[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy nie konsultujesz się z psycho-133analitykiem? Ktoś mi mówił, że widziano cię taszczącego przenośnego psychia-trę? Doktora Smile a powiedział, przypominając sobie.Pewnie zostawił gow mieszkaniu Roni Fugate. Potrzebuję pomocy rzekł do Emily. Czy jestjakiś sposób.Urwał.Czy można zmienić przeszłość? zapytywał się w duchu.Najwi-doczniej nie.Przyczyna i skutek działają tylko w jedną stronę, a zmiana jest rze-czywistością.Tak więc co było, to było i równie dobrze mogę stąd iść.Wstał. Chyba postradałem zmysły powiedział do niej i do Richarda Hnatta.Przepraszam; jeszcze nie całkiem się obudziłem.jestem dziś jakiś zdezoriento-wany.To zaczęło się zaraz po przebudzeniu. Czemu nie wypije pan swojej kawy? zaproponował Hnatt. A możeprzydałoby się do niej coś mocniejszego?Z twarzy zniknął mu ciemny rumieniec; tak jak Emily, był już spokojny, obo-jętny. Nie rozumiem tego rzekł Barney. Palmer Eldritch kazał mi tu przyjść.Czy naprawdę? No, coś w tym rodzaju; tego był pewien. Myślałem, że to poskutkuje powiedział bezradnie.Hnatt i Emily spojrzeli po sobie. Eldritch jest w szpitalu gdzieś. zaczęła Emily. Coś poszło nie tak powiedział Barney. Eldritch stracił panowanie nadsytuacją.Lepiej go poszukam; on mi wszystko wyjaśni.Poczuł, jak ogarnia go obezwładniająca, ciężka jak rtęć fala paniki; podeszłamu do gardła, ściskając krtań. Do widzenia zdołał wykrztusić i ruszył w kierunku zbawczych drzwi. Zaczekaj odezwał się za jego plecami Hnatt.Barney odwrócił się.Emily siedziała za stołem z przylepionym do twarzyuśmieszkiem, sącząc kawę; po drugiej stronie siedział Hnatt, patrząc wprost naBarneya.Hnatt miał jedną sztuczną rękę, w której trzymał widelec, a kiedy pod-niósł do ust kawałek jajka, Barney ujrzał wielkie, wystające stalowe zęby.I Hnattbył szary, pusty, i spoglądał martwymi oczyma, o wiele większymi niż przedtem;wydawało się, że wypełniał pokój swoją obecnością.Jednak wciąż był to Hnatt.Nie pojmuję tego, rzekł Barney i stanął w drzwiach, nie wychodząc z mieszka-nia i nie wracając; zrobił to, co sugerował Hnatt: czekał.Czy to nie przypominaPalmera Eldritcha? zapytywał się.Na zdjęciach.tak, miał sztuczną rękę,stalowe zęby i oczy Jensena, ale to nie był Eldritch. Muszę panu powiedzieć powiedział rzeczowo Hnatt że Emily lubipana o wiele bardziej, niż można by sądzić po tym, co mówi.Wiem, ponieważ mimówiła.Wiele razy.Zerknął na Emily.134 Ty masz silne poczucie obowiązku.Uważasz, że powinnaś stłumić uczu-cia, jakie żywisz do Barneya; zresztą robisz to cały czas.Jednak zapomnij o obo-wiązku.Na tym nie można budować małżeństwa; ono wymaga spontaniczności.Nawet jeśli uważasz, że nie możesz. Zrobił niewyrazny gest. No, po-wiedzmy, o d t r ą c i ć mnie.Mimo to powinnaś uczciwie zanalizować swojeuczucia i nie zakrywać ich fasadą samopoświęcenia.Właśnie tak postąpiłaś z Bar-neyem; pozwoliłaś, żeby cię zostawił, ponieważ myślałaś, że twoim obowiązkiemjest nie przeszkadzać mu w karierze.Nadal się tak zachowujesz zakończył i popełniasz ten sam błąd.Nie oszukuj się.I całkiem niespodziewanie wyszczerzył się do Barneya i mrugnął jed-nym nieruchomym okiem, jak lampką sygnalizacyjną.Teraz był to Palmer Eldritch.Całkowicie.Jednak Emily wydawała się tego nie zauważać; uśmiech zniknął z jej warg.Była zmieszana, rozdrażniona i coraz bardziej wściekła. Cholernie mnie denerwujesz powiedziała do męża. Powiedziałam,co czuję, i nie jestem hipokrytką.I nie lubię, kiedy ktoś mi mówi, że jestem.Siedzący naprzeciw niej mężczyzna powiedział: Masz tylko jedno życie.Jeśli chcesz je przeżyć z Barneyem zamiast zemną. Nie chcę. Rzuciła mu palące spojrzenie. Idę powiedział Barney; otworzył drzwi.To było beznadziejne. Zaczekaj Palmer Eldritch wstał i powlókł się za nim. Zejdę z tobą nadół.We dwóch poszli korytarzem w kierunku schodów. Nie rezygnuj powiedział Eldritch. Pamiętaj; dopiero pierwszy razużyłeś Chew-Z.Będziesz jeszcze miał czas.Za którymś podejściem ci się uda. Co to takiego, ten Chew-Z? powiedział Barney.Tuż obok dziewczęcy głos powtarzał: Barney Mayerson.Obudz się.Potrząsano nim; zmrużył oczy wytężając wzrok.Anne Hawthorne klęczałaprzy nim i trzymała go za ramię. I jak było? Weszłam tu i nie mogłam nikogo znalezć; potem natknęłam sięna was, siedzących kołem, zupełnie nieprzytomnych.Co by było, gdybym byłaurzędnikiem ONZ? Obudziłaś mnie powiedział do Anne, uświadamiając sobie, co zrobiła;czuł ogromne rozczarowanie i żal.Jednak czas przeniesienia na razie minął i trze-ba było się z tym pogodzić.Mimo to doświadczał narkotycznego głodu, prze-możnej chęci, aby wrócić tam najszybciej, jak to możliwe.Wszystko inne było135nieważne, nawet pochylona nad nim dziewczyna i nieruchomi, cisi współmiesz-kańcy leżący pokotem na podłodze. Było aż tak dobrze? spytała ze zrozumieniem Anne.Dotknęła rękąbluzy. W naszym baraku też był; kupiłam.Ten człowiek z dziwnymi zębamii oczami, ten szary, wielki mężczyzna. Eldritch.Albo jego symulakron.Bolały go wszystkie stawy, jakby siedział przez długi czas w niewygodnej po-zycji, a przecież spojrzawszy na zegarek stwierdził, że minęło tylko kilka sekund no, najwyżej minuta. Eldritch jest wszędzie rzekł do Anne. Daj mi swój Chew-Z. Nie.Wzruszył ramionami kryjąc rozczarowanie, kłujący, fizyczny ból wywołanystratą.No, Palmer Eldritch wróci; na pewno zna działanie swojego produktu.Mo-że jeszcze dzisiaj. Opowiedz mi o tym poprosiła Anne. To iluzoryczny świat powiedział Barney w którym Eldritch zajmujekluczową pozycję jako bóg; daje ci szansę zrobienia tego, czego w rzeczywistościnigdy nie będziesz mógł zrekonstruowania przeszłości i uczynienia jej taką,jaka powinna być.Jednak nawet dla niego to trudne.Wymaga czasu.Umilkł; siedział i tarł dłonią bolące czoło. Chcesz powiedzieć, że on.że ty nie możesz po prostu prztyknąć palcamii dostać to, czego chcesz? Tak, jak to się dzieje we śnie? To wcale nie przypomina snu.To znacznie gorsze, uświadomił sobie.Bardziej przypomina piekło, pomyślał.Tak, takie właśnie musi być piekło: wieczne i niezmienne.A jednak Eldritch są-dził, że z czasem uda się je zmienić, chociaż potrzeba będzie wiele cierpliwościi trudu. Jeśli tam wrócisz. zaczęła Anne. Jeśli? spojrzał na nią z niedowierzaniem. Muszę wrócić.Tym razemniczego nie udało mi się zdziałać.Może będę musiał tam wracać setki razy, pomyślał. Słuchaj.Na miłość boską, daj mi tę prymkę Chew-Z, którą kupiłaś.Wiem,że potrafię ją przekonać.Mam po swojej stronie Eldritcha, który stara się, jakmoże.Ona jest teraz wściekła i zaskoczyłem ją tą propozycją, ale.Zamilkł i wpatrywał się w Anne Hawthorne.Coś tu nie gra, myślał.Prze-cież.Anne miała jedno ramię i dłoń sztuczne; plastykowo-metalowe palce były od-dalone o kilka cali od jego twarzy, więc widział je dokładnie.A kiedy spojrzał jejw twarz, ujrzał nicość, pustkę tak ogromną, jak kosmiczna otchłań, z której wy-łonił się Eldritch.Martwe oczy, pełne próżni czającej się za granicami poznanychświatów.136 Możesz dostać trochę pózniej powiedziała spokojnie Anne. Jednasesja na dzień ci wystarczy.Uśmiechnął się. Inaczej szybko skończą ci się skiny; nie będziesz mógł kupić Chew-Z,a wtedy co u diabła zrobisz?Błysnęła w uśmiechu wspaniałymi, stalowymi zębami [ Pobierz całość w formacie PDF ]