RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiała być doświadczoną, pełną poświęcenia pielęgniarką, bardzo dbającą o swych podopiecznych.To oni byli w jej życiu najważniejsi.Na stronach tej kroniki Dunbar dostrzegł dowody prawdziwej troski o chorych i żaden z nich nie został szczególnie wyróżniony.Kiedy doszedł do momentu nieudanej transplantacji Kennetha Linehama, jeszcze raz uderzyło go zaangażowanie pielęgniarki i jej profesjonalizm.Odnotowała gwałtowny wzrost temperatury u pacjenta prowadzący do febry i majaczenia, natychmiastową zmianę terapii immunosupresyjnej, co nie przyniosło pożądanych efektów, przerażenie rodziców chłopca, konsultacje z kolegami i wreszcie rosnącą pewność, że przeszczepiono Kennethowi niewłaściwy organ.Opisała, jak początkowo nie mogła się zdobyć na głośne wypowiedzenie swych podejrzeń i jaką poczuła ulgę, gdy w końcu to zrobiła.Dunbar miał wszystko czarno na białym.Nie doszukał się w zachowaniu Sheili żadnych oznak histerii.Następnie przeczytał o jej wielkim rozczarowaniu i goryczy, jaką czuła, kiedy po śmierci chłopca nikt nie chciał traktować poważnie jej spostrzeżeń, i o gniewie, jaki ją ogarnął, gdy uznano ją za chorą umysłowo.Srodze zawiodła się na przełożonych, więc zwróciła się do miejscowego dziennikarza.Początkowo wydawał się zainteresowany jej historią, lecz później przestał się angażować w tę sprawę.Wszyscy zwarli przeciw niej szyki.Zastanawiające było podobieństwo wspomnień Sheili Barnes i relacji Lisy Fairfax.Dunbara niepokoiła ta zbieżność.Nic nie wskazywało na przypadek.Nie mógł uznać, że są to dwie różne historie, które po prostu miały taki sam koniec.Rzucała się w oczy zbyt duża liczba identycznych szczegółów.Oparł głowę o ścianę i przez chwilę wpatrywał się w sufit.Potem wrócił do czytania.Kennetha Linehama operował doktor Phillip Cunningham, wówczas naczelny chirurg Rossa.Według pamiętnika Sheili Barnes, lekarz ten, podobnie jak cały personel, ciężko przeżył śmierć chłopca.Prywatnie był nawet skłonny zgodzić się z nią, że gwałtowny odrzut przeszczepu sugerował jakąś wadę organu dawcy.Nie miał jednak ochoty powiedzieć tego głośno i publicznie wolał uchodzić za zwolennika oficjalnej wersji, według której zdarzył się nie wyjaśniony, nieszczęśliwy wypadek.W końcu zarówno szpital dawcy, jak i Médic Ecosse potwierdziły w swoich laboratoriach właściwy dobór narządu do przeszczepu.Chirurg uznał, że nie ma w tej sprawie nic więcej do dodania i musi myśleć o swojej karierze.Sheila Barnes napisała w pamiętniku o swoim odejściu z Médic Ecosse, o tym, jak później zapadła na zdrowiu, o diagnozie stwierdzającej raka u niej i jej męża, a także o koszmarze radio – i chemioterapii.Gdy Dunbar skończył czytanie, poczuł się wyczerpany.Ale teraz wiedział, że Sheila jest kobietą zasługującą na szacunek, jako człowiek i jako profesjonalistka.Mimo że przełożeni w Médic Ecosse obeszli się z nią nieprzyzwoicie, z kart pamiętnika nie wyzierała nienawiść do tych, którzy zignorowali jej zarzuty i uznali ją za niespełna rozumu.Tylko raz dała upust swej złości, pisząc o tym, że bardziej troszczono się o pacjenta „Omega” niż o umierającego chłopca.Dunbar znalazł zdanie – o „podłych lizusach przewracających się o siebie, byle tylko dosięgnąć wypisanego czeku”.Zamknął notes i przez chwilę stukał palcami w okładkę.Potem wstał i nalał sobie następną porcję trunku.Zastanawiał się, o czym zamelduje Inspektoratowi Naukowo-Medycznemu, gdy pod koniec tygodnia będzie musiał przekazać pierwszy raport.Przed kilkoma dniami, zanim poznał obie pielęgniarki, sprawa była prosta.Poinformowałby przełożonych, że najprawdopodobniej oskarżenia dwóch kobiet należałoby uznać za bezpodstawne.Swoją opinię poparłby jak najlepszymi wrażeniami wyniesionymi z Médic Ecosse.Musiałby opisać szpital jako wspaniałą placówkę medyczną, doskonale zorganizowaną i zarządzaną, funkcjonującą bez napięć.A dwa zgony pacjentów po transplantacjach nazwałby nieszczęśliwymi, lecz wyjątkowymi przypadkami, które mogą zdarzyć się wszędzie.Teraz jednak sprawa wyglądała inaczej.Nie mógł już zlekceważyć zarzutów pielęgniarek i potraktować ich oskarżeń jak urojenia chorych psychicznie czy – mówiąc bardziej uprzejmie – „nadwrażliwych” kobiet.Nie znalazł dowodów ich przesadnego przywiązania do pacjentów ani złośliwości w stosunku do pracodawcy.To, że w komputerowej bazie danych nie natrafił na inne podobne przypadki śmierci pacjentów, też miało znaczenie.Nie zamierzał wracać do Londynu z tym, co miał.Postanowił dalej prowadzić śledztwo.Gdy następnego ranka Dunbar wkroczył do biura, zastał tam Ingrid.– Jak minęło wczorajsze popołudnie? – zapytała.Przez moment patrzył na nią, nie rozumiejąc, dlaczego o to pyta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl