[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówiłam z nią wobec za-konnic i mówiłam na osobności: jedynym wyznaniem, jakie wśród mnóstwa łez zdołałamwydobyć, było to, iż szczęśliwa może być tylko w klasztorze.Po namyśle pozwoliłam, abyzostała, ale nie wchodząc jeszcze w grupę postulanek, jak było jej życzeniem.Obawiam się,że może śmierć pani de Tourvel i pana de Valmon rozstroiła zbytnio młoda główkę.Kłopoty moje zdwajają jeszcze powrót, bardzo już bliski, pana de Gecourt; czy trzeba ze-rwać to upragnione małżeństwo? Bardzo mnie pani zobowiąże donosząc mi, co uczyniłabyśna moim miejscu; nie umiem zdobyć się na postanowienie.Wyrzucam sobie nieustannie, iż pomnażam twe zgryzoty mówiąc ci o własnych strapie-niach; ale znam twoje serce, wiem, że pociecha użyczona innym jest ci największą osłodą.%7łegnam cię, droga przyjaciółko; oczekuję odpowiedzi z całą niecierpliwością.Paryż, 14 grudnia 17**LIST CLXXIPani de Rosemonde do kawalera DancenyPo tym, co mi pan dał poznać, pozostaje mi jedynie płakać i milczeć.Trzeba żałować, żesię żyje jeszcze, dowiadując się o podobnych potwornościach; trzeba rumienić się, że się jestkobietą, widząc, iż jedna z nich była zdolną do takiej ohydy.Godzę się chętnie, o ile mnie dotyczy, pogrzebać w milczeniu i niepamięci te smutne wy-padki.Pragnę gorąco, aby nie sprowadziły nowych zgryzot.Mimo win mego siostrzeńca,które zmuszona jestem uznać, czuję, że nie pocieszę się nigdy po jego stracie.Może pan być pewny, iż wiernie i chętnie przechowam depozyt, który zechciałeś mi po-wierzyć, ale proszę o upoważnienie nieoddania go nikomu, nawet panu, chyba że stałby sięniezbędny dla twego usprawiedliwienia.Nie przestaję na tej prośbie, tak przekonana jestem o pańskiej delikatności: i szlachetności:byłoby może właściwe, aby pan oddał również w moje ręce listy panny de Volanges, któreprawdopodobnie pan zachował, a które z pewnością nie mają już dla niego wartości.Wiem,że ta młoda osoba zawiniła ciężko wobec pana, ale nie sądzę, abyś myślał karać ją za to.Choćby przez szacunek dla samego siebie, nie będziesz chciał okrywać hańbą istoty, którą takkochałeś.Nabędzie pan nowych praw dla mego szacunku skłaniając się do zachowania tajemnicy,której rozgłoszenie tobie samemu przyniosłoby ujmę, a byłoby śmiertelnym ciosem dla sercamatki, i tak skrzywdzonego przez ciebie.Wyznaję, iż pragnę oddać jej tę usługę; gdybym sięmogła obawiać, że pan mi odmówi tej pociechy, prosiłabym, byś pomyślał wprzódy, iż to jestjedyna, jaką mi pan pozostawił.Mam zaszczyt etc.Z zamku***, 15 grudnia 17**198LIST CLXXIIPani de Rosemonde do pani de VolangesGdybym była zmuszona, droga przyjaciółko, wzywać i oczekiwać z Paryża objaśnień, któ-rych żądasz co do osoby pani de Merteuil, niepodobna byłoby mi udzielić ci ich jeszcze; aleotrzymałam inne, zgoła nieoczekiwane wieści, a w nich mieści się już aż nadto wiele pewno-ści, jak bardzo, o moja przyjaciółko, ta kobieta nadużyła twej wiary.Zbyt wielkim wstrętem przejmuje mnie wchodzić w szczegóły tego steku potworności; aleco bądz ludzie powiadają, bądz pewna, że to wszystko blady cień istotnej prawdy.Spodzie-wam się, droga przyjaciółko, iż znasz mnie na tyle, aby wierzyć na słowo i nie wymagać żad-nego dowodu.Niech ci wystarczy, że te dowody istnieją, i to liczne, i że mam je w ręku.Wierzaj, iż nie bez największej przykrości proszę cię również, abyś mi nie kazała wyja-śniać pobudek rady, której ode mnie żądasz.Otóż radzę ci, nie sprzeciwiaj się pragnieniomcórki.Z pewnością żadna przyczyna nie uprawnia, aby zmuszać kogoś do stanu zakonnego,jeśli dana osoba nie ma powołania; ale niekiedy szczęściem jest, jeżeli powołanie takie sięobjawi.Wszak sama córka upewnia, iż nie sprzeciwiłabyś się, gdybyś znała przyczyny.Ten,kto w nas tchnie nasze uczucia, lepiej od znikomego rozumu wie, co każdemu jest potrzebne;a nieraz to, co wydaje się surowością, jest przeciwnie dziełem łaski.Wiem, iż rada moja cię zmartwi: tym samym możesz być pewna, że nie udzielam ci jej bezgłębokiego zastanowienia.Brzmi ona, abyś zostawiła pannę de Volanges w klasztorze, skorotaki jej wybór; abyś raczej utrwalała, niż osłabiała zamiar, jaki powzięła, i abyś oczekującjego ziszczenia nie wahała się zerwać ułożonego związku.Po spełnieniu tych ciężkich obowiązków przyjazni i w niemożności dołączenia do nichżadnego słowa pociechy, pozostaje mi prosić cię, droga przyjaciółko o jedną łaskę: to jest,abyś już nie pytała o nic, co miałoby związek z tymi smutnymi wypadkami; zostawmy je wpamięci, jak im przystała, i nie szukając zbytecznych i bolesnych wyjaśnień poddajemy sięwyrokom Opatrzności.%7łegnam cię, droga przyjaciółko.Z zamku***, 15 grudnia 17**LIST CLXXIIIPani de Volanges do pani de RosemondeOch, moja przyjaciółko, jakąż przerażającą zasłoną okrywasz los mej córki! I zdajesz sięobawiać, abym tej zasłony nie próbowała uchylić! Cóż się pod nią skrywa jeszcze, co mogło-by okrutniej zgnębić serce matki niż straszliwe podejrzenia, na których łup mnie wydajesz?Im więcej znam twą przyjazń, twą pobłażliwość, tym bardziej staję się pastwą udręczeń; dwa-dzieścia razy od wczoraj chciałam wyjść z tej okrutnej niepewności i prosić cię o podzieleniesię ze mną wszystkim, bez oszczędzań i niedomówień; i za każdym razem zadrżałam z obawywspominając o twej prośbie, aby cię o nic nie pytać.Wreszcie zdobyłam się na postanowie-nie, które zostawia mi jeszcze jakąś nadzieję.Spodziewałam się po twojej przyjazni, iż nieuchylisz się od tego, o co proszę.Odpowiedz tylko, czy w przybliżeniu zrozumiałam to, cosię ukrywa pod twoim milczeniem; nie lękaj się zaznajomić mnie ze wszystkim, co pobłażli-wość macierzyńska może pokryć i co nie jest niemożebne do naprawienia.Jeżeli moje nie-szczęścia przekraczają tę miarę, wówczas, zgadzam się, powiadom mnie o tym jedynie swymmilczeniem.Oto więc, co już wiedziałam i dokąd rozciągają się moje obawy:199Córka objawiała niejaką skłonność do kawalera Danceny; odkryłam nawet, iż rzeczy do-szły do wymiany listów.Mniemałam, iż udało mi się zapobiec niebezpiecznym następstwomtego dzieciństwa; dziś, kiedy lękam się wszystkiego, zaczynam uważać za możebne, iż oszu-kano mą czujność; obawiam się, czy nieszczęśliwa, idąc za namową uwodziciela, nie prze-kroczyła granic zapomnienia.Przypominam sobie kilka okoliczności, które mogą utwierdzić tę obawę.Doniosłam ci, żeCecylia zaniemogła na wiadomość o nieszczęściu, jakie spotkało pana de Valmont; możeprzyczyną była jedynie myśl o niebezpieczeństwie, na jakie Danceny narażał się w tej walce?Kiedy pózniej płakała tyle dowiadując się o wszystkim, co mówią o pani de Merteuil, to, couważałam za troski przyjazni, było może skutkiem zazdrości lub żalu, że kochanek okazał sięniewierny? Jej ostatni krok można by również, o ile mi się zdaje, wytłumaczyć tą samą po-budką.Nieraz mniema ktoś, iż jest powołany ku Bogu, przez to jedynie że się czuje zrażonydo ludzi.Gdyby tak było w istocie, mniemałabym, mimo wszystko, iż obowiązkiem moim jest pró-bować wszystkich środków, by jej oszczędzić męczarni i niebezpieczeństw złudnego i prze-mijającego powołania [ Pobierz całość w formacie PDF ]