RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak naprawdę niekrzyczałem wcale na nią.Krzyczałem na samego siebie, na Janie, na Raymonda Brodatego, na Harry e-go Martina, Brązowego Jenkina i wszystkich, którzy mnie tu przywiedli.Myślę, że chyba o tym wiedziała,niech Bóg ją błogosławi.Na swój sposób ona też mnie wykorzystywała.Zdradzał ją sposób, w jaki upra-wiała miłość.Fizycznie byliśmy niezwykle blisko.Pozwalała mi robić ze sobą wszystko; i w zamian onateż mogła robić wszystko ze mną.Ale emocjonalnie dzieliła nas ogromna odległość.Z kimkolwiek taknaprawdę się kochała, nie byłem to z całą pewnością ja.Najprawdopodobniej stanowiłem po prostu su-rogat mężczyzny, który ją skrzywdził.Występowanie w roli seksualnego dublera nie jest może specjalnieinspirujące, ale czasami człowiek zadowala się tym, co jest pod ręką.90 W końcu wślizgnąłem się zmarznięty do łóżka.Liz natychmiast przytuliła się do mnie i objęła ramie-niem. Cały drżysz  szepnęła.Nie mogłem oderwać oczu od dziwacznego sufitu.Wciąż ogarniało mnie na jego widok paniczneprzerażenie. Widziałem pochylającą się kobietę.Przysięgam.Pielęgniarkę albo zakonnicę.Wisiała w powietrzudokładnie tam, gdzie pokazuję. To niemożliwe, Davidzie. Mam zamiar zajrzeć do tego artykułu w  National Geographic  oznajmiłem stanowczym to-nem. A także porozmawiać z Doris Kemble w barze przy plaży. Powinieneś lepiej porozmawiać z dyrektorem twego banku, żeby pożyczył ci pieniądze na kupnosamochodu.Przyłożyłem głowę do poduszki.Nie wiadomo dlaczego do oczu napłynęły mi łzy.Kiedy ciekły mipo policzkach, przypomniałem sobie starą piosenkę country:  I ve Got Tears In My Ears From Lying OnMy Back And Cryin Over You.Liz położyła mi głowę na ramieniu, pocałowała w policzek i zmierzwiładłonią włosy.Ale ja byłem zbyt zmęczony i zatroskany, żeby szukać ulgi w seksie.W końcu usiadła, po-chyliła się nade mną i zasłaniając ostatnie promienie księżyca wycisnęła na moim czole długi pożegnal-ny pocałunek. Beznadziejny z ciebie przypadek  powiedziała. Nie, wcale nie  zaprzeczyłem, przecierając palcami oczy. Jestem tylko ciężko przerażonym,zbankrutowanym palantem, który ma wszystkiego dosyć i martwi się bez przerwy o swojego syna.Pozatym jestem bez zarzutu.Roześmiała się, pocałowała mnie i leżeliśmy objęci ramionami aż do chwili, kiedy zaszedł księżyci otoczyła nas prawie kompletna ciemność.Próbowałem zasnąć, ale nie mogłem oderwać oczu od sufitu,chociaż praktycznie wcale go nie widziałem.Liz zasnęła.A w Fortyfoot House zaczął się wielki ruch: wszystko przemieszczało się w przyśpieszo-nym tempie.Bose stopy dotykały cicho belek sufitu; kosmate stworzenia przebiegały szybko i na oślepprzestrzenie między ścianami.Młody pan Billings zbliżał się, byłem tego pewien, zbliżał się w czyimś to-warzystwie.A kiedy się ocknąłem i na dworze świeciło jasne słońce, przysiągłbym, że obudziło mnieostatnie echo wysokiego dziecinnego krzyku.Liz otworzyła oczy i spojrzała na mnie.Ranek był ciepły; frędzle abażura poruszały się w powiewiebryzy niczym kończyny jakiegoś dziwnego, zawieszonego pod sufitem krocionoga.Pocałowała mnie w ramię, a potem w usta. Wiesz co?  stwierdziła. Wyglądasz, jak z krzyża zdjęty. ROZDZIAA IXPastor męczennikLiz zjadła rano dwie porcje płatków Weetabix, wypiła duszkiem wielki kubek kawy i pobiegła do pra-cy w Parku Ptaków Tropikalnych.Obiecałem, że o piątej wyjdziemy po nią na przystanek autobusowy,a ona dała mi w progu prawdziwie cnotliwego całusa, obserwowanego z mieszaniną powagi i tłumionejsatysfakcji przez schowanego w półmroku korytarza Danny ego.Danny zaczynał chyba godzić się z fak-tem, że jego matka i ja już do siebie nie wrócimy.W rzeczywistości, nie zdając sobie sam z tego sprawyzapominał stopniowo dotyku jej rąk i tego, jak wygląda; i bardzo polubił Liz.Przebacz nam nasze złe uczynki, Panie Boże  pomyślałem, kiedy Liz oddalała się od domu. I to, żejesteśmy tacy samolubni i uparci jak osły. Powinniśmy chyba dzisiaj zacząć zdrapywać farbę z okien  powiedziałem Danny emu. Mogli-byśmy zacząć w kuchni i obejść naokoło cały dom. Czy mogę pójść poszukać nowych krabów? Myślałem, że chcesz mi pomóc.Danny wyglądał na zakłopotanego. Tak.tylko że ja nie jestem zbyt dobry w zdrapywaniu. Dobrze  zgodziłem się. Ale trzymaj się blisko Beach Cafe.Nigdzie się nie włócz.I nie wchodzdo wody.Możesz co najwyżej chlapać się przy samym brzegu.Kiwnął głową, nawet na mnie nie spojrzawszy.Może w ogóle mnie nie słyszał.Albo nawet jeśli sły-szał, to niezupełnie zrozumiał, co do niego mówię.Dorośli tyle rzeczy uważają za oczywiste.Uważają, żemogą sobie poradzić w każdej sytuacji.Uważają się za atrakcyjnych.Uważają, że dzieci rozumieją to, cosię do nich mówi.Jak się domyślałem, Danny zrozumiał mniej więcej tyle:  blisko Beach Cafe  nigdzienie wchodz  do wody możesz  co najwyżej chlapać.Patrzyłem, jak biegnie, wymachując bezładnie ramionami, po opadającym w dół trawniku, obok sta-wu rybnego i przez tylną furtkę.Kiedy mijał małe domki z pelargoniami w oknach, jego świeżo umytewłosy lśniły w słońcu.Nieczęsto ma się szansę pokochać kogoś tak mocno, jak własnego syna; ja ją mia-łem; i byłem za to wdzięczny.92 Przez cały ranek pokrywałem niszczące się okienne ramy grubą warstwą kwaśnego żelu, a potem sa-piąc ciężko zdrapywałem szpachelką miękkie kruszące się wstęgi starej farby.Pod czarną farbą było conajmniej cztery albo pięć innych i zdzierałem je wszystkie: zieloną, kremową i dziwaczną różową  takdługo aż dotarłem do szarego metalu.Wykonywanie tego rodzaju prostej pracy miało w sobie coś bar-dzo terapeutycznego, tym bardziej że starałem się wykonać ją dobrze.Nakładałem żel, czekałem chwilę,aż farba zacznie się kurczyć, a potem zdrapywałem ją.Do jedenastej skończyłem główną okienną framu-gę i stwierdziłem, że należy mi się kanapka i piwo.Zszedłem na dół na plażę, aby odszukać Danny ego.Najwyrazniej zrozumiał, co mu powiedziałem, bokucał przy skalnym bajorku w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów od Beach Cafe, dzgając kijemdwa kraby.Postanowiłem, że muszę udzielić mu wykładu na temat okrucieństwa wobec zwierząt.Wsze-dłem do okolonego kamiennym murkiem ogródka kawiarni, wybrałem miejsce, z którego mogłem ob-serwować Danny ego, i niedługo potem przy stoliku pojawiła się w swoim białym fartuchu i dwuogni-skowych okularach Doris Kemble. Co ci podać? Poproszę duże piwo i jedną z tych twoich kanapek z krewetkami.Aha.i grzankę z serem dla Sind-bada %7łeglarza.I coca-colę.Zapisała zamówienie na małym bloczku Woolwortha. Miałeś jakieś kłopoty w domu?  zapytała, nie podnosząc wzroku. Tak  odparłem. Na pewno słyszałaś o Harrym Martinie. Słyszałam również, co zrobił Keith Martin z twoim samochodem.Zrobiłem głupią minę. Próbowałem przekonać Harry ego, żeby nie wchodził na strych, ale w ogóle nie chciał mnie słu-chać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl