RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przestała powtarzać, że nawetcała miłość, jaką darzy Zenobię, nie wystarczy dospłacenia jej długu wdzięczności. Jak mam się odpłacić za to, co dla mnie zrobiłaś?Już nie zastanawiały się, czy Najjaśniejszy Pan jąukarze, bo wszystko wskazywało, że nie ma on na tonajmniejszej ochoty.Nie przejmowały się zemstą Hayranaani wściekłością i nienawiścią Ofali, które musiały palić jejduszę ogniem.Skończyły się opowieści o przepięknej sierści panteryze świetlistymi cętkami, o jej pięknych zielonych oczach,długich pazurach, strasznych zębach.Masowały teraz jej stwardniałe niczym drewnopalmowe uda, kark, plecy i milczały podobnie jak Zenobia,która onieśmielała je bardziej niż kiedykolwiek.W końcu Zenobia szepnęła: Najjaśniejszy Pan zaczyna mnie kochać, tak jakmężczyzna powinien kochać żonę.Ale pragnie także tego,co żona winna dać mężowi.A to będzie niemożliwe.Aszemu znieruchomiała, powtórzyła w myślach jejsłowa i zapytała: Co chcesz przez to powiedzieć? %7łe nie może mnie tknąć żaden mężczyzna, nawetNajjaśniejszy Pan. Dinah i Aszemu patrzyły na niąz przerażeniem.Zenobia wzruszyła z lekka ramionami,z oczami błyszczącymi od zmęczenia lub od łez. Niemogę dać mu syna, czego ode mnie oczekuje. Nie wyjdziesz za niego za mąż? Zenobia zawahała się, potrząsnęła głową i szepnęłajakby do samej siebie: Wierzyłam aż do dziś, że starczy mi na to sił.Aszemu aż krzyknęła, przerywając masowanie udZenobii.Dinah, równie przerażona, zaczęła coś mamrotać.Wzrok Zenobii zdradził im całą prawdę.Zenobia uśmiechała się i jednocześnie płakała.Zapadło milczenie.W takich chwilach słowa wydająsię całkowicie niepotrzebne. Biada!  jęknęła Aszemu. A więc to tak! Od dawnato przeczuwałam! 29NIKOPOLISTriumfalny pochód trwał cały dzień.Przed budynkiem praetorium stało osiem tysięcylegionistów, a ich piersi zdobiły phalerae oraz torques,[36]z wizerunkami bogów i cesarzy.Liczne pióropusze nahełmach przywodziły na myśl kwiaty na letniej łące,wyszukane geometryczne wzory kilimów lub arabeski namozaikach.Kohorta za kohortą, osiem tysięcy gardeł wykrzyczałoimię Lucjusza Aureliana.Principes,[37] z głowamii barkami okrytymi skórami niedzwiedzia, wilka lubtygrysa, wyróżniali się oznakami z brązuprzedstawiającymi orły, byki lub dziki albo warkoczewawrzynu.Poprzez ryk trąb, skrzypienie pendentów orazcingulum militiae [38] słychać było pobrzękiwanie płytekmetalowych z wyrzezbionymi na nich wizerunkamibłyskawicy, centaurów lub Jowisza.Dzwięk bębnówprzetaczał się przez cały czas, gdy dwa tysiące gockichjeńców klękało przed ołtarzem, na którym palono mirti tłuszcz byków Mitry.Jeszcze raz rozległy się okrzyki sławiące Rzymi Aureliana w chwili, gdy zwłoki pięciuset barbarzyńcówwrzucano do oczyszczającego ognia. Osiem tysięcy gardeł, przy wtórze szczęku mieczyuderzających o tarcze, ryknęło jednym głosem piosenkęo Aurelianie: Pozbawiliśmy głów tysiące i tysiące! Ale on sampowalił ich tysiąc! Zabił tysiąc Sarmatów! Zabił tysiącGotów! Zabił tysiąc Franków! Niech mu w końcu dadzątysiąc Persów.Słowa piosenki przenikały słuchaczy do szpiku kości.Ptaki już dawno opuściły okolice obozu wojskowego, takjak uciekają zawsze znad pól, gdy toczy się bitwa.Aurelian, w narzuconej na pancerz purpurowej todzez wyszytymi złotą nicią liśćmi akantu, stojąc na balkoniepraetorium, nieustannie odpowiadał na wiwaty.Machałmieczem schowanym w pochwie, uśmiechał sięz umiarem, nie tracąc opanowania.Ale jego wargi drżałyz radości.Mrużył czasami powieki, jakby ranił jeprzenikliwy ton okrzyków.Towarzyszący mu legaci, prefekci, trybunowie śledzilikażdy jego gest i uśmiech, które z kolei ich ośmielały dotego, żeby się uśmiechać i pozdrawiać tysiące ludziwiwatujących na cześć ukochanego wodza, któremubogowie zawsze dawali zwycięstwo.Stojąca nieco z boku Klodia, chłonąc wrzawę, wrzaskii nawet smród dymu unoszącego się ku błękitnemu niebu,upajała się tym triumfem, a towarzysząca jej.Ulpiapodzielała ten entuzjazm.Słodka, niewinna Ulpia.Tak smukła w zielonejjedwabnej sukni, z naszyjnikiem z bursztynu i pereł na wiotkiej szyi, ze złotą opaską okalającą skronie i związanew kok włosy.Podobnie jak inni Ulpia półgłosem powtarzała słowawiwatów.Ryk trąb i odór zwłok wywoływały zaledwie lekkiedrżenie jej noska.Od czasu do czasu chwytała ręce Klodii.Kiedy indziej obejmowała przyjaciółkę, przytulającwilgotne czoło do jej policzka, bez strachu, lęku czyodrazy, poddając się jedynie nastrojowi panującemuw obozie.Niekiedy prostowała się, aby spojrzećzafascynowanym wzrokiem na Aureliana, ona takniewinna, nieśmiała, niezdolna ukryć żaru, od któregodrżała na całym ciele pod jedwabną suknią.Gdy zaś Aurelian, wydobywszy z pochwy miecz,błysnął nagim ostrzem skierowanym ku niebu, nakazująctym samym zakończenie triumfu, tak jak daje się rozkaz dozakończenia walki, Klodia nachyliła się do Ulpii i złożyłana jej szyi pocałunek, od którego dziewczyna zadrżałajakby od ukąszenia. Już niedługo, po uczcie, będzie twój.Ulpia zwróciła na nią błędny wzrok.Klodiauśmiechnęła się. Bądz spokojna.Jesteś piękna.Tej nocy bogowie niebędą mogli dać mu niczego piękniejszego niż ty, słodkaUlpio!* * * Przyjęcie odbywało się w głośnej, pełnej ożywieniaatmosferze.Około dwudziestu oficerów zajmowało łożaustawione z obu stron stołów uginających się od jedzeniai dzbanów greckiego wina.Wokół nich kręciły sięniestrudzenie niewolnice w krótkich tunikach w błękitnepasy.Wiwatowano wciąż na cześć wodza Aureliana,opróżniano kolejne kubki.Aurelian pił z pucharugockiego, zrobionego z długiego rogu inkrustowanegozłotem i srebrem, grawerowanego w dziwne wzory,pochodzącego ze skarbu króla Kniwy.Co chwilę rozlegałysię śmiechy kobiet, a z estrady znajdującej się obok salijadalnej dochodziły dzwięki muzyki wykonywanej przezmuzykantów, którzy grali na fletach i harfach.W tym harmiderze Ulpia, nic nie pijąc i nie jedząc,powoli otrząsała się z egzaltacji, jaką przeżywała przezcały dzień.Aurelian tylko raz zatrzymał na niej przelotne,zamyślone spojrzenie, nieco zdziwione, ale nie chłodne.Z pewnością jednak w jego oczach nie było już nic z tegozapału, którym błyszczały w ciągu dnia.To spojrzenie nie wyrażało żadnego pożądania.Ulpia nagle zawstydziła się własnych myśli i nadziei.Wydały się jej teraz śmieszne i bezsensowne.Klodia, która bawiła się świetnie w towarzystwietrybuna Maksymusa, szybko domyśliła się powodu cienia,jaki przesłonił twarz dziewczyny.Wstała i ułożyła się obokniej, pijąc z nią z tego samego kubka, pieszcząc wprawnądłonią jej plecy i biodra, całując delikatnie w skronie. Nie sądz, że Aurelian przyjdzie do ciebie sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl