RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie setki już mniejsze lub większe, jak wprzódy,ale tysiące.W pokoju panowało milczenie, szmerem oddechów nawet nie mącone, bo przeciągającaprzed oczyma siła kładła się na oddechach, tamowała je i dławiła gardła.W tym milczeniuczyjś głos wymówił:- Jenerał!Kilka powozów z wolna toczyło się po piaszczystej drodze.Jeden z nich nalany był ja-skrawą czerwonością i zaświeciły w nim jakieś srebrne włosy.Kilka rumianych twarzydokoła tej srebrnej głowy, mnóstwo jezdzców i koni dokoła powozu od pozłacanych brą-zów błyszczącego.Była chwila, w której zdawać się mogło, że powóz stanie przed bramą dworu - i kreww żyłach zastygła.Wysiądą z powozu, wejdą do domu, może będą szukali tego, czego domten pełny, może będą zapytywali o to, o czym ustom naszym mówić przed nimi za cenężycia niepodobna.Ale nie; to tylko w grząskim piasku koła powozu obroty swe zwolniły.Stangret, z ra-mionami w czerwonych rękawach jak struny wyprężonymi przed piersią w czarny aksamitubraną, gwizdnął, konie okryte mosiądzem błyszczącym i brzęczącym ruszyły prędzej,powóz minął bramę, za nim w otoczeniu jezdzców przesunął się jeszcze i jeszcze jeden.Sztab jeneralski.Za powozami pełnymi ludzi młodych jeszcze, jak na bal wystrojonych, zożywieniem gestykulujących, znowu wojsko piesze, konne, potem jeszcze bryki wojskowena zielono pomalowane, ładunkami spiętrzone i na koniec proste wozy chłopskie, potrze-bom jakimś żołnierskim służyć zapewne mające.Wiele chłopskich wozów; powożą nimiludzie w szarych siermięgach i baranich czapach, nad twarzami ciemnymi, obrosłymi,obojętnymi, znudzonymi.Do jednostajnie przed obu zapaśnikami zamkniętej chaty chłopskiej zapukała siła, ludzitych z niej wyprowadziła i za sobą prowadziła.Milczący Sfinks leniwie i obojętnie ciągnąłza tysiącogłowym kolosem, a zbiorowe oblicze jego spod czap baranich zdawało się mó-wić:  Muszę! i  Wszystko mi jedno!Na koniec opustoszała piaszczysta droga i nic już na niej nie było oprócz tumanów ku-rzawy żółtymi strzępami opadającej na pobliskie drzewa.Odstąpiliśmy do okien i usiedliśmy, gdzie komu było najbliżej.Nikt nic nie mówił,zdaje się, że nikt nikogo i nic dokoła nie spostrzegał.Myśli w głowach milczały, na ser-cach leżały bryły lodu.Służący ukazał się we drzwiach otwartych i dziwnie cichym głosem oznajmił podanyobiad.Nikt długo nie czynił najmniejszego poruszenia, a potem ktoś wstał i przymknąłdrzwi pokoju, w którym krzątała się służba i podzwaniały naczynia stołowe.Powszedniewidoki stały się dla dusz nieznośne, powszednie potrzeby w ciałach umilkły.Nic, tylko tenkolos, który tylko co przed oknami przeciągnął, tylko ta siła żelazna, ogromna i przedoczyma, w uszach jej błyski, barwy, brzęki, turkoty, tętenty.Zupełnie niepodobna mi powiedzieć, ile czasu upłynęło do tej chwili, do tej niespo-dziewanej tak rychło chwili, w której za domem, nie w bezpośredniej jego bliskości, ale wniewielkim oddaleniu uderzył w powietrze stuk ogromny - i my wszyscy zerwaliśmy sięna nogi, z jednym u wszystkich okrzykiem:- Strzelają!Potem krótki pomiędzy nami zgiełk zapytań, zadziwień.- Już! tak rychło? Jak to? gdzie tak blisko? Oni przecież w głębi lasu.a strzały u jegobrzegów, nad kanałem.Pośrodku przestrzeni dzielącej dwór od kanału wznosiło się wzgórze dość wysokie, niewiedzieć jak wśród płaszczyzny tej powstałe.Na piaszczystych jego zboczach rosły sośni-ny cienkie i rzadkie, krzaki jałowcowe, mchy i czombry.27 Szerokim otworem pozostały za nami drzwi domu, pustką stanęły pokoje domu; biegli-śmy ku wzgórzu i nie dosięgliśmy jeszcze wierzchołka, gdy las zahuczał potężnym, prze-ciągłym grzmotem.Tak, las zagrzmiał.Bo gdy z tej strony niedalekiego i nieszerokiego szlaku wody nie-przejrzaną wstęgą ludzi i koni rozwijało się wojsko, gdy na różnych punktach powierzchniwodnej, bliskich, dalszych, dalekich, widać było przebywające wodę jego oddziały, stronatamta, przeciwna, pusta była i bezludna.Nic tam nie było krom nierównego w swej szero-kości pąsu łąki nadbrzeżnej i za nią, pogiętej w zagłębienia i wypukłości, ciemnej ścianylasu.W ciemnej, nieruchomej, milczącej ścianie lasu grzmiało i błyskało, po czym stawałasię ona znowu ciemną, nieruchomą, milczącą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl