RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Nie zapomina się takich przykrości.Jakżeż nienawidziłam wtedy biednej pani Linde!— A następnie twoje przeprosiny.Istotnie, trudno było dać sobie z tobą radę.Zupełnie nie wiedziałam, jak mam postępować.Mateusz rozumiał cię lepiej.— Mateusz wszystko rozumiał — szepnęła Ania czule, jak zwykle, gdy wspominała swego opiekuna.— Można chyba urządzić tak, aby nie dochodziło do starć między nami.Zdaje mi się, że najczęściej powodem sprzeczek dwóch gospodyń jest krzątanie się we wspólnej kuchni, gdzie jedna drugiej wchodzi w drogę.Dałabym więc Małgorzacie północną facjatkę na sypialnię, a na kuchnię pokoik gościnny, zupełnie nam zbyteczny.Mogłaby tam wstawić piecyk i część mebli, które zatrzyma.Mieszkałaby wygodnie i nie byłaby skrępowana.Na utrzymanie wystarczy jej w zupełności, już dzieci będą o to dbały.Ja użyczę jej tylko dachu nad głową.Owszem, Aniu, taki stan rzeczy odpowiadałby mi bardzo.— Więc zaproś ją! — zdecydowała Ania szybko.— Ja sama żałowałabym, gdyby pani Linde musiała się wyprowadzić z Avonlea.— Z chwilą zaś gdy się sprowadzi — ciągnęła dalej Maryla — ty możesz wyjechać na studia.Nie byłoby już powodu do zatrzymywania cię w domu, bo miałabym towarzystwo, a także pomoc w wychowywaniu bliźniąt.Tego wieczora Ania długo rozmyślała: radość i smutek staczały walkę w jej duszy.Doszła wreszcie — i to nagle i niespodziewanie — do zakrętu gościńca, a za zakrętem znajdował się uniwersytet opromieniony tęczowymi nadziejami.Jednakże zdawała sobie sprawę, że z chwilą gdy minie zakręt, pozostawi za sobą wiele drogich sercu spraw: wszystkie proste, codzienne obowiązki, które tak bardzo ukochała w ciągu ostatnich dwóch lat i, z wrodzonym sobie entuzjazmem, otoczyła aureolą piękna i blasku.Musi opuścić szkołę, a była przecież przywiązana do wszystkich swoich uczniów, nawet do najmniej zdolnych i najkrnąbrniejszych.Samo wspomnienie Jasia Irvinga kazało jej zastanowić się, czy Redmond wynagrodzi jej ból rozstania.— Dużo młodych roślinek wzeszło za moją sprawą — dumała.— Obawiam się, czy rozstanie ze mną nie uczyni im szkody.Lepiej jednak będzie, gdy odejdę.Maryla ma słuszność: nie istnieje żaden ważny powód, dla którego musiałabym pozostać.Muszę wydobyć z ukrycia wszystkie moje zagrzebane ambicje i przewietrzyć je trochę.Następnego dnia Ania posłała prośbę o zwolnienie z posady, a pani Linde, po serdecznej rozmowie z Marylą, wdzięcznym sercem przyjęła ofiarowaną jej na Zielonym Wzgórzu gościnę.Zamierzała jeszcze spędzić lato u siebie, gdyż farma miała być sprzedana dopiero w jesieni, a tymczasem dużo spraw wymagało załatwienia.— Nigdy, co prawda, nie myślałam, że będę musiała mieszkać tak daleko od gościńca — wzdychała w cichości pani Małgorzata.— Ostatecznie jednak Zielone Wzgórze nie leży tak na odludziu, jak by się mogło zdawać; Ania ma bardzo dużo znajomych, a bliźnięta wnoszą w dom wiele życia.W każdym razie wolałabym mieszkać nawet w mysiej dziurze niż opuścić Avonlea.Wiadomość o tych dwóch postanowieniach od razu usunęła na drugi plan ostatni temat plotek: przybycie pani Harrison.Rozważni kiwali ze zdumieniem głowami nad szybkim postanowieniem Maryli.Ogólnie twierdzono, że nie będzie zgody na Zielonym Wzgórzu: przyjaciółki różniły się od siebie zbytnio zarówno charakterem, jak przyzwyczajeniami; obiegało wiele smutnych przepowiedni, które jednak nie zmąciły spokoju stron zainteresowanych.Maryla i Małgorzata porozumiewały się co do swych przyszłych praw i obowiązków i miały szczery zamiar trwać przy nich.— Nie będziemy się wtrącały jedna do drugiej — orzekła stanowczo pani Linde.— Co się tyczy bliźniąt, chętnie zajmę się nimi w miarę możliwości.Nie podejmuję się tylko odpowiadać na zapytania Tadzia, ot co! Nie jestem encyklopedią ani adwokatem.Pod tym względem bardzo nam będzie brakowało Ani.— Odpowiedzi Ani były często równie dziwaczne, jak pytania Tadzia — rzekła Maryla sucho.— Niewątpliwie bliźnięta bardzo odczują jej nieobecność.Lecz nie wolno zaspokajać pragnienia wiedzy Tadzia kosztem przyszłości Ani.Ilekroć nie umiem odpowiedzieć na jego zapytanie, mówię mu, że na dzieci lubię patrzeć, ale nie słuchać ich.Ja otrzymałam takie wychowanie, z pewnością nie gorsze od nowoczesnych pomysłów.— Jednakże metoda Ani dała świetne wyniki w wypadku Tadzia — uśmiechnęła się pani Linde.— Jego charakter ogromnie się poprawił, ot co!— Niezły z niego malec — przyznała Maryla.— Nigdy nie przypuszczałam, że tak polubię te dzieci.Tadzio po prostu chwyta za serce, a Tola też przemiła dziewczynka, chociaż… chociaż…— Trochę nudna? Właśnie — podpowiedziała pani Małgorzata.— Jak książka, której jedna strona podobna jest do drugiej, ot co! Tola będzie dobrą gospodynią, ale prochu nie wymyśli.Wygodnie jest mieć do czynienia z takimi ludźmi, chociaż nie są bardzo zajmujący.Gilbert był prawdopodobnie jedyną osobą, której wiadomość o wyjeździe Ani sprawiła przyjemność.Uczniowie jej uważali to za istne nieszczęście: Aneczka Beli spazmowała po powrocie do domu, Antoś Pye dla wyładowania swych uczuć wydał kolegom dwie regularne bitwy.Basta Shaw płakała całą noc, a Jaś Irving zapowiedział swej babce z niezwykłą stanowczością, że przynajmniej przez tydzień nie weźmie do ust owsianki.— Nie mogę, babciu — mówił.— W ogóle nie wiem, czy będę mógł cokolwiek przełknąć.Zdaje mi się, że mam zasznurowane gardło.Byłbym beczał, wracając ze szkoły, gdyby nie to, że Kuba Donnell bezustannie mi się przyglądał.Popłaczę już w łóżku.Czy aby jutro nie będzie tego znać po moich oczach? Płacz byłby dla mnie taką ulgą… W każdym razie nie mogę jeść owsianki, chcę zachować całą siłę woli do zniesienia tego nieszczęścia, babciu, i nic mi Już jej nie pozostanie do zmuszenia się do owsianki.O, co ja pocznę, gdy moja ukochana nauczycielka wyjedzie? Emilek Boulter gotów się założyć, że panna Andrews obejmie szkołę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl