na chwilę, ciszę wypełniała woda i szum traw na bagnach.Zapomniałam o prze­mocy i śmierci i zrobiłam coś, czego dawno nie robiłam.Odprężyłam się.- To niesamowite, że tyle mówię - zauważyłam zbierając talerze i ser­wetki.Ryan pozbierał puste puszki.- Pozwól mi pomóc.W pewnym momencie moja ręka otarła się o jego rękę i zrobiło mi się gorąco.Bez słowa zebraliśmy naczynia i zanieśliśmy je do kuchni.Kiedy usiadłam z powrotem na kanapie, Ryan przez chwilę stał nade mną, potem usiadł blisko, położył obie dłonie na moich ramionach i odwrócił mnie plecami do siebie.Właśnie miałam zaprotestować, kiedy zaczął maso­wać mi mięśnie poniżej szyi, na ramionach i przedramionach aż do łokci.Je­go ręce przesuwały się w dół moich pleców, potem znowu do góry; kciuka­mi wykonując małe kółeczka, przesunął nimi wzdłuż każdej łopatki.Takimi samymi ruchami wymasował mi miejsce tuż pod nasadą czaszki.Zamknęłam oczy.- Mmmmm.- Jesteś bardzo spięta.Było zbyt miło, by psuć to rozmową.Teraz zajął się krzyżem, kciukami masując mięśnie biegnące wzdłuż krę­gosłupa, posuwając się centymetr po centymetrze.Oddychałam wolno i po­czułam się błogo.Wtedy przypomniałam sobie o Harry.I że nie mam na sobie bielizny.Odwróciłam się twarzą do niego i nasze spojrzenia się spotkały.Ryan się przez chwilę zawahał, potem wziął moją twarz w swoje dłonie i przycisnął swoje usta do moich.Przeciągnął palcami wzdłuż linii mojej szczęki i do ty­łu, po włosach, a wtedy objął mnie i mocno przyciągnął do siebie.Zaczęłam się odpychać, ale przestałam; moje ręce spoczywały na jego piersiach.Poczu­łam, jaki jest szczupły, a jego mięśnie twarde.Czułam ciepło jego ciała i zapach skóry, sutki stwardniały mi pod koszul­ką.Opadając mu na piersi zamknęłam oczy i odwzajemniłam pocałunek,Mocno mnie obejmował i długo całował.Objęłam go za szyję, a jego rę­ka powędrowała pod moją koszulkę, łaskocząc palcami.Delikatność jego dłoni sprawiła, że po krzyżu i czaszce przebiegły mnie dreszcze.Oparłam się jeszcze mocniej i całowałam go jeszcze mocniej, otwierając i zamykając usta w rytm jego oddechu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl