[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uważam, że jest w tym wieleprawdy.Powiedziałam ci już, że bardzo mi przykro z powodu całego zła, jakieci wyrządziłam.Żadnej innej pomyłki nie żałuję równie mocno, ale biorąc poduwagę, że jutro możemy obie zginąć, wydaje mi się, że powinnaś usłyszeć dziśnie tylko przeprosiny.Sądzę, że powinnaś wiedzieć, kim jestem i co czuję,ponieważ nie tylko ciebie zraniło życie, moja droga, rozgoryczona i zagniewanacórko.Właśnie takie jest życie.Dajesz z siebie wszystko, a lekcje którychudziela ci ból zapamiętasz bardziej niż szczęście.Gdy będziesz stara jak ja ispróbujesz przyjrzeć się swoim decyzjom, odkryjesz, że jedne były właściwe, ainne błędne.Tyle że, do cholery, musisz jakoś żyć z tą świadomością bezbiadolenia i roztkliwiania się nad sobą.Dlatego chcę, żebyś wiedziała, że wgłębi serca nie czuję się winna i nie przepraszam ani ciebie, ani nikogo innegoza decyzje, które kiedyś podjęłam, ponieważ zapłaciłam za każdą z nichnajwyższą cenę.Powtarzam, mogę żyć ze swoimi klęskami, nawet z tąnajstraszniejszą, którą poniosłam jako matka, bo zapłaciłam, za każdą z nich.Ale nigdy, przenigdy, nie chciałam, żebyś płaciła za nie ty.I tego właśnie żałujęnajbardziej.Fancy wstała odpychając od siebie smutne wspomnienia i cisnące się dooczu łzy.Aurora patrzyła z oszołomieniem na oddalającą się matkę.– Nigdy nie słyszałam takiej rozmowy – powiedziała cicho Jewel, gdy jejStrona nr 307przyjaciółka wróciła do ogniska.Fancy pokiwała głową i ze złością wytarłamokre policzki.Tej nocy musiała przemyśleć jeszcze wiele rzeczy.– Ona nie jest taka zła, Jewel – powiedziała wreszcie.– Ani ty, skoro bierzesz na siebie winę za wszystko, co spotkało tęegoistyczną smarkulę.Aurora dokonuje własnych wyborów.Tak jak wszyscy,Fancy.Skoro masz taką ochotę na przyznawanie się do swoich błędów to, docholery, zostaw też kilka Aurorze – mruczała pod nosem, otulając się kocem.Ziemia była lodowata i twarda jak skała.– Wiesz, dzieciaku – powiedziała pochwili.– Nie uroniłam ani jednego słowa z waszej rozmowy, po prostu czułam,że muszę tego wysłuchać.Zawsze chciałam opowiedzieć mamie o wszystkichzłych rzeczach, jakie zrobiłam w życiu.Miałam nadzieję, że mnie zrozumie,Kochałam ją bardziej niż kogokolwiek na świecie, ale nigdy nie było mi daneporozmawiać z nią tak, jak ty rozmawiałaś z Aurorą.Ciągle myślę, że możewszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby mama poznała prawdę.– Ja też cię kocham, Jewel – powiedziała Fancy wpatrując się w słabepłomyki, pełgające po wypalonych gałęziach.Potrzebowała czasu, żeby towszystko przemyśleć.Wędrówka do najdalszych, najciemniejszychzakamarków duszy odebrała jej resztki sił.Jeśli ich nie odzyska, może narazićAurorę i Jewel na śmiertelne niebezpieczeństwo, już jutro mogą zostaćschwytane lub zabite.W tej chwili jednak potrafiła myśleć tylko o starych,ropiejących ranach.Strona nr 308131.Z niespokojnego snu wyrwało je dudnienie kopyt.Jewel zerwała się błyskawicznie i zaczęła przenosić w głąb jaskini wszystkiebagaże.Już po raz trzeci udało się im znaleźć kryjówkę cieplejszą ibezpieczniejszą niż małe leśne polanki.– Cholera, chyba ściga nas cała pieprzona armia.– Spróbujemy bronić się tutaj – mruknęła posępnie Fancy, która wróciławłaśnie z krótkiego zwiadu.Pościg był u podnóża góry.– Mamy jaskinię ijesteśmy wyżej niż oni.Możemy spróbować ich zaskoczyć, będą tu za jakąśgodzinę.I tak nie zdążymy uciec,– Mamy za mało amunicji na prowadzenie otwartej walki – odpowiedziałaJewel, opróżniając kieszenie.– Ze trzydzieści naboi do czterdziestki piątki imoże z pięćdziesiąt do tego gówna – skrzywiła się patrząc na małe pistolety.–Są bezużyteczne dopóki nie możesz policzyć włosów na nosie draniowi, doktórego masz strzelać.– Mamy jeszcze pas z nabojami, zabrany strażnikowi – przypomniała jejFancy – i noże.– Pewnie, pamiętaj tylko, że niełatwo zadźgać wypoczętego mężczyznę –westchnęła ciężko [ Pobierz całość w formacie PDF ]