[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vince ciągle leżał na wznak na betonowej podłodze.Spytał: Co.co się z nimi stało?Smok przykucnął i chociaż to nieprawdopodobne, uśmiechnął się. Och, nie martw się o nich.Nie będą nam zawracać głowy.Widlasty język ponownie wysunął się z paszczy smoka.89 Tak, jesteś ładny!Z wolna Vince poczuł przypływ odwagi.Rozmawiał ze smokiem, chociaż ciągle niemógł uwierzyć w to, co mu się przytrafiło.Ostrożnie usiadł. Mogę czytać w twoich myślach mówił smok więc zapomnij o ucieczce. Ja.ech, mam podpalić tę ruderę wyznał nagle. Wiem usłyszał w odpowiedzi.Zabrzmiało to nieco po kobiecemu. Tak, nie mylisz się potwierdziła smoczyca jestem smokiem płci żeńskiej.Tak naprawdę to wszystkie smoki, z którymi wy, ludzie, mieliście kiedykolwiek do czy-nienia, były smoczycami. Tak jak ten od świętego Jerzego. wyrwało się Vince owi. Ten mydłek! On i jego głupia zbroja.Ciotka Ssrishha mogła go ugotować w niejżywcem jak w szybkowarze.Tak naprawdę to zaczęła się tak śmiać, że skończyły się jejpłomienie. I wtedy ją zabił. Nie zabił jej. Smoczyca wyglądała na rozzłoszczoną, a mała smużka dymu za-częła sączyć się z jej lewego nozdrza. Ciocia Ssrishha po prostu stała się niewidzialnai odleciała.Zmiała się tak długo, aż chwyciła ją czkawka. Ale legenda. Ludzka legenda.Bardziej przypomina nędzną opowiastkę dla pospólstwa.Zabićsmoka! Człowiek, który potrafi zabić smoka, jeszcze się nie urodził! Hej, nie złość się.Nic ci nie zrobiłem. Nic.Oczywiście, że nic głos jej złagodniał. Jesteś ładny, Vince.Myśli chaotycznie przebiegały mu po głowie.Albo oszalał, albo naprawdę rozma-wiał z prawdziwą, ziejącą ogniem smoczycą. Hmm.Jak masz na imię? Ssrzzha odpowiedziała. Jestem z polskiej gałęzi smoczego rodu. Shh.zz. Vince próbował wypowiedzieć jej imię. Możesz mówić do mnie Sizzly przerwała mu uprzejmie. Sizzly.Hej, to bardzo ładne imię. Wiedziałam, że ci się spodoba. Jeżeli zwariowałem, to wcześniej czy pózniej obudzą mnie pomyślał Vincei zdecydował się podtrzymywać rozmowę. Mówisz, że wszystkie smoki, z którymi kiedykolwiek walczyli ludzie, były pie-przonymi.to jest, chciałem powiedzieć, były samicami? To prawda, Vince.Widzisz więc, co to za głupie kłamstwa opowiadają ludzieo zjadaniu młodych dziewic. No tak.tak myślę. A największym kłamstwem jest opowiadanie o zabijaniu smoków.Kompletnebrednie.90 Czy rzeczywiście? Widziałeś w jakimś muzeum wypchanego smoka? Albo kości smoka? Albogłowę smoka wiszącą na ścianie? Cóż.Nie chodzę zbyt często do muzeum. A ja mogłabym pokazać ci parę fascynujących rzeczy w pewnych jaskiniach,gdybyś chciał zobaczyć kości i głowy, i. Och nie, dziękuję.Myślę, że obędę się bez tego powiedział pospiesznie Vince. No tak.To było do przewidzenia. A gdzie są smoki samce? Te dopiero muszą być ogromne.Sizzly wyraznie zdenerwowała się i dwa pierścienie dymu zawisły nad głowąVince a. Samce naszego gatunku są maleńkie! Niewiele większe od ciebie.Wszystkie żyjąna niektórych wyspach na Oceanie Indyjskim.Musimy tam latać na randki co jakieś stolat.W przeciwnym razie nasza rasa mogłaby wyginąć. Co jakieś sto lat? Masz romans raz na cały wiek? Seks nie jest dla nas niczym zabawnym.W każdym razie nie tak bardzo jak dlawas, ale wy przecież pochodzicie od małp.Wstrętne małe stworzenia.Ciągle paplaciei robicie zamieszanie. Hmm.widzisz, Sizzly, to było bardzo ciekawe.Spotkać się tutaj z tobą i w ogóle.Ale zrobiło się pózno i muszę już lecieć.Poza tym. Nie zapomniałeś czasem, po co tutaj przyszedłeś?Prawdę powiedziawszy, Vince zapomniał.Ale teraz przypomniał sobie błyskawicz-nie. Chyba miałem spalić te magazyny. To prawda.I z tego, co bulgocze w tej twojej ślicznej główce, rozumiem, że jeżelinie zrobisz tego do rana, Louie zamierza postąpić z tobą bardzo nieładnie. No tak, tak.To już mój problem, prawda? Myślę, że chcesz zostać tutaj i kimaćdalej, prawda? Wiesz, ja nie chcę być potraktowany jak ci inni faceci.Myślę, że wrócętutaj, jak polecisz na ten Ocean Indyjski czy gdzie tam. Nie bądz głupi, Vince powiedziała Sizzly i podniosła swe ciężkie cielsko. Mogę spać gdziekolwiek i nie zamierzam mieć romansu przez kilka najbliższychdziesięcioleci.Dzięki bogom nie muszę.A co do tych frajerów.tak, tamci mnie ziryto-wali.A ty jesteś śliczny!Vince wstał powoli, zdziwiony, że trzęsące się kolana utrzymały go.Sizzly okręciłaswe błyszczące ciało wokół niego i z uśmiechem, który wyglądał jak wystawa rzeznic-kich noży, rzekła: Jestem już trochę znużona tymi starymi magazynami.Co byś powiedział, gdy-byśmy zrównali je z ziemią?91 Cooo? Mogę wykonać tę robotę znacznie lepiej niż ty, Vince, ślicznotku powiedziałasmoczyca i nie zostawię żadnych wiele mówiących śladów po benzynie. Ale. Będziesz zupełnie czysty.Za każdym razem, gdy policja będzie w pobliżu, mogęstać się niewidzialna. Niewidzialna? Oczywiście.Popatrz. I Sizzly zniknęła. Hej, gdzie jesteś? Dokładnie tutaj, śliczny chłopcze.Smok pojawił się ponownie w całej swej błyszczącej okazałości.Vince patrzył, a pod jego kręconymi ciemnymi włosami mózg zdawał mu sięmiękki jak masło.Sizzly uśmiechnęła się do niego. Co powiesz, pięknisiu? Wspólne przestępcze życie? Ty i ja razem możemy doko-nać wspaniałych rzeczy.Mogę wywindować cię na szczyty władzy w Rodzinie.Straszna myśl wypłynęła na powierzchnię gotującego się prawie mózgu Vince a. Stop.Poczekaj chwilę.To jest na pewno tak, jak widziałem w telewizji.Pomożeszmi, ale w zamian za moją duszę, tak? Twoją duszę? Co miałabym robić z twoją duszą? Pracujesz dla diabła i spełnisz trzy moje życzenia lub coś w tym rodzaju, a jabędę musiał oddać ci duszę.Porwiesz ją do piekła, a ja umrę.Sizzly potrząsnęła swą ciężką głową i spojrzała na Vince a lekko obrażonym wzro-kiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]