[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oni wiedzą, wyczuwają prawdę, wyczuwają, że Jim Jamnie kłamie.Nie pasuję tutaj.Nie nadaję się na prezydenta, pomyślał. Słuchaj, Leon powiedział. Pokażę temu Briskinowi, po czym ustąpię.To bę-dzie moje ostatnie oficjalne posunięcie. Jeszcze raz podniósł czerwoną słuchawkę. Każę im zrobić z Briskina miazgę i niech kto inny zostaje sobie prezydentem.Kogotylko wybiorą ludzie.Choćby Pat Noble albo ty, wszystko mi jedno. Potrząsnął tele-fonem. Hej tam, De-eA powiedział głośno. No dalej, odpowiadaj. Zwrócił siędo kuzyna: Zostaw mi trochę koktajlu, połowa jest moja. Pewnie, Max odrzekł lojalnie Leon. Czy nikogo tam nie ma? rzucił do słuchawki Max.Czekał.Telefon w dalszymciągu był głuchy. Coś tu nie gra powiedział do Leona. Aączność wysiadła.Topewnie znowu ci obcy.Wówczas jego spojrzenie padło na ekran telewizora.Obraz zniknął. Co się dzieje? rzucił Max. Co oni ze mną wyprawiają? I kto za tym stoi? Przerażony rozejrzał się wokół. Nic nie rozumiem.Leon ze stoickim spokojem pił koktajl.Wzruszył ramionami na znak, że nie zna od-powiedzi, lecz jego mięsista twarz pobladła jak ściana. Za pózno stwierdził Max. Z jakiegoś powodu jest już za pózno. Powoliodłożył słuchawkę. Mam wrogów, Leon, potężniejszych niż ty i ja.I nawet nie wiem,kim oni są. Siedział w milczeniu przed pustym ekranem telewizora.Czekał. Pseudoautonomiczny biuletyn informacyjny huknęło z głośnika telewizyjne-go. Proszę wstać. Po czym znów zapadła cisza.372Rzuciwszy przelotne spojrzenie na Eda Fineberga i Peggy, Jim Briskin zamarł w ocze-kiwaniu. Obywatele Stanów Zjednoczonych zabrzmiał z głośnika monotonny, bezbarw-ny głos. Impas dobiegł końca, sytuacja wróciła do normalności. W momencie gdywypowiadał słowa, na ekranie pojawiła się ruchoma wstążka taśmy z nadrukiem tek-stu przemowy; w Waszyngtonie Unicefalon 40-D swoim zwyczajem przerwał programtelewizyjny.Głos pochodził z syntetycznego organu werbalizującego struktury homeostatycz-nej. Kampania wyborcza zostaje odwołana oświadczył Unicefalon 40-D. To popierwsze.Prezydent awaryjny Maximilian Fischer odsunięty.To po drugie.Po trzecie:toczymy wojnę z obcymi, którzy wtargnęli w nasz układ.Po czwarte: James Briskin, któ-ry do was przemawiał.Aha, pomyślał Jim Briskin.W słuchawkach słyszał bezosobowy głos: Po czwarte: James Briskin, który do was przemawiał, ma natychmiast przestać.Nakazuje się przedstawienie przez niego dokumentu zawierającego powody do dalsze-go prowadzenia działalności politycznej.W interesie publicznym nakłania się go do za-chowania politycznego milczenia.Szczerząc zęby do Peggy i Eda Fineberga, Briskin powiedział: Proszę bardzo.To koniec.Mam zamknąć się politycznie. Możesz walczyć o swoje prawa w sądzie odparła natychmiast Peggy. Możeszzgłosić sprawę do rozpatrzenia przez Sąd Najwyższy, w przeszłości anulowano już decy-zje Unicefalonu. Położyła dłoń na jego ramieniu, ale mężczyzna się odsunął. Czyw ogóle masz ochotę walczyć? Przynajmniej zupełnie mnie nie skreślił skwitował Briskin.Ogarnęło go zmę-czenie. Cieszę się, że znów zaczął funkcjonować zapewnił Peggy. To oznaczapowrót do normalności.Jesteśmy w stanie zrobić z tego użytek. Co masz zamiar zrobić, Jim Jam? zapytał Ed. Wrócić do browaruReinlander i Calbestu i spróbować odzyskać starą robotę? Nie mruknął Briskin.Na pewno nie.Mimo to.nie potrafił zamilknąć politycz-nie, nie mógł wykonać polecenia maszyny.Było to biologicznie niemożliwe; prędzej czypózniej zacznie mówić, choćby go to miało wiele kosztować.Poza tym, przyszło mu dogłowy, założę się, że Max również nie posłucha rozkazu.żaden z nas nie potrafi tegouczynić.Może, pomyślał, odpowiem na jego zarzuty, podważę je.pozwę Unicefalon 40-D dosądu.Jim Jam Briskin jako powód, Unicefalon 40-D jako pozwany.Uśmiechnął się.Potrzebny mi będzie dobry adwokat.Ktoś odrobinę lepszy niż główny umysł prawniczyMaksa Fischera, jego kuzyn Leon Lait.373Podszedł do szafy w studiu, z którego nadawali, wyjął swój płaszcz i włożył go.Czekała ich długa droga powrotna na Ziemię i chciał niezwłocznie wyruszyć. Czy w ogóle nie masz zamiaru powrócić w eter? zapytała Peggy, idąc za nim. Nawet nie dokończysz programu? Nie odrzekł. Ale Unicefalon zamilknie i wtedy co zostanie? Cisza w eterze.To nie w porządku,co, Jim? Tak po prostu zabierasz się i wychodzisz.nie mogę uwierzyć, że to robisz, todo ciebie niepodobne.Przystanął w drzwiach. Słyszałaś, co powiedział.Słyszałaś, jakich udzielił mi instrukcji. Nikt nie pozostawia ciszy w eterze oświadczyła Peggy. Próżnia, Jim, to zja-wisko najbardziej znienawidzone przez naturę.Jeśli ty jej nie wypełnisz, uczyni to ktośinny.Patrz, Unicefalon się wycofuje.Wskazała na ekran.Taśma z nadrukiem znikła,wolny od ruchu i światła obraz na monitorze zastygł. Na tobie spoczywa odpowie-dzialność dodała Peggy. Dobrze o tym wiesz. Wracamy na wizję? zapytał Eda. Tak.Unicefalon definitywnie opuścił obwód, przynajmniej na razie. Ed wska-zał na opustoszałą scenę, na którą wciąż kierowały się obiektywy kamer i światła reflek-torów.Nie powiedział nic więcej, nie musiał.Nie zdejmując płaszcza, Jim Briskin ruszył w kierunku sceny.Z rękami w kiesze-niach stanął przed kamerami i powiedział z uśmiechem: Myślę, kochani towarzysze, że przerwa dobiegła końca.Przynajmniej na jakiś czas.No to.jedziemy dalej.Ciszę rozerwał grzmot oklasków kontrolowany przez Eda Fineberga i Jim Briskinpodniósł ręce i uciszył wyimaginowaną publiczność. Czy ktoś z was zna dobrego adwokata? zapytał zjadliwie Jim Jam. Jeżelitak, proszę niezwłocznie zatelefonować i dać nam znać zanim FBI nas tu znajdzie.Tymczasem w sypialni w Białym Domu Maximilian Fischer wysłuchał do końcawiadomości Unicefalonu, po czym zwrócił się do swego kuzyna Leona: Cóż, chyba straciłem posadę. Taa, Max bąknął Leon. Na to wygląda. Ty zresztą też dorzucił Max. Zapowiadają się poważne czystki, można na toliczyć.Odsunięty. Zazgrzytał zębami. Obrazliwe określenie.Mógł przecież powie-dzieć, że zmuszony do przejścia na emeryturę. Użył po prostu takiego wyrażenia, a nie innego odrzekł Leon.Nie denerwuj się,Max, pamiętaj o swoim sercu.Nadal pracujesz jako awaryjny, a to najwyższe stanowi-sko w kraju, awaryjny prezydent.Poza tym mam problem z głowy, szczęściarz z ciebie.374 Ciekawe, czy mogę skończyć ten posiłek zastanawiał się na głos Max, skubiącjedzenie ze stojącej przed nim tacki.Z chwilą przejścia na emeryturę jego apetyt uległnatychmiastowej poprawie, sięgnął po kanapkę z sałatką drobiową i odgryzł potężnykęs. Jest moja uznał z pełnymi ustami. Wciąż tu mieszkam i się stołuję, praw-da? Prawda potwierdził Leon.Jego prawniczy umysł pracował na najwyższych ob-rotach. Tak jest napisane w kontrakcie, który związek podpisał z Kongresem, pamię-tasz? Nasz strajk nie poszedł na marne. To były czasy rozmarzył się Max.Skończył kanapkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]