[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Paszko szybko cofnÄ…Å‚ siÄ™ o dwa kroki.Szarlej Å‚apaÅ‚ konie, Samson zaÅ› Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ z przybramnego stojaka okrÄ…gÅ‚y kutypuklerz. Na nich! wrzasnÄ…Å‚ Buko, podnoszÄ…c upuszczony przez Wittrama miecz. Weyrach! Kuno! Paszko! Na nich! O, Chryste.ZobaczyÅ‚, co robi Samson.Samson zaÅ› ujÄ…Å‚ puklerz chwytem dyskobola i jakdyskobol obróciÅ‚ siÄ™, zawirowaÅ‚.Puklerz wystrzeliÅ‚ z jego rÄ™ki jak z balisty, nie-wiele chybiajÄ…c Weyracha ze Å›wistem przeleciaÅ‚ przez caÅ‚e podwórze, wyrżnÄ…Å‚w kroksztyn muru, druzgocÄ…c go w drzazgi.Weyrach przeÅ‚knÄ…Å‚ Å›linÄ™.Samson zaÅ›zdjÄ…Å‚ ze stojaka drugi puklerz. Chryste. sapnÄ…Å‚ Buko, widzÄ…c, że olbrzym znowu zaczyna obracać siÄ™i wirować. Kryj siÄ™! Na cycki Å›wiÄ™tej Agaty! wrzasnÄ…Å‚ Kuno Wittram. Ratuj siÄ™ kto może!Raubritterzy rzucili siÄ™ do ucieczki, każdy w innÄ… stronÄ™, nie można byÅ‚o prze-widzieć, w kogo Samson rzuci.Rymbaba zemknÄ…Å‚ do stajni, Weyrach zanurkowaÅ‚za sag opaÅ‚u, Kuno Wittram wpeÅ‚zÅ‚ znowu pod wóz, odzyskujÄ…cy wÅ‚aÅ›nie przy-tomność Tassilo de Tresckow rozpÅ‚aszczyÅ‚ siÄ™ znów na ziemi.Buko von Krossigw biegu zerwaÅ‚ z ćwiczebnego manekina podÅ‚użnÄ… staromodnÄ… tarczÄ™, okryÅ‚ niÄ…plecy w ucieczce.Samson zakoÅ„czyÅ‚ wirowanie na jednej nodze, w klasycznej pozie, godnejdÅ‚uta Myrona lub Fidiasza miotniÄ™ty puklerz z gwizdem pomknÄ…Å‚ do celu, z do-337noÅ›nym hukiem walnÄ…Å‚ w tarczÄ™ na plecach Krossiga.Impet cisnÄ…Å‚ raubritteremna odlegÅ‚ość co najmniej piÄ™ciu sążni, a byÅ‚oby dalej, gdyby nie mur.Przez chwilÄ™zdawaÅ‚o siÄ™, że rozsmarowaÅ‚o Buka na Å›cianie, ale nie, po kilku sekundach osunÄ…Å‚siÄ™ po niej na ziemiÄ™.Samson Miodek rozejrzaÅ‚ siÄ™.Nie byÅ‚o już w kogo rzucać. Do mnie! krzyknÄ…Å‚ z bramy Szarlej, już w siodle. Do mnie, Samsonie!Na koÅ„!KoÅ„, choć rosÅ‚y, przysiadÅ‚ lekko pod ciężarem.Samson Miodek uspokoiÅ‚ go.Poszli w cwaÅ‚.RozdziaÅ‚ 25w którym, jak u Béroula i Chrétiena de Troyes, jak u Wolframa von Eschen-bach i Hartmanna von Aue, jak u Gotfryda ze Strasburga, Gwilelema deCabestaing i Bertrana de Born mowa jest o miÅ‚oÅ›ci i Å›mierci.MiÅ‚ość jestpiÄ™kna.Zmierć nie.W istocie mogÅ‚o być prawdÄ…, czego jeden z praskich mentorów ReynevanausiÅ‚owaÅ‚ dowodzić odnoÅ›nie lotów czarodziejskich, a to mianowicie, że sÄ… onepoddane kontroli mentalnej wysmarowanej maÅ›ciÄ… lotnÄ… czarownicy lub czarow-nika.Przedmioty zaÅ›, na których siÄ™ leci, miotÅ‚a, ozóg, Å‚opata czy cokolwiek in-nego, to jedynie martwe przedmioty, nieożywiona materia poddana woli magikai caÅ‚kowicie od tej woli zależna.CoÅ› w tym być faktycznie musiaÅ‚o, albowiem wiozÄ…ca Reynevana i Nikolettęławka, wzbiwszy siÄ™ w nocne niebo na wysokość blanków wieży zamku Bodak,zataczaÅ‚a wokół krÄ™gi dopóty, dopóki Reynevan nie zobaczyÅ‚, jak zamek opuszczadwóch jezdzców, z czego jeden nieomylnie wielkiej postury.Aawka lekko poszy-bowaÅ‚a w Å›lad, jakby chcÄ…c uspokoić go, że żaden z pÄ™dzÄ…cych drogÄ… na KÅ‚odzkokonnych nie jest poważnie ranny i że nie idzie za nimi pogoÅ„.I jakby rzeczywi-Å›cie wyczuwajÄ…c jego ulgÄ™, zatoczyÅ‚a wokół Bodaku jeszcze jeden krÄ…g, po czymwzleciaÅ‚a w górÄ™, w przestworza, ponad zalane blaskiem księżycowym chmury.RacjÄ™ jednak, jak siÄ™ okazaÅ‚o, miaÅ‚ też Huon von Sagar, gdy twierdziÅ‚, żewszelka teoria jest szara, albowiem wywody praskiego doktora o kontroli mental-nej sprawdzaÅ‚y siÄ™ w zakresie ograniczonym.I to mocno ograniczonym.Upew-niwszy Reynevana, że Szarlej i Samson sÄ… bezpieczni, Å‚awkolotnia zupeÅ‚nie prze-staÅ‚a być zależnÄ… od jego woli.W szczególnoÅ›ci, absolutnie nie byÅ‚o wolÄ… Reyne-vana fruwać tak wysoko, że księżyc zdawaÅ‚ siÄ™ być na wyciÄ…gniÄ™cie rÄ™ki, a zimnopanowaÅ‚o takie, że zÄ™by jego i Nikoletty jęły szczÄ™kać jak hiszpaÅ„skie kastaniety.Dalekie od woli Reynevana byÅ‚o też latanie po krÄ™gu wzorem polujÄ…cego my-szoÅ‚owa.Jego wolÄ… byÅ‚o lecieć za Samsonem i Szarlejem ale tÄ™ akurat wolęławkolotnia ewidentnie miaÅ‚a gdzieÅ›.339Wcale też nie miaÅ‚ Reynevan chÄ™ci na studiowanie geografii ZlÄ…ska z lotu pta-ka, nie wiadomo byÅ‚o tedy, jakim cudem i pod wpÅ‚ywem czyjej kontroli mentalnejmebel obniżyÅ‚ lot i poszybowaÅ‚ w kierunku północno-wschodnim, nad stokiemReichensteinu.MinÄ…wszy po prawej masywy Jawornika i Borówkowej, Å‚awkaniebawem przefrunęła nad grodem otoczonym podwójnym i najeżonym baszta-mi murem, grodem, którym mógÅ‚ być wyÅ‚Ä…cznie Paczków.Potem poniosÅ‚a ichnad dolinÄ… rzeki, którÄ… mogÅ‚a być wyÅ‚Ä…cznie Nysa.Wkrótce przesunęły siÄ™ podnimi dachy wież biskupiego Otmuchowa.Tu Å‚awka zmieniÅ‚a jednak kierunek, za-toczyÅ‚a wielki Å‚uk, wróciÅ‚a nad NysÄ™ i tym razem poleciaÅ‚a w górÄ™ rzeki, szlakiemwijÄ…cej siÄ™, srebrnej w księżycowym blasku wstÄ™gi.Serce Reynevana przez mo-ment biÅ‚o rytmem przyspieszonym, wyglÄ…daÅ‚o bowiem tak, jakby Å‚awka chciaÅ‚awracać na Bodak.Ale nie, zawróciÅ‚a nagle i poleciaÅ‚a na północ, szybujÄ…c nadnizinÄ….Niebawem mignÄ…Å‚ pod nimi klasztorny kompleks KamieÅ„ca, a Reynevanznów siÄ™ zaniepokoiÅ‚.W koÅ„cu Nikoletta też wysmarowaÅ‚a siÄ™ lotnÄ… miszkulancjÄ…i też mogÅ‚a wpÅ‚ywać na Å‚awkolotniÄ™ siÅ‚Ä… woli.Mogli kierunek zdawaÅ‚ siÄ™ na towskazywać lecieć wprost do Stolza, siedziby Bibersteinów.Reynevan wÄ…tpiÅ‚,by dobrze go tam przyjÄ™to.Aawka jednak skierowaÅ‚a siÄ™ nieco ku zachodowi, przeleciaÅ‚a nad jakimÅ› mia-stem, Reynevan traciÅ‚ jednak pomaÅ‚u orientacjÄ™, przestawaÅ‚ rozpoznawać krajo-braz przewijajÄ…cy siÄ™ pod Å‚zawiÄ…cymi od wiatru oczami.PuÅ‚ap, na którym lecieli, nie byÅ‚ już zbyt wysoki, toteż lotnicy nie trzęśli siÄ™już i nie szczÄ™kali zÄ™bami.Aawka leciaÅ‚a pÅ‚ynnie i stabilnie, bez powietrznychakrobacji, paznokcie Nikoletty przestaÅ‚y wbijać siÄ™ w dÅ‚onie Reynevana, dziew-czyna, poczuÅ‚ to wyraznie, odprężyÅ‚a siÄ™ nieco.On sam, co tu dużo gadać, teżoddychaÅ‚ swobodniej, nie dusiÅ‚ już ani pÄ™d powietrza, ani adrenalina.Lecieli pod podÅ›wietlonymi księżycem obÅ‚okami.W dole przesuwaÅ‚a siÄ™ sza-chownica lasów i pól. Alkasynie. przemogÅ‚a wiatr. Czy wiesz.dokÄ…d.PrzycisnÄ…Å‚ jÄ… silniej do piersi, wiedzÄ…c, że tak trzeba, że tego oczekuje. Nie, Nikoletto.Nie wiem.Nie wiedziaÅ‚.Ale podejrzewaÅ‚.I dobrze podejrzewaÅ‚.I nawet nie byÅ‚ specjal-nie zaskoczony, gdy cichy krzyk dziewczyny uÅ›wiadomiÅ‚ mu, że majÄ… towarzy-stwo.Wiedzma po lewej, kobieta w kwiecie wieku i czepku mężatki, leciaÅ‚a klasycz-nie, na miotle, pÄ™d powietrza rozwiewaÅ‚ poÅ‚y jej baraniego kożuszka.PodlatujÄ…cnieco bliżej, pozdrowiÅ‚a ich uniesieniem rÄ™ki.Po chwili wahania odwzajemnilipozdrowienie, a ona wyprzedziÅ‚a ich.Dwie lecÄ…ce po prawej nie pozdrowiÅ‚y ich i chyba nawet nie zauważyÅ‚y, takmocno byÅ‚y sobÄ… zajÄ™te.Obie bardzo mÅ‚ode, z rozpuszczonymi warkoczami, sie-dziaÅ‚y okrakiem, jedna za drugÄ…, na pÅ‚ozie od saÅ„.CaÅ‚owaÅ‚y siÄ™ namiÄ™tnie i za-chÅ‚annie, przy czym pierwsza, wyglÄ…daÅ‚o, kark sobie skrÄ™ci, by dosiÄ™gnąć ustami340ust tej drugiej, siedzÄ…cej z tyÅ‚u.Ta druga natomiast caÅ‚kowicie pochÅ‚oniÄ™ta byÅ‚apiersiami pierwszej, wyÅ‚uskanymi spod rozpiÄ™tej koszuli.Nikoletta chrzÄ…knęła, kaszlnęła dziwnie, zawierciÅ‚a siÄ™ na Å‚awce, jak gdybychciaÅ‚a siÄ™ odsunąć, oddalić.WiedziaÅ‚, dlaczego to czyni, zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™ zeswego podniecenia.Winien byÅ‚ nie tylko erotyczny widok, nie on jeden przynaj-mniej.Huon von Sagar ostrzegaÅ‚ przed ubocznymi skutkami specyfiku, ReynevanpamiÄ™taÅ‚, że w Pradze również o tym mówiono.Wszyscy specjaliÅ›ci zgodni bylico do faktu, że wtarta w ciaÅ‚o maść lotna dziaÅ‚a jak silny afrodyzjak [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]