[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.* * * * *Po drugiej stronie doliny, w magicznej wieży, Errtu przycupnął w zacienionym kącie haremu Kessella, trzymając swą nieustanną straż nad złym czarnoksiężnikiem w czasie jego zabaw z bezmyślnymi dziewczętami.Wrzący ogień nienawiści płonął w oczach Errtu ilekroć spojrzał na głupawego Kessella.Tego popołudnia zrujnował mag prawie wszystko swą manifestacją mocy i odmową starcia pozostałych wież, co dalej wydrenowało moc Crenshinibona.Errtu odczuwał ponurą satysfakcję, gdy Kessell wrócił do Cryshal-Tirith i potwierdził, używając luster śledzących, że dwie pozostałe wieże rozpadły się na kawałki.Errtu ostrzegał Kessella przed wzniesieniem trzeciej wieży, lecz czarnoksiężnik o słabym „ego” wraz z każdym upływającym dniem kampanii, stawał się coraz bardziej uparty, uważając demona, a nawet samego Crenshinibona, za narzędzia chcące podminować jego absolutną kontrolę.Tak więc Errtu był gotowy, a nawet zadowolony, gdy usłyszał wezwanie Drizzta płynące doliną.W pierwszej chwili nie wierzył w możliwość takiego wezwania, lecz zew jego prawdziwego imienia wywołał mimowolny dreszcz, który przebiegł po kręgosłupie demona.Bardziej zaciekawiony, niż rozgniewany impertynencją jakiegoś śmiertelnika, który odważył się wypowiedzieć jego imię, Errtu wymknął się od oszołomionego czarnoksiężnika i wyszedł z wieży.Nagłe wezwanie nadeszło znowu, przecinając harmonię nieskończonej pieśni wiatru, jak spieniona fala na spokojnym jeziorze.Errtu rozpostarł swe wielkie skrzydła i wystrzelił na północ nad równinami, śpiesząc do wzywającego.Przerażone gobliny uciekały przed ciemnością przelatującego cienia demona, gdyż nawet w delikatnym blasku małego księżyca stwór z Otchłani pozostawiał ślad ciemności, w porównaniu z którym noc wydawała się jasna.Drizzt wstrzymał oddech.Czuł precyzyjne zbliżanie się demona, który teraz zmienił kierunek z Bremen's Run i wzleciał w górę nad niższymi stokami Kelvin's Cairn.Guenhwyvar podniosła głowę z przednich łap i warknęła, także czując zbliżanie się potwora zła.Kot cofnął się na swej głębokiej półce i położył się płasko, bez ruchu, czekając na rozkaz swego pana, przekonany, że jego wzmożona zdolność do ukrywania się ochroni go nawet przed czułymi zmysłami demona.Skórzaste skrzydła Errtu złożyły się ściśle, gdy wylądował na półce.Natychmiast zlokalizował dokładne położenie wzywającego i mimo, że musiał ścieśnić swe szerokie ramiona, aby przejść przez wąskie wejście do dolinki, rzucił się natychmiast do przodu, chcąc zaspokoić swoją ciekawość, a potem zabić bluźnierczego głupca, który odważył się głośno wymówić jego imię.Drizzt walczył o utrzymanie kontroli nad sobą, gdy olbrzymi demon wepchnął się do dolinki, jego ogrom wypełnił małą przestrzeń za jego kruchym schronieniem, zasłaniając światło gwiazd przed nim.Nie było już odwrotu od tej niebezpiecznej gry.Nie było gdzie uciekać.Demon zatrzymał się nagle zdumiony.Upłynęły wieki odkąd Errtu spoglądał na drowa i naprawdę nie spodziewał się znaleźć jednego z nich na powierzchni, w zamarzniętych pustkowiach najdalszej północy.Drizztowi udało się jakoś przemówić.- Witaj, panie chaosu - powiedział chłodno, nisko się kłaniając.- Jestem Drizzt Do'Urden z domu Daermon N'a'shezbaernon, dziewiątego rodu pretendującego do tronu Menzoberranzanu.Witaj w mym skromnym obozowisku.- Jesteś daleko od domu, drowie - rzekł demon z widoczną podejrzliwością.- Podobnie jak i ty, wielki demonie Otchłani - odparł spokojnie Drizzt.- I jesteś zwabiony do tego zakątka świata przez podobne powody co ja, jeśli się nie mylę.- Wiem dlaczego tu jestem - odparł Errtu.- Interesy drowów leżały zawsze poza moją możliwością pojmowania, lub wytrzymałości!Drizzt podrapał się w swą rzadką bródkę i roześmiał się w udawanej pewności siebie.Jego żołądek skręcał się, poczuł, że oblewa się zimnym potem, a mimo to znowu się roześmiał walcząc ze swym strachem.Jeśli demon wyczułby jego niepokój, jego wiarygodność znacznie by się zmniejszyła.- Och, tym razem, po raz pierwszy od wielu lat, wydaje się, że drogi naszych interesów spotkały się, potężny sprawco zniszczenia.Mój lud interesuje się czarnoksiężnikiem, któremu najwidoczniej służysz.Errtu wyprostował ramiona, pierwsze iskierki niebezpiecznego ognia zamigotały w czerwonych oczach.- Służę? - powtórzył z niedowierzaniem, jego głos zadrżał, jakby za chwilę miał wybuchnąć wściekłością.Drizzt szybko złagodził swoją wersję.- Według wszelkich oznak, strażniku zamiarów chaosu, czarnoksiężnik ma nad tobą pewną władzę.Z pewnością działasz u boku Kessella.- Nie służę żadnemu człowiekowi! - ryknął Errtu wstrząsając fundamentami jaskini tupnięciem nogi dla podkreślenia swych słów.Drizzt zastanowił się, czy nie zacznie się walka, w której nie miał żadnej nadziei na zwycięstwo.Rozważał możliwość wezwania Guenhwyvar tak, aby przynajmniej mógł zadać pierwsze ciosy.Jednak demon nagle znów się uspokoił.Przekonany, że na poły domyśla się przyczyn nieoczekiwanej obecności drowa, Errtu zwrócił badawczo oko na Drizzta.- Służyć czarnoksiężnikowi? - roześmiał się.- Akar Kessell jest słaby, nawet według niewielkich ludzkich standardów! Lecz ty o tym wiesz, drowie i nie odważysz się temu zaprzeczyć.Jesteś tu, podobnie jak i ja, dla Crenshinibona, a Kessella niech szlag trafi!Zmieszany wyraz twarzy Drizzta był na tyle autentyczny, że wytrącił Errtu z równowagi.Demon nadal wierzył, że jego przypuszczenia są słuszne, lecz nie mógł zrozumieć, dlaczego drow nie zna nazwy.- Crenshinibon - wyjaśnił, wskazując swą szponiastą ręką na południe.- Prastary bastion niewypowiedzianej mocy.- Wieża? - zapytał Drizzt.Niepewność Errtu wybuchła w formie furii.- Nie udawaj przy mnie ignoranta! - zaryczał demon.- Panowie drowów doskonale znają moc przedmiotu Akara Kessella, inaczej nie wyszli by na powierzchnię, aby go odszukać!- Doskonale, domyśliłeś się prawdy - przyznał Drizzt.- Teraz jestem pewien, że wieża na równinach jest w istocie tym, czego szukam.Moi panowie nie znają litości dla nieostrożnych szpiegów.Errtu uśmiechnął się złośliwie, gdy przypomniał sobie przeklęte sale tortur w Menzoberranzanie.Te lata, które spędził wśród ciemnych elfów były naprawdę ucieszne!Drizzt szybko skierował rozmowę w stronę, która mogła wykazać jakieś słabe punkty Kessella, lub jego wieży.- Jedna rzecz mnie zastanawia, przerażający świadku nieokiełznanego zła - zaczął, ostrożnie kontynuując potok nie powtarzających się komplementów, - jakim prawem ten czarnoksiężnik posiada Crenshinibona?- Żadnym - powiedział Errtu.- Mag, bal Według miary jego własnego ludu jest zaledwie uczniem.Jego język zwija się niepewnie, gdy wypowiada nawet najprostsze zaklęcia.Ale los często płata takie figle.Bardziej dla uciechy, jak mówię.Niech Akar Kessell ma swoją krótką chwilę triumfu.Ludzie nie żyją długo!Drizzt wiedział, że zmierza po niebezpiecznej Unii pytań, lecz podjął się tego ryzyka.Nawet w obecności demona Drizzt wiedział, że jego szansę na przeżycie w tej chwili są większe niż jego przyjaciół w Bryn Shander.- Jednak moi panowie obawiają się, że wieża może zostać uszkodzona w czasie zbliżającej się bitwy z ludźmi - zablefował.Jednak Errtu nie uważał nigdy drowa za wroga i gardził głupim czarnoksiężnikiem.Może sojusz z ciemnym elfem przyniesie korzyść obu stronom?- Powiedz mi, niezrównany władco ciemności - naciskał Drizzt, - czy Crenshinibon znajduje się w niebezpieczeństwie?- Ba! - parsknął Errtu.- Nawet wieża, będąca zaledwie odbiciem Crenshinibona jest niezniszczalna [ Pobierz całość w formacie PDF ]