RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.­To po prostu jeszcze jeden przykład męskiego szowinizmu, tyle że z piętnastego wieku.Mężczyźni mogli spać, z kim chcieli, i nikt nie czynił im wymówek, a gdy kobieta chciała zaspokoić swoje żądze, natychmiast nazywali ją.- Francesca! - krzyknął Roberto.- Za dużo sobie pozwa­lasz! Matka zabiłaby cię, gdyby usłyszała, co wygadujesz!- Chwilowo nie mówię o matce - odcięła się Francesca.­Mówię natomiast o podwójnej moralności, która istnieje do dziś.Na przykład.Carlo Bianchi nie mógł uwierzyć we własne szczęście.Jego sio­stra Morsica zawsze namawiała go, żeby zwiedził świątynię Il Duo­mo w Orvieto, mówiąc, że to prawdziwy cud.No i proszę, w Orvieto rzeczywiście czekał na niego cud: śliczna, czarująca nimfetka!Zaprosił Franceskę na obiad.Ale gdy ruszyli w kierunku eks­kluzywnej restauracji, młoda dama zawahała się.Carlo zrozumiał; zaprosił ją do sklepu i kupił jej piękną suknię.Nigdy nie przypu­szczał, że czternastoletnia dziewczynka może być tak piękna!Francesca nie znała dotychczas smaku wina, piła je więc jak wodę.Jedzenie okazało się przepyszne.Carlo był zachwycony tą kobietą - dzieckiem.Podobało mu się, jak zapalała papierosy, jak mówiła.Nie było w niej nic zepsutego.Gdy skończyli jeść, było już ciemno.Francesca i Carlo poszli do limuzyny zaparkowanej przed Il Duomo.Kiedy szli wąską uliczką, przytuliła się do Carla i ugryzła go w ucho.Czując nagły przypływ namiętności mężczyzna odwzajemnił się pocałunkiem.Francesca ani na moment nie zawahała się, gdy Carlo zaprosił ją na przejażdżkę samochodem.W pół godziny później skoń­czyli się kochać po raz drugi, a Carlo nie mógł pogodzić się z my­ślą o rozstaniu z tą cudowną dziewczyną.Spytał, czy Francesca pojedzie z nim do Rzymu.- Andiamo - odparła z uśmiechem.I pojechaliśmy do Rzymu, a potem na Capri, wspominała te­raz.Przez tydzień byliśmy w Paryżu.W Mediolanie kazałeś mi mieszkać z Moniką i Luigim, żeby ludzie nie zaczęli plotkować.Mężczyźni zawsze boją się plotek.Wspomnienia Franceski zostały nagle przerwane.Gdzieś w od­dali usłyszała kroki.Wstała i wsłuchała się w ciszę.Trudno było usłyszeć cokolwiek oprócz własnego oddechu.Po chwili doszedł ją dźwięk, który dochodził jakby z lewej strony, gdzieś od strony lodu.Przestraszyła się; wyobraziła sobie straszne stwory, ataku­jące obozowisko.Jeszcze raz wsłuchała się w ciszę, ale tym razem nie zmącił jej żaden odgłos.Ruszyła z powrotem do obozu.Kochałam cię, Carlo, myśla­ła, o ile w ogóle zdarzyło mi się kochać mężczyznę.Kochałam cię jeszcze wtedy, gdy zacząłeś mnie “pożyczać" swoim znajomym.Dopóki nie zacząłeś mnie bić.Biciem zniszczyłeś wszystko.Udowodniłeś, że jesteś prawdziwym skurwysynem.Francesca usiłowała odpędzić przykre wspomnienia.0 czym to ja myślałam? - zastanawiała się.Aha, już wiem; chodziło o Nicole des Jardins.Ile ona naprawdę wie? I co należy z nią zrobić?32.BADACZ NOWEGO JORKUPisk zegarka zbudził Takagishiego z głębokiego snu.Japoń­czyk nie mógł sobie przypomnieć, gdzie się znajduje.Usiadł na łóżku i przetarł oczy.Alarm zbudził go po zaledwie pięciu go­dzinach snu.Ubrał się nie zapalając światła.Podniósł z ziemi torbę i grzebał w niej przez dłuższą chwilę.Jej zawartość najwi­doczniej go usatysfakcjonowała, bo przewiesił ją sobie przez ramię i ostrożnie wystawił głowę na zewnątrz.Rozejrzał się do­okoła.W żadnym namiocie nie paliło się światło.Takagishi wziął głęboki oddech i cicho stąpając ruszył przed siebie.Badacz Ramy opuścił obóz i ruszył w kierunku Morza Cylin­drycznego.Dotarł do brzegu i ostrożnie, po wykutych w skale schodach, zszedł z pięćdziesięciometrowego zbocza.Usiadł na ostatnim stopniu i wyjął z torby specjalne płytki, które przymoco­wał do butów.Zanim rozpoczął marsz po lodzie, dokonał jeszcze kalibracji urządzenia nawigacyjnego.Oddaliwszy się od brzegu o jakieś dwieście metrów, wyjął z kieszeni monitor meteorologiczny.Monitor wyśliznął mu się z ręki i upadł na lód.Takagishi pod­niósł go i uruchomił; temperatura wynosiła minus dwa stopnie Cel­sjusza, słaby wiatr wiał z szybkością ośmiu kilometrów na godzi­nę.Zaciągnął się zimnym powietrzem i poczuł znajomy zapach.Bardzo się zdumiał.Ponownie wciągnął powietrze i nie miał już żadnych wątpliwości: dym z papierosa!Zgasił latarkę i znieruchomiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl