[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przemógł się wtedy i zwrócił do Jacka.- Có\, mój stary przyjacielu - odparł Jack.- Zaka\ę im prób łapania albatrosów, jeśli sobietego \yczysz, ale marynarzom to się nie spodoba.To wbrew tradycji - ludzie łapali albatrosy iburzyki od chwili, kiedy na te wody wypłynął pierwszy statek.Nie spodoba im się to,powiadam ci.Pojawią się skwaszone miny i odpowiedzi półgębkiem, a połowa ze starszychmarynarzy zacznie nam wró\yć, \e uderzymy w górę lodową albo rozpęta się sztorm.- Z tego, co wyczytałem i usłyszałem od Pullingsa, z łatwością sam mogę wywró\yć, \e naczterdziestym stopniu szerokości południowej napotkamy silne wichry.- Chodz - Jack sięgnął po swoje skrzypce - zagramy coś Boccheriniego przed pójściem spać.Spojrzenia spode łba i nutki wyrzutu w głosie marynarzy rozpoczęły się następnego poranka,a wraz z nimi pojawiły się pierwsze proroctwa.Na pokładzie dziobowym kręcono siwymigłowami i długo padały złowró\bne słowa, niektóre z nich nawet w zasięgu słuchu Stephena. Jeszcze wszyscy zobaczymy." - mówiły zgorszone wilki morskie.Całkiem osamotniona fregata płynęła pod szarym niebem coraz dalej na południe, kierując sięw sam środek pustki oceanu z zachodnim wiatrem na trawersie.Niemal\e z dnia na dzieńmorze stało się lodowato zimne, a potem wilgotny chłód począł wpełzać szczelinami dokabin, ładowni i mes.Stephen wyszedł na pokład, gratulując sobie pozostawienia leniwca wRio, gdzie stal się on stołownikiem irlandzkich franciszkanów i potajemnym amatoremmszalnego wina.Fregata mknęła tak mocno pod \aglami, pochylając się na zawietrzną, a\pokład stał się stromy niczym dach, a ławy wantowe tonęły w pianie.Z wiatrem z baksztagujej prędkość wynosiła dwanaście i pół węzła, a postawione miała niemal wszystkie mo\liwe\agle - bombram\agle oraz górne i dolne sztaksle.Jack wcią\ chciał odbić bardziej napołudnie, trzymał więc okręt na prawym halsie, blisko linii wiatru.Stephen dostrzegł go narufówce, przy relingu, obserwującego zachodnie niebo.- Co myślisz o tych falach? - zawołał.Zimne powietrze sprawiło, \e Stephen zamrugał kilka razy, myśląc jednocześnie o tym, cousłyszał - potę\ne, gładkie fale, czarne, lecz ozdobione grzywami, uderzały z zachodu,przecinając kurs fregaty dokładnie pod kątem prostym.Grzywy wynurzały się z wody zniezwykłą regularnością co dwieście jardów, biły w kadłub i unosiły go tak wysoko, \ehoryzont niemal\e stawał się szerszy o dwadzieścia mil, po czym biegły dalej, a okręt opadałw dolinę fali ze zwisającymi \aglami głównymi.Kiedy okręt znalazł się w jednej z takichdolin, Stephen dostrzegł albatrosa wcią\ płynącego bez wysiłku w powietrzu, lecz wielkieptaszysko wydawało się teraz małe niczym mewa na tle zmagań \ywiołów.- To imponujące - stwierdził w końcu.- Czy\ nie? - podchwycił Aubrey.- Uwielbiam, jak mocniej powieje! - W jego oczach byłowidać iskry radości, lecz czujności nie stracił.Gdy okręt wznosił się na fali, baczne spojrzenieJacka biegło ku górnym sztakslom - siła wiatru wychylała wtedy mocno okręt i bomy sztaksliniebezpiecznie się wyginały.Maszty i reje skrzypiały cały czas, co było najlepszym88świadectwem walki, jaką toczył okręt, jednak najgłośniej słychać było właśnie bomy sztaksli.Wielkie płachty piany przelatujące między olinowaniem na śródokręciu nikły za burtą,przemaczając artylerzystę pana Hailesa do nitki.Pan Hailes wraz z grupką matów przesuwałsię od działa do działa, sprawdzając i dopinając ich uprzą\.Rattray znajdował się międzybomami, mocując je i jednocześnie zabezpieczając szalupy.Ka\dy członek załogiodpowiedzialny za jakiś element wyposa\enia okrętu pracował teraz w ciszy, bez potrzebnychrozkazów.Raz po raz przerywali pracę, by zerknąć na kapitana, który jak zwykle sprawdzałstopień napięcia takielunku, dotykając poszczególnych lin i śledził zmiany na niebie, ruchymorza i pracę górnych \agli.- Ale zasuwamy! - oznajmił Joliffe z zachwytem.- Tak, zasuwamy! - odparł Church.- Tylko \e jeśli nie zwiniemy części \agli, to nam sięokręt rozleci!A\ do wybicia następnej szklanki wachta na pokładzie czekała na rozkaz zwinięcia części\agli, by nie pozwolić Bogu na zwinięcie ich samemu.Rozkaz jednak nie nadchodził - Jackchciał wykorzystać ostatnie chwile wspaniałego biegu fregaty, przenikliwy świst olinowania idostojne wspinanie na grzbiety fal napawały go ekstazą, która jaśniała teraz na jego twarzy,widoczna dla ka\dego.Mimo owego stanu uniesienia, zachował chłodny umysł i surowośćkapitana - jego umysł był w pełni zjednoczony z okrętem, chocia\ stał na pokładzie rufowym,jego myśli dotykały napiętego bomu \agla bocznego, analizując punkt mo\liwego złamania.- Tak więc - powiedział, zupełnie jakby podejmował przerwany dopiero co wątek.- Przedkońcem wachty będzie dwa razy lepiej ni\ teraz.Barometr leci na łeb na szyję i wtedy todopiero zacznie wiać! Poczekaj jeszcze, to zobaczysz, jak się morze wzburzy.PanieHarrowby! Panie Harrowby, proszę zmienić człowieka za sterem! Zwińcie te\ latacz i \agleboczne!Gwizdek bosmana zagłuszył tupot stóp i niebawem niezwykła prędkość fregaty wyraznie sięzmniejszyła.- Jakim cudem oni wszyscy nie powpadają do morza - powiedział Stanhope z trudemutrzymujący równowagę na schodach prowadzących pod pokład i przeszkadzający wszystkimkrzątającym się wokół.- Biedne chłopaki.Ale\ ucieszne wra\enie! Czuję się, jakbym wypiłza du\o szampana.W istocie Stanhope miał prawo tak się czuć, stojąc na pokładzie trzęsącego się okrętu,słuchając jęku drewna z wnętrza kadłuba i wciągając do płuc krystalicznie czyste, chłodnepowietrze.Przed zapadnięciem zmroku wiało ju\ tak mocno, \e wiatr zdawał się wyrywaćoddech z ust. Surprise" utrzymywała południowo-wschodni kurs, wcią\ płynąc coraz szyb-ciej pomimo mocno zrefowanych marsli i \agli głównych oraz zdjętych steng.Stephen był świadom zmiany kursu, mimo \e noc spędził, śpiąc, słyszał bowiem przez senrozmaite stuknięcia i okrzyki, a potem jego hamak bujał się ju\ w innym kierunku.Nie byłjednak przygotowany na to, co ujrzał po wyjściu na pokład.Na tle nisko zawieszonego,wzburzonego szarego nieba, tnącego raz deszczem, raz bryzgami wody morskiej, całe morzebyło białe - piana bieliła się wokół jak tylko okiem sięgnąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]