[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale tym razem to całkiem nie to samo.Co pan chce przez to powiedzieć, że miłość staje się dla pana udręką, że nie może pan jużżyć w ten sposób ani znieść swojego położenia? Czy pan może chce mnie przestać kochaćdlatego, że już nie jest tak przyjemnie jak przedtem? Zdaje się, że i mnie nie lepiej jest odpana; przeciwnie, a mimo to kocham pana tylko więcej.%7łe pan de Valmont nie napisał, to niemoja wina, nie mogłam go o to prosić, bo nie byłam z nim sama; umówiliśmy się nie mówić zsobą przy ludziach: także tylko dlatego, żeby łatwiej mógł zrobić to, czego pan pragnie.Niemówię wcale, że i ja nie pragnę tego samego; powinien pan wiedzieć o tym, ale cóż ja pora-dzę? Jeśli się panu zdaje, że to tak łatwo, niech pan znajdzie sposób, bardzo będę wdzięczna.Już z samym odbieraniem listów to cała historia.Gdyby pan de Valmont nie był taki dobryi zręczny, nie wiedziałabym po prostu, jak sobie dać radę; a z pisaniem to jeszcze większykłopot.Całe rano nie miałam odwagi, bo mam jest niedaleko i czasem wchodzi niespodzianie.Czasem uda mi się po południu pod pozorem śpiewu lub grania na harfie; a i wtedy muszę100przerwać pisanie po każdym wierszu, żeby było słychać, że ćwiczę.Szczęściem panna służą-ca zasypia niekiedy wieczorem i mówię jej wtedy wówczas, że się położę sama, aby ją nakło-nić, żeby odeszła i zostawiła światło.A potem dopiero muszę się chować pod kotarę, żeby niebyło widać światła i nadsłuchiwać najmniejszego szmeru czy kto nie idzie.Chciałabym, żebypan tu był i mógł to widzieć! Zobaczyłby pan, że trzeba bardzo kogoś kochać, żeby to robić.Słowem, robię co mogę, a chciałabym móc jeszcze więcej.Do widzenia, drogi panie.Kocham pana z całego serca, będę kochać całe życie.Mam na-dzieję, że teraz już się pan nie będzie martwił; gdybym była tego pewna, sama bym się takżenie martwiła.Niech pan napisze jak najprędzej, bo czuję, że do tego czasu będę ciągle smut-na.Z zamku***, 21 września 17**LIST LXXXIIIWicehrabia de Valmont do prezydentowej de TourvelBłagam cię, pani, wróćmy do rozmowy tak nieszczęśliwie przerwanej! Niech mi wolnobędzie jeszcze przekonać panią, jak różny jestem od haniebnego portretu, pod jakim mnieprzedstawiono; niech mi będzie wolno zwłaszcza rozkoszować się lubą ufnością, jaką zaczę-łaś mnie obdarzać! Ileż wdzięku umiesz użyczyć cnocie! Jak powabnym i upragnionymumiesz uczynić zacne i niewinne uczucie!Ach, wystarcza ujrzeć cię, aby pragnąć ci być miłym; wystarczy przebywać w twoim to-warzystwie, aby ta chęć spotęgowała się jeszcze.A gdy kto ma szczęście znać cię bliżej, gdymu danym jest niekiedy czytać w twojej duszy, ogarnia go niebawem szlachetniejszy zapał;przepełniony po równi czcią i miłością, ubóstwia w tobie obraz doskonałości.Czy potępiaszwłasne dzieło? Czegóż się można obawiać po uczuciu tak czystym i pełnym słodyczy?Miłość moja przeraża cię, jest zbyt gwałtowna, bez hamulca! Umiarkuj ją twoją, łagodniej-szą, nie odrzucaj władzy, jaką oddaję ci w ręce.Czy istniało by dla mnie zbyt ciężkie poświę-cenie, gdybym wiedział, iż znajdę uznanie w twym sercu? Ach, czemuż twoje szczęście niezależy ode mnie! Jakże bym cię pomścił za ciebie samą, czyniąc cię szczęśliwą! Ale tej słod-kiej władzy jałowa przyjazń dać nie jest w stanie: moc swoją czerpie ona jedynie w miłości.To słowo o lęk cię przyprawia! I czemuż? Najtkliwsze przywiązanie, związek serc najści-ślejszy, wspólna myśl, wspólne szczęście jak i wspólne troski; i cóż w tym jest, co by byłoobce twojej duszy! A to jest wszak miłość! Przynajmniej miłość taką, jaką ty budzisz i jaką jaodczuwam!Te prawdy, tak jasne i słodkie zarazem, czym cię mogą niepokoić? Jakąż obawą może cięnapełniać kochający człowiek, któremu miłość sama broni szczęścia nie będącego i twoim?Oto jedyna chęć, jaką oddycham; dla niej poświęcę wszystko, wszystko, z wyjątkiem uczucia,które ją natchnęło.Zgódz się podzielić jeno to uczucie, a będziesz nim kierować wedle woli.Ale nie pozwólmy dłużej, aby ono miało nas rozdzielać wówczas, gdy powinno łączyć.Jeśliprzyjazń, którą mi ofiarowałaś, nie jest pustym słowem, jeśli jak mówiłaś wczoraj jest onanajsłodszym uczuciem, jakie zna twoja dusza, niech nas rozsądzi: przyjmuję jej wyrok.Aleskoro ma być sędzią, niech zgodzi się jej wysłuchać: odmowa byłaby niesprawiedliwością,przyjazń zaś nie może być niesprawiedliwa.Chwila ponownej rozmowy nie przedstawia trudności: sposobności po temu znów możedostarczyć przypadek; ty sama, pani, mogłabyś oznaczyć porę [ Pobierz całość w formacie PDF ]