RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ot waszeć bałamucisz  przerwała imość  i po wszystkim; chcesz, gdyby ciebie ludzieznali, chcesz córki za mąż powydawać, a nie chcesz żyć jak ludzie ! Papa wszak mówił onegdaj  odezwała się pokornie Salomea  że chce zostać sędziągranicznym. Ale, sędzią! A czy ten samowar zrobi mię sędzią?Poparł całą swą wymową żądanie imości i panienki Muchin.Jeszcze razy ze trzy imośćtraktowała go wódeczką, a za każdym razem Muchin podwyższał cenę samowaru, obawiającsię, aby udobruchawszy się nie zapomniał się i nie stracił na przedłużonym targu; na koniecjegomość volens nolens uległ rozkazom żony, prośbom córki i radom Muchina, który ode-brawszy podwójną wartość samowaru zaniósł go z poważną i pontyfikalną miną na stolik wkącie, jakby umyślnie na przyjęcie dostojnego a błyszczącego gościa przygotowany.Funtherbaty dopełnił reszty kupli i pan Sularski ostatnią z Muchinem z flaszy wychyliwszy kroplę,po kilkakrotnym zapewnieniu kupca, że nigdy nie minie tak c z e s n y c h gospodarzy, rozstalisię wzajemnie z siebie kontenci.Nie mogła się nacieszyć panna Salomea z nowego naczynia! Ustawiała go rozmaicie nastoliku, przypatrywała mu się z siostrami i braciszkiem Mateuszkiem, i z daleka, i z bliska;rozbierała go na części, egzenterowała wewnątrz, ale zawsze w duchu przyznać musiała, żeani sama, ani nikt w domu nie wiedział, jak postąpić, aby przygotować herbatę na samowarze.Nagle myśl ją wielka objęła:  Jutro imieniny papy !!! Jutro.  i znowu skoczyła pędem, iznowu pociągnęła mamę za suknię do alkierza. Wiesz co, mamo? Nu dak co? Jutro imieniny jegomościa, Trzech Króli: Kasper, Melchior i Baltazar! Aha! Nu dak co? Zrobim, mamo, siurpryzę!29  Co to jest: siurpryzę? Czy to pieczono, czy gotowano? Może wiele trzeba jajek i masła?A tu nie ma; a może jeszcze czego i z kramów? Ale nie, mamo! Nie! Waszeć, Salomciu, niepotrzebnie u pani sędzinej nauczyłaś się pańskich fumów! Myszlachta, na co nam to potrzebno! Tak daj pokój tym syr.sur.jak tam gadasz! Ale, mamo, to nie potrawa, to co innego! Nu dak cóż? To znaczy, że mimo wiedzy jegomościnej zaprosiemy na jutro gości, wydamy herbatę zsamowaru i obejdziemy imieniny papy; siurpryza znaczy to, że jegomość tego się nie spo-dziewa i wiedzieć o tym nie powinien. Nu dak co? dak trzeba powiedzieć jegomościu?Zniecierpliwiona córunia taką niewyrozumiałością mamy:  Ale co imości dzieje się? rzekła i zaczęła obszerniej i jak można najjaśniej tłumaczyć swoje plany, a że na końcu matkanie powtórzyła swojego  nu dak co? , więc milczenie wziąwszy za zgodę i wyrozumieniewyszła z alkierza panna Salomea i do dalszych zabrała się na jutrzejszą fetę przysposobień.IIW opustoszałym gmachu pozostałym dziedzicowi od rozdzielonych obszernych wiosek,jakby na pomnik grobowy dostatniej jego przedtem fortuny, mieszkało jeszcze dwóch sługjego.Stary Michał, kucharz jeszcze dziadowski, duszą i sercem przywiązany do familii pa-nów swoich, których trzem pokoleniom wiernie służył; płacząc on co dzień nad zniszczeniemostatniego swego pana, którego na ręku wypiastował, pilnował ścian pałacu i zazierał niekie-dy do kuchni, rozmyślając sam o przyszłości z uczuciem takim, z jakim stary wojownik po-gląda na pola, które niegdyś były placem jego tryumfów.Nienawidził on Sularskich, bo znał,że oni przyspieszyli ruinę panicza, i podzielał tę nienawiść ze współmieszkańcem swoim Jó-zefem, niegdyś lokajem, kamerdynerem i faworytem panicza.Ten włócząc się z panem pomiastach, dworach i miasteczkach przejął obyczaje i manierę sługom wielkich panów właści-wą, to jest grubiaństwo i zarozumiałość dla niższych, a usłużność i filuterię dla wyższychstanów; nie cierpiał także Sularskich, bo gdy dawniej odnosząc im często rozkazy pańskiepołajał ekonoma, zniósł on to cierpliwie i jeszcze imość nieraz pana Józefa na śmietanę za-prosiła, a teraz Sularski kwitując za swoje nieraz eleganta Józefa chamem nazwać odważył sięi stu bizunami grożąc, dodawał:  Odpowiem panu twojemu i zapłacę mu, bo taki on hołyszjak i ty.Oba zaś słudzy jak Izraelici Mesjasza tak czekali powrotu swego pana.Wraz poeksdywizji pojechał on do bogatego a bezdzietnego stryja swojego, którego jedynym byłdziedzicem, z nadzieją możnego odeń wsparcia i powrotu z pieniędzmi do fortuny, a zatem zesposobnością wyrugowania z niej nowych jej posiadaczów.Wieczorem w dniu bytności Muchina w jednym z pokojów pałacu stary Michał, siedząc wmilczeniu, wiązał siatkę, bardziej z nałogu niżeli z potrzeby, staw bowiem ryb pełny należałdo pana Sularskiego; zażywał przy tym często tobakę, kiwał głową i wzdychał kiedy niekie-dy.Józef, w ostatkach niegdyś sajetowego surduta, poprawiał ożogiem ogień w piecyku, paliłfajkę z długiego, pańskiego cybuka i przewalając się na łóżku prawił Michałowi androny oswoich dowcipnych sztukach w Warszawie, w Wilnie i wszędzie, gdzie bywał, wydarzonych.Za każdym nowym jego kłamstwem Michał kiwał głową i zażywał tobakę, a wtem weszłapanna Salomea do izby. Dobry wieczór, Michale! Dobry wieczór, Józefie!Nie odpowiadając na komplement Michał, a prosto zawsze zmierzający do interesu: A czego waćpanna chcesz?  zapytał. Przyszłam, mój kochany Michale, prosić u was jednej rzeczy!30  Jakiej rzeczy? My z łaski waćpaństwa żadnej już rzeczy nie mamy: stoły, stołki, krzesła ikanapy, wszystko a wszystko zabraliście; siedzicie, jecie, śpicie na naszych rzeczach!!! Niechwam Pan Bóg. zatrzymał się stary. grzech przeklinać  pomyślał, dokończył więc od-mieniając przeklęstwo na życzenie, niezupełnie wszakże życzliwym być mogące. Niechwam Pan Bóg po sprawiedliwości dopomoże! Czegóż waćpanna chcesz?Panna Salomea zaróżowała się pąsowo na tę apostrofę staruszka, jednak cierpliwie zniósł-szy: Nie o to idzie, kochany Michale  rzekła  ja nic brać od was nie chcę, ale przyszłamprosić, abyście mię nauczyli jednej rzeczy.Grzeczniejszy Józef od Michała wstał przecież z łóżka i zapytał: Czegóż takiego chce panienka nauczyć się od nas? Mój papa kupił dziś od Muchina samowar! Ehe! Już i samowar od Muchina; lepiej by kupił garnków od Aawryna  mruknął uszczy-pliwy Józef.Znowu rumieniec oblał piękną buzię Salomei, ale, jakby nie słyszała gorzkiego konceptu,kończyła: Ja wcale tego nie chciałam, bo na co to nam potrzebne, ale cóż? Ojciec uparł się i kupił;otóż proszę, kochany panie Józefie, naucz mię, jak robić herbatę na samowarze. Harbatę na samowarze?  powtórzył niedbale pan Józef poprawiając znowu ożogiem wpiecu  to wielki zachód! Zdaje się, że nie tak bardzo, ot wszak tu jest ogień i żar, ja każę przynieść samowar, aJózef tak będziesz dobry, że mnie dokażesz, jak co zrobić? Będę starać się odsłużyć tę łaskępanu Józefowi. A dlaczegóż koniecznie dziś? Już pózno, węgle nie wypalone, będzie czad, pochorujemna głowy i nic więcej; niechaj którego tam dnia innego, to obaczemy. Ale bo, mój Józefie, ale bo widzisz. panna Salomea nie chciała powiedzieć przyczynypośpiechu, lecz nie było innego sposobu zobowiązania Józefa, więc odważyła się na koniec bo widzisz, mój kochany Józefie, jutro Trzech Króli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl