[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.230Helikoptery wystartowały.Lecieli nad Rzeką Pięciu Lwów na południowy za-chód, zapuszczając się coraz dalej w głąb Doliny.Jean-Pierre owi przeszło przezmyśl, że tworzą z Anatolijem dobrany zespół.Anatolij przypominał mu ojca:mądry, stanowczy, odważny mężczyzna, całym sercem zaangażowany w budo-wę światowego komunizmu.Jeśli nam się powiedzie, pomyślał, prawdopodobnieznowu będziemy mogli pracować razem.Ta myśl bardzo go podbudowała.Nad Dash-i-Rewat, gdzie Dolina zaczynała się obniżać, helikopter skręcił napołudniowy wschód i polecieli w górę strumienia Rewat, w stronę wzgórz, abyzbliżyć się do Bandy niepostrzeżenie, pod osłoną góry.Anatolij ponownie wziął od pilota słuchawki, a po chwili podszedł do Jean--Pierre a i krzyknął mu do ucha: Wszyscy są już w meczecie.Ile zajmie żonie mułły droga do domu? Pięć do dziesięciu minut. Gdzie cię wysadzić?Jean-Pierre zastanowił się. Wszyscy wieśniacy są w meczecie, tak? Tak. Sprawdzili jaskinie?Anatolij podszedł znowu do radia i zapytał. Sprawdzili powiedział wracając do Jean-Pierre a. W porządku.Tu mnie wysadz. Ile czasu potrzebujesz na dotarcie do miejsca, w którym chcesz się zaczaić? Daj mi dziesięć minut, potem wypuść kobiety i dzieci, a mężczyzn dziesięćminut po nich. Załatwione.Helikopter opuścił się w cień góry.Było pózne popołudnie, ale do zmierzchupozostało jeszcze około godziny.Wylądowali za granią, kilka jardów od jaskiń. Nie wychodz na razie, sprawdzimy jeszcze raz jaskinie powiedział doJean-Pierre a Anatolij.Przez otwarte drzwi Jean-Pierre zobaczył, że nie opodal ląduje inny Hind.Wyskoczyło z niego sześciu ludzi.Wbiegli na grań. Jak wam potem zasygnalizować, żebyście po mnie wylądowali? spytałJean-Pierre. Będziemy czekać tu na ciebie. A jeśli przed moim powrotem przyplączą się tu jacyś wieśniacy? Zlikwidujemy ich.To była jeszcze jedna cecha wspólna dla Anatolija i ojca Jean-Pierre: bez-względność.Grupa rozpoznawcza wróciła zza grani i jeden z żołnierzy zamachał ręką naznak, że teren jest czysty. No idz powiedział Anatolij.231Jean-Pierre odsunął drzwi i ściskając w dłoni pistolet wyskoczył z helikopte-ra.Przebiegł szybko ze schyloną głową pod wirującymi łopatkami.Dotarłszy dograni obejrzał się oba helikoptery czekały.Przeciął znajomą polankę przed dawnym jaskiniowym lazaretem i popatrzyłw dół na wioskę.Widział stąd dziedziniec meczetu, ale nie był w stanie rozpoznaćżadnej ze znajdujących się na nim postaci.Istniała jednak możliwość, że któraśz nich spojrzy w nieodpowiednim momencie w górę i zobaczy go mogli miećlepszy wzrok naciągnął więc na głowę kaptur i zakrył nim twarz.W miarę oddalania się od gwarantujących bezpieczeństwo sowieckich heli-kopterów serce biło mu coraz mocniej.Zbiegł ze wzgórza, mijając dom mułły.Mimo wszechobecnego szumu rzeki i odległego warkotu helikopterowych wir-ników, Dolina wydawała się dziwnie cicha i spokojna.Uświadomił sobie, że toprzez brak głosów dzieci.Minął zakręt i stwierdził, że nie jest już widoczny z domu mułły.Obok ścieżkirosły kępy wielbłądziej trawy i krzaki jałowca.Wbiegł za nie i przykucnął.Byłdobrze ukryty, a jednocześnie miał dobry widok na ścieżkę.Teraz pozostawałotylko czekać.Zaczął sobie układać w głowie, co powie Abdullahowi.Mułła histerycznienienawidził kobiet to właśnie będzie można wykorzystać.Po wrzawie piskliwych głosów, jaka rozpętała się raptem w położonej niżejwiosce, zorientował się, że Anatolij kazał właśnie wypuścić z meczetu kobietyi dzieci.Mieszkańcy wioski będą się zastanawiali, czemu to wszystko ma służyć,ale pewnie zrzucą to w końcu na karb bezsensu, kierującego notorycznie działa-niami wszystkich armii świata.Po kilku minutach na ścieżce pojawiła się żona mułły z dzieckiem na ręku,prowadząca za sobą trójkę starszych pędraków.Poczuł nieprzyjemne napięcie czy aby na pewno go tu nie widać? Czy dzieci nie zbiegną ze ścieżki w krzaki,w których się przyczaił? Byłoby strasznie głupio, gdyby nakryły go dzieciaki.Przypomniał sobie o pistolecie, który ściskał w dłoni.Czy potrafiłbym zastrzelićdziecko? zadał sobie pytanie.Przeszli obok i zniknęli za zakrętem, zmierzając w stronę domu.Wkrótce potem z pola pszenicy zaczęły startować sowieckie helikoptery.Zna-czyło to, że wypuszczono mężczyzn.Zgodnie z jego przewidywaniami na ścieżcepojawił się Abdullah wspinająca się z posapywaniem pod górę baryłkowatapostać w turbanie i angielskiej marynarce w prążki.Jean-Pierre pomyślał, że mię-dzy Europą a Wschodem musi kwitnąć wielki handel używaną odzieżą, ponieważmnóstwo tubylców nosi szyte niewątpliwie w Paryżu bądz w Londynie częścigarderoby, których pozbyli się pierwotni właściciele, bo chociaż daleko im jesz-cze było do zupełnego znoszenia, wyszły już pewnie z mody [ Pobierz całość w formacie PDF ]