RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Droga była uciążliwa, jechali w milczeniu, chyłkiem.Nie ważył się nikt śpiewać ani śmiać, ani brząkać anharfie, duma i nadzieja, rozbudzone w sercach przez prastare pieśni nad Jeziorem, teraz przygasły;wszystkich ogarnęło ponure znużenie.Rozumieli, że zbliżają się do kresu podróży i że może to być kresokropny.Otaczał ich kraj pusty i nagi, chociaż ongi - jak opowiadał Thorin - zielony i piękny.Trawa rosłaskąpo, a po jakimś czasie znikły drzewa i krzewy, tylko sczerniałe pieńki świadczyły, że kiedyś było ich tuwiele.Dotarli do kraju spustoszonego przez smoka, a na domiar znalezli się tu z końcem jesieni.Mimo wszystko dojechali do podnóży Góry nie napotykając żadnych niebezpieczeństw ani innychdowodów obecności smoka, próczspustoszenia wokół jego siedziby.Góra leżała czarna i milcząca przed nimi, a grozniej jeszcze piętrzyłasię nad ich głowami.Rozbili pierwszy obóz po zachodniej stronie skalnej ostrogi, która kończyła sięwzniesieniem zwanym Kruczym Wzgórzem.Za dawnych lat jego szczyt służył za strażnicę krasnoludom,teraz jednak nie śmieli piąć się na nią, bo miejsce było zbyt odsłonięte.Nim się zabrali do szukania na zachodnich stokach Góry tajemnych drzwi, w których pokładali wszystkienadzieję, Thorin wysłał na południe mały patrol wywiadowców, żeby zbadali najbliższe okolice GłównejBramy.Powierzył to zadanie Balinowi, Kilowi i Filowi, a towarzyszyć tej trójce miał Bilbo.Pod osłonąszarych, milczących urwisk ruszyli aż do podnóży Kruczego Wzgórza.Rzeka, szeroką pętlą obejmującdolinę Dal, w tym miejscu skręcała spod Góry, płynąc żywo i hałaśliwie do Jeziora.Brzegi tu były nagie, skaliste, wysokie i strome.Stojąc na nich, zwiadowcy poprzez wąski potok pieniący się i rozbryzgujący nagłazach widzieli rozległą doline, na którą dwa wysunięte ramiona Góry rzucały cień, i pośród niej szare ruinydawnych domów, wież i murów.- Oto wszystko, co zostało po Dali - rzekł Balin.- Zbocza gór zieleniły się odlasów, a zaciszna dolina była bogata i wesoła, w czasach kiedy dzwony rozbrzmiewały w mieście.Balin mówił to posępnie i z żalem, należał bowiem do grona towarzyszy Thorina owego dnia, gdy zjawiłsię tutaj smok.Nie mieli odwagi posuwać się wzdłuż rzeki dalej w stronę Głównej Bramy, lecz obeszli sterczącą napołudnie ostrogę aż do miejsca, skąd leżąc w ukryciu za występem skalnym mogli dostrzec czarny otwórpieczary ziejący w ogromnej stromej ścianie pomiędzy dwoma ramionami Góry.Z tej pieczary tryskały wodyBystrej Rzeki, z niej też wydobywały się kłęby pary i czarnego dymu.Nic nie poruszało się na tym pustkowiuprócz oparów i wody, tylko niekiedy przelatywał złowróżbny czarny kruk.Nie było też słychać innych głosówprócz plusku rzeki na kamieniach i z rzadka - ochrypłego krakania.Balinem wstrząsnął dreszcz.- Wracajmy - powiedział.- Nic tu nie zdziałamy.Nie podobają mi się te czarne ptaszyska, wyglądają naszpiegów w służbie złych sił.- Sądząc z tego dymu, smok żyje i siedzi w jamie pod Górą - odezwał sięhobbit.- Dym niczego nie dowodzi - odparł Balin - chociaż nie wątpię, że jest tak, jak mówisz.Ale nawet gdybySmaug oddalił się na pewien czas lub gdyby leżał czatując na zewnętrznym zboczu - dymy i oparywydobywałyby się i tak z jaskini; całe podziemie musi być pełne jego cuchnących wyziewów.Tak udręczeni przez ponure myśli, ścigani przez kraczące im nad głowami kruki, powlekli się z powrotemdo obozu.Był czerwiec, gdy gościli w pięknym domu Elronda, a chociaż jesień dopiero chyliła się ku zimie,zdawało się krasnoludom, że całe lata dzielą ich od tamtych uroczych dni.Teraz bowiem znalezli się wzłowrogiej pustce i znikąd nie mogli spodziewać się pomocy.Stanęli u kresu podróży, ale cel zdawał sięrównie daleki jak przed wyruszeniem z domu.Nikt nie zachował w sercu wiele otuchy.Otóż rzecz dziwna: pan Baggins miał jej więcej niż inni! Często sięgał po mapę Thorina i wpatrywał się wnią, rozmyślając nad runami i wskazówką, którą Elrond wyczytał z księżycowego pisma.I nie kto inny, leczwłaśnie pan Baggins namówił krasnoludów, żeby zabrali się do niebezpiecznych poszukiwań tajemnychdrzwi na zachodnim stoku Góry.Przeniesiono obóz do wydłużonej dolinki leżącej między niższymi ostrogamiGóry, a węższej niż wielka dolina od południowej strony, prowadząca pod Główną Bramę i przecięta rzeką.Od masywu Góry wysuwały się tu na zachód długie grzbiety, opadające stromymi zboczami aż na równinę.W tej zachodniej części Góry znalezli mniej śladów smoczych wedrówek, a więcej trawy dla kucyków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl