RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sunęliśmy przez jakąś bogatą dzielnicę mieszkaniową, a potem przecięliśmy okolicę wiejską o krajobrazie parkowym.Podróż przebiegała wśród drzew, obok dekoracyjnych fontann, by skończyć się z mozołem przed ogromnym gmachem o szklanych ścianach.Powitała nas elegancko ubrana grupa sta­rożytnych.Dowodzona przez najbardziej starożytnego ze wszystkich, odzianego na biało i trzymającego się prosto, jakby kij połknął.Ale twarz starca była po­marszczona nie do uwierzenia.Zlazłem po drabince i opadłem przed nim.- Czy mówię ze szlachetnym Heimskurem?- Owszem.A ty, oczywiście, jesteś Jim ze Szczurów.Witaj, witajcie wszyscy.Nastąpiło mnóstwo uścisków dłoni i wesołych okrzy­ków radości.Wreszcie Heimskur przerwał ceremonię powi­talną i wprowadził mnie do szklanego budynku.- Witajcie - powiedział.- Witajcie w dwójnasób.W Krynicy Wiedzy, którą płynie wszelkie dobro.Pójdźcie za mną łaskawie, objaśnię wam naszą działalność.Skoro przybywacie z burzliwych, skundlonych światów po dru­giej stronie naszych pokojowych granic, docenicie zapew­ne, jakim sposobem wykorzystanie inteligencji czyni nasze społeczeństwo tak szczęśliwym i spokojnym.Żadnych konfliktów, żadnych różnic, miejsce dla każdego i każdy na swoim miejscu.Tędy wiedzie droga do Faz Fizyki i Chodników Chemii.Tam są Aleje Agrarne, obok roz­ciągają się Murawy Medycyny, a tuż za nimi Lapidarium Ludzkości.- Lapidarium? - rzuciłem natychmiast.- Ja wprost uwielbiam muzea.- Musisz zatem obejrzeć nasze.Ukazuje trudności, jakie pokonaliśmy przed znalezieniem się tutaj, rytuał przejścia i oczyszczenia, nim znaleźliśmy bezpieczny port na tym świecie.Tutaj wzrośliśmy i rozwijaliśmy się, a świadec­two jest czytelne dla wszystkich.I nudne jak flaki z olejem, jeśli nie wręcz absurdalne.Czystsze od czystego, bielsze niż białe.Brakowało tylko aureoli na wizerunkach świętych, którzy uczynili tyle dobra.- Ożywcze - powiedziałem, gdy dotarliśmy nareszcie do końca wystawy.- W samej rzeczy.- A co jest tam?- Muzeum dla studentów.Młodzi biolodzy mogą ba­dać życie roślinne naszej planety, geolodzy - warstwy i łupki.- Archeolodzy?- Niestety - bardzo mało.Najbardziej prymitywne wy­twory pozostawione przez dawno wymarłych tubylców, którzy mieszkali tutaj przed nami.- Możemy?- Proszę bardzo.Sam widzisz - patyki do krzesania ognia i surowe wyroby garncarskie.Siekierka, kilka grotów do strzał.Wątpię, czy warto byłoby je przechowywać, gdybyśmy nie byli tak oddani swojej roli kronikarzy i ar­chiwistów.- Nic więcej?- Nic.Wyciągnąłem zdjęcie z wewnętrznej kieszeni, wziąłem głęboki oddech - i podałem mu je.- Słyszałeś może, że strażnicy w Pentagonie obiecali nam względy, jeśli pomożemy im to odnaleźć?- Tak, doprawdy? Nie uwierzyłbym w ani jedno ich słowo.Wziął fotografię, rzucił na nią okiem i oddał mi.- To do nich podobne, aby kłamać i powodować nieuzasadnione kłopoty.- Kłamać?- W tej sprawie.Przyniesiono tę rzecz do nas.Osobiście ją badałem.Brak jakichkolwiek dowodów na tubylczepochodzenie, to w ogóle nie wchodziło w rachubę.Pewnie odłamek starego pojazdu kosmicznego.Bez znaczenia i wa­rtości.Już go nie ma.- Nie ma? - z trudnością powstrzymałem rozpacz w głosie.- Odrzucony.Zniknął z Raju.Nie istnieje.Mężczyźni nie potrzebują takich śmieci, toteż przepadł na zawsze.Zapomnij o rzeczach bez wartości i porozmawiajmy o dale­ko ciekawszych sprawach.O muzyce.Powiedz mi - czy sami piszecie swoje teksty.?ROZDZIAŁ 17W drodze powrotnej nie odzywaliśmy się do siebie, ledwie świadomi całej gamy przyjemności, które sunęły razem z nami Transportem Rozkoszy.Dopiero za drzwiami naszych kwater ulżyliśmy sobie na całego.Kiwałem głową słuchając bluźnierczych i wulgarnych przekleństw Floyda.Umiał pięknie i długo rzucać mięsem, nie powtarzając się ani razu.- A ja to podwajam - palnąłem, kiedy się w końcu zapowietrzył.- Nieźle nam dokopali.- Nieźle - przyznał Stingo.-I jeszcze nas wyrolowali.- Co masz na myśli?- To, że Heimskur wcisnął nam kit.Więcej niż połowa jego tak zwanej historii nauki to czysta propaganda dla dupków.Jeśli nie wierzymy mu w tej sprawie - to jak możemy mu ufać, kiedy mydli nam oczy w sprawie artefak­tu? Pamiętasz jego ostatnie słowa?- Ja też nie.Ale mam nadzieję, że ktoś pamięta.Chyba nie zauważyłeś, lecz w czasie wycieczki notorycznie drapa­łem się po głowie i dłubałem w nosie.Floyd nie błyszczał tego dnia inteligencją i z rozdziawio­ną gębą słuchał nowin.Wyszczerzyłem zęby i wsadziłem sobie kciuk do ucha.- Odezwij się, ucho na niebie.Łapie mnie pan?- Nie, ale cię słyszę - oznajmił kapitan Tremearne z mego kciuka.- To dobrze.Ale co ważniejsze - był pan na podsłuchu w trakcie naszej wycieczki z przewodnikiem?- Cały czas.Bardzo nudna.W każdym razie nagrałem ją tak, jak prosiłeś.- Nie ja, tylko Stingo - każdemu według zasług.Czy byłby pan tak uprzejmy i odtworzył mi ostatnią mowę na temat artefaktu?- Już się robi.- Po krótkim klekocie i piskliwych głosach rozległ się świst naszego podstarzałego przewodnika.- Odrzucony.Zniknął z Raju.Nie istnieje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl